Graj utracony: Wyhamuj w porę

Graj utracony: Wyhamuj w porę

Graj utracony: Wyhamuj w porę
marcindmjqtx
01.08.2009 11:49, aktualizacja: 15.07.2016 10:30

Kiedy Michael Douglas wyznał, że jest uzależniony od seksu i że zamierza uwolnić się od nałogu za pomocą metody dziesięciu kroków - wtedy zrozumieliśmy, że uzależnić się można naprawdę od wszystkiego. Kiedy czytaliśmy o gościu z Korei, który nie przeżył zawału po 50-godzinnej sesji w StarCrafta - zrozumieliśmy, że syndrom "jeszcze tylko jednej misji" może przybrać zastraszające formy. Kiedy z Chin dochodziły wieści o ludziach, których organizmy nie wytrzymały wielodniowych sesji przed monitorem z przerwą jedynie na sikanie - wzruszaliśmy ramionami, zrzucając to na dziwaczną psychikę obywateli Dalekiego Wschodu. Kiedy Amerykanin Daniel Petric dostał 23 lata za to, że zamordował matkę, ponieważ odebrała mu jego egzemplarz Halo 3 - powiedzieliśmy sobie: "cholerny świr". Kiedy Amerykańskie Stowarzyszenie Psychiatryczne zaczęło się zastanawiać, czy uznać uzależnienie od gier za jednostkę chorobową - prychnęliśmy: "histeria".

Alkoholik jest pewien, że w każdej chwili może przestać pić. Palacz, że nie pali z powodu uzależnienia, tylko dlatego, bo lubi. Hazardzista, że parę groszy więcej to niska cena za nadchodzącą wielką wygraną. My gramy dlatego, że to fajna zabawa. Poza tym idziemy w awangardzie konsumowania kultury, potrafimy docenić nowe technologie i nowe rozwiązania. A że świt nas zastaje na bezsensownym masterowaniu jakichś czasówek? Że choć mieliśmy wyłączyć zaraz po dojściu do punktu kontrolnego, to tniemy przez dwie godziny, bo na poziomie insane coś trudno się dochodzi do checkpointa? Że potrafimy zlikwidować wszystkie weekendowe aktywności, bo pojawiło się GTAIV? Gregg Kleinmark nie mógł się oderwać od GameBoya. W tym czasie w wannie utonęła dwójka jego dzieci, o których zapomniał.

Dzięki temu, że mój ojciec jest terapeutą, czasami w ręce trafiają mi opracowania różnych nowych terapii i opisy eksperymentów psychologicznych. Oto stenogram - po moich skrótach i w moim tłumaczeniu, z góry przepraszam za bambolce językowe - z sesji terapii grupowej, poświęconej uzależnieniom związanym z nowymi technologiami. Z oczywistych względów wypreparowałem interesujący nas wątek.

