Graliśmy w Sniper Elite 4. Na więcej nie mamy ochoty
Kto stoi w miejscu ten się cofa. Co więc napisać o Sniper Elite, które od pięciu lat leży w krzakach i kampi?
Przełom 2016 i 2017 roku, tworzone za grube miliony, naprawdę ciekawe gry AAA mają problem z dotarciem do zakładanej przez wydawców liczby odbiorców. Słyszeliśmy o problemach bardzo udanego Titanfalla 2 czy rewelacyjnego Dishonored 2. Z drugiej strony czai się „indieapokalipsa”, zalew małych, i to niekoniecznie złych, gier niezależnych. Jest też rynek gier sieciowych - Overwatch, Destiny, The Division czy Battlefieldy i Call of Duty, które skutecznie odciągają graczy od pomysłów kupowania nowych gier. I jest takie Sniper Elite, które od pięciu lat stoi w miejscu. Jasne, fanom gatunku wciąż pozwala na dosyć unikalną na tle konkurencji zabawę w snajpera, ale nie robi nic, żeby te grono fanów gatunku powiększyć.O ile po gamescomie byłem do Sniper Elite 4 jeszcze nawet optymistycznie nastawiony, tak kolejne demko, które tym razem w co-opie, na spokojnie mogłem ograć w siedzibie polskiego dystrybutora, trochę zmieniło moje podejście do tej gry. Na tyle, że nie mam większej ochoty sięgania po pełną wersję. Ale po kolei.Sniper Elite 4, podobnie jak "trójka", oferuje całkiem spore poziomy. Aż chciałoby się napisać, że sandboksowe, ale to byłoby już przesadą. W tych całkiem imponujących miejscówkach nie da się bowiem wejść w zadziwiająco wiele miejsc, przeskoczyć niskich płotków czy choćby nawet zasiąść za kółkiem pojazdów. Przecież nigdy się nie dało? I co z tego? Metal Gear Solid V wprowadził, a bliższy gatunkowo Sniper: Ghost Warrior 3 wprowadzi takie urozmaicające zabawę elementy. Sniper Elite kurczowo trzyma się natomiast wypracowanego przed laty schematu, który w tych większych poziomach rozłazi się w szwach. Po ostatnim maratonie w Dishonored co rusz odbijałem się tutaj od niemożności wspięcia się na rynnę, wskoczenia do budynku przez okno etc. Gra niby zachęca do eksploracji i kombinowania, ale bardzo szybko daje ci po łapkach mówiąc, że „takie rzeczy, to nie tutaj”. I wskazuje jedyną słuszną, albo te 2-3 jedyne słuszne ścieżki.Level design, podejście do konstrukcji poziomów, swoboda gracza - niewiele się tutaj zmieniło od Sniper Elite III. Co nie znaczy, że to co jest, nie działa. Rentgenowskie zbliżenia na dziurawionych nazistów wciąż robią wrażenie, a próba cichej eliminacji wrogów może wciągnąć. Sniper Elite składa się z szeregu fajnych rozwiązań, problem tylko w tym, że już je znam i niekoniecznie mam ochotę kolejny raz je odtwarzać. Czekanie z oddawaniem strzału na hałas przelatującego samolotu, cicha eliminacja wrogów pistoletem z tłumikiem i nożem. Albo dla odmiany, celowanie w korek od baku samochodu i tworzenie efektownych łańcuchów eksplozji. To wszystko brzmi i wygląda fajnie, ale weterani gatunku wszystko to już przerabiali. Nie ma tutaj nic nowego, nie ma elementu zaskoczenia. Nie ma też ciekawszej sztucznej inteligencji.
Przeciwnicy nie myślą i nie łączą faktów, nawet tych najbardziej podstawowych. Niewiele też widzą, a swoje niedostatki nadrabiają liczbą jednostek w czasie alarmu. Znów chciałoby się tutaj czegoś nowego, świeżego. Tak świeżego, jak względem "dwójki" zapowiada się Sniper: Ghost Warrior 3. Albo tak jak "piątka" zrewolucjonizowała mechanikę MGS-a. Mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi - kolejne edycje Sniper Elite dostają w podtytule kolejne numerki, choć tak szczerze mówiąc "trójka" i "czwórka" spokojnie mogłyby być pakietem misji do najbardziej przełomowej w historii serii edycji V2.Sniper Elite V2 z 2012 roku. Znów polecam zajrzeć w kalendarz. Tak, minęło 5 lat, branża poszła naprzód, a Rebellion nie. I mam tutaj na myśli zarówno konstrukcję misji, podstawowe mechaniki jak i oprawę AV. Jest średnio, nawet bardzo, wyraźnie czuć ducha ery PlayStation 3 i Xboksa 360. Ostrzejsze tekstury czy płynna animacja nie ukryją faktu, że Sniper Elite 4 to na tle konkurencji budżetowa półka.I gdyby była to też budżetowa półka cenowa, tak jak pierwszy Ghost Warrior, to nie miałbym na co narzekać. Problem w tym, że gra kosztuje tyle ile inne tytuły AAA, a wcale tak nie wygląda.Mogę się założyć, że w grudniu 2017 roku, tworząc TOP 30 najlepszych gier roku, o Sniper Elite 4 nikt nie będzie nawet pamiętał. Nie znaczy to jednak, że nadaje się on do kosza. Trzeba dać mu czas i odpowiednio podejść do tematu. Kooperacja w czasie pokazu sprzyjała chaosowi i otwartej wymianie ognia. Pierwszy, i jedyny dostępny w demie, poziom, nie zachęcał natomiast do eksploracji. Sierpniowe demo z targów utkwiło mi jednak w pamięci majestatycznym mostem i całkiem rozłożystymi okolicznymi terenami. Tam, grając samemu, nawet wkręciłem się w klimat. Sporo zależy więc od konstrukcji levelu. I oczywiście wybranego poziomu trudności.Patryk Fijałkowski: Sniper Elite 4 był moim pierwszym kontaktem z serią. Nie podchodziłem więc do niego jak do "jeszcze jednej części", a i tak nie porwał mnie nawet na centymetr w górę. Mocno nierozgarnięta sztuczna inteligencja i nieprzekraczalne drewniane płotki w niby otwartych przestrzeniach, znacząco psuły wrażenia. Gra z pewnością dużo zyskuje w trybie kooperacji, kiedy razem ze swoim partnerem staramy się grać po cichu. Nie kojarzę innej współczesnej serii, w której mielibyśmy możliwość wspólnego bawienia się w snajperów. Ale poza tym aspektem mam wrażenie, że wszystko jest w tej grze co najwyżej solidne, a niekiedy zwyczajnie średnie. Dla mnie to trochę za mało, gdy wokół tyle jest innych, świetnych tytułów. Brałbym tylko z kumplem.Na tych niższych Sniper Elite zamienia się w budżetową kalkę Call of Duty. Podchodząc do gry warto utrudnić sobie trochę zadanie przełączając odpowiednią opcję w ustawieniach. Może nie zrobi się wtedy z tej gry survival, ale dopiero wtedy pokaże, co ma w sobie najlepszego, zmuszając do kombinowania i wykorzystywania wszystkich możliwości. Oprócz snajperki (już bez zaznaczonego miejsca gdzie uderzy pocisk, trzeba samemu brać poprawkę na odległość i wiatr) i wspomnianego pistoletu mamy też miny, opcje zastawiania pułapek etc.Nie odkryję Ameryki pisząc, że uwielbiam dobre gry. Wbrew pozorom lubię też jednak crapy, z których zawsze można wyciągnąć dużo radości. Nie przepadam natomiast za średniakami, gdzie wszystko jest "nawet OK", ale nic nie wzbudza większych emocji. A właśnie tak zapowiada się Sniper Elite 4. Na grę, przy której z odrobiną samozaparcia i zajawką na snajpierskie klimaty można spędzić te kilka/naście godzin. Ale też na grę, której nie polecę kumplowi, ani w którą raczej sam po premierze nie zagram. Za dużo jest hitów, żeby poświęcać swój czas i pieniądze na tytuły „nawet OK”.
Paweł Olszewski