ZAPIS TERAPII ANONIMOWYCH UŻYTKOWNIKÓW NOWYCH TECHNOLOGII. 12 MARCA 2009

Terapeuta: Przedstaw się i powiedz, co cię sprowadza. Pacjent: Cześć. Mam na imię Pacjent i, no, to tylko przypuszczenie, ale być może jestem uzależniony od gier komputerowych. Grupa: Cześć, Pacjent. Terapeuta: To dobrze, że chcesz poradzić sobie ze swoim problemem. Opowiedz nam więcej. Od jakichś konkretnych gier? Pacjent: Najlepiej, żeby miały gwiazdki. Terapeuta: Wyjaśnij. Pacjent: To znaczy w ogóle dużo gram, ale tak naprawdę nie w jakiś jeden gatunek. Nie mam tak, że muszę mieć fajnego single'a, nie napalam się na sandboksy, nie zarywam nocy dla multi w Call of Duty, a od od mmorpegów w ogóle trzymam się z daleka. Widzieliście "South Park" z World of Warcraft, co nie? I ten gość niby z Blizzarda, jak się go pytają czy gra, to mówi "Ja mam życie". No to tego gówna się nie tykam, to jak twarde narkotyki. No i to jest tylko na pececie, a jakoś na pececie nie mogę, czuję się wtedy jak jakiś Rusek z trzeciego świata, to znaczy bez obrazy, nie mam nic przeciwko Rosjanom, tak tylko. Głos z grupy: W "South Park" był lepszy Heroin Hero. Kojarzycie Randy'ego: "Hang on, I almost caught the dragon!"[grupa wybucha śmiechem] Terapeuta: Proszę o spokój. Pacjent: Z Heroin Hero to niestety dobry przykład. Muszę grać w coś, gdzie jest jakiś rekord do pobicia, jakiś wynik do wyśrubowania. Jakieś gwiazdki do zdobycia. Ja wtedy, k....a, ja wtedy normalnie [Pacjentowi łamie się głos] nie mogę przestać. Nic nie jest ważne. Raz nie odebrałem dziecka z przedszkola, policja je przywiozła. Dzwonili, ale nie mogłem sięgnąć po telefon, byłem zajęty. Terapeuta: Pamiętasz, co to była za gra? Pacjent: Guitar Hero 2. Hangar 18 na expercie. Już prawie miałem pieć gwiazdek, musiała mi tylko raz wyjść jedna solówka i byłoby ok.  Wiecie, ta taka tu-di-tu-di-tu-i-iiii. Terapeuta: Jeszcze jakieś tytuły? Pacjent: Na przykład Stuntman: Ignition. Tam trzeba wykonać co sekundę jakiś trick, żeby mieć przejazd na pięć gwiazdek. Albo czasówki w Mirror's Edge. Najgorsze, że tam nawet jak coś zrobię na trzy gwiazdki, to widzę najlepszych na live. I potem zasypiam, myśląc o tym, gdzie jeszcze można urwać pół sekundy. Koszmar. Terapeuta: Czujesz się uzależniony? Pacjent: Ja wiem... niekoniecznie. Uzależnienie to jest wtedy, jak sprzedajesz dziecku zabawki, żeby mieć na wódkę. Ja po prostu lubię grać. Terapeuta: Zadam ci kilka pytań z Michigan Alcoholism Screening Test, który dostosowałem od gier, ok? Pacjent: Jasne. Terapeuta: Czy grasz tyle samo lub mniej, co inni? Pacjent: Raczej nie. Terapeuta: Czy ktoś z rodziny miał do Ciebie pretensję o granie? Pacjent: Tak. Terapeuta: Czy potrafisz przerwać granie po jednej misji? Pacjent: No... nie. Terapeuta: Czy zdarza ci się grać przed południem? Pacjent: Tak. Terapeuta: Czy miałeś problemy w pracy z powodu grania? Pacjent: Tak. Terapeuta: Czy twoje granie było powodem rodzinnej awantury? Pacjent: Tak. Terapeuta: Pytań w sumie jest kilkanaście. Czy wiesz ile punktów zgromadziłeś tylko za te, które ci zadałem? Dziesięć. Czy wiesz, od ilu zaczyna się bardzo poważny problem? Od ilu mówimy o uzależnieniu - chorobie, przez którą tracisz nad sobą kontrolę? [cisza] Terapeuta: Słucham. Wszyscy słuchamy. Pacjent [cicho]: Po dwudziestu? Terapeuta: Po pięciu.

[...]

Terapeuta: Masz dziecko? Pacjent: Tak. Terapeuta: Ile ma lat? Pacjent: Sześć. Terapeuta: Czy twoje dziecko widziało headshota? [cisza] Terapeuta: Czy twoje dziecko widziało headshota? Pacjent: Tak. Terapeuta: Dlaczego nie wyłączyłeś gry, kiedy obok było dziecko? Pacjent: To była horda, dwudziesta trzecia fala. Grałem z kumplami, nie mogliśmy przerwać, nigdy nie zaszliśmy tak daleko. Żona wyszła, poza tym mamy małe mieszkanie. Terapeuta: I twój mały synek oglądał "Gears of War"? Headshoty? Ryki locustów? Pojedynki na piły przy lancerach? [cisza] Terapeuta: Wierzysz, że to, co widzi, ma wpływ na jego obecne i przyszłe życie? Pacjent: Tak.

[...]

Terapeuta: Przykro mi. [Pacjent szlocha] Pacjent: Ale, ale, ale... przecież na pewno można jakoś powoli, prawda? Że na przykład najpierw przestanę grać na najwyższych poziomach trudności? To masterowanie zabiera mi czas, serio. Jeśli na przykład w Guitar Hero będę grał tylko na medium, to to mi w ogóle nie będzie zabierać czasu. Bo tam wszystko zawsze robię na pięć gwiazdek. Terapueta: Terapia ma być skuteczna. Najpierw przez dwa tygodnie nie będziesz grał w ogóle. Potem damy ci na weekend konsolę i zestaw gier. Możesz grać, ile chcesz. Potem dwa tygodnie przerwy. Potem dostaniesz dwie konsole, 50-calową bravię, zestaw 7.1 Bang & Olufsen i komplet gier, większość przedpremierowych, między innymi Splinter Cell: Conviction i Mass Effect 2. Pacjent: Tylko na weekend? Terapeuta: Tak. I przez ten weekend nie będziesz mógł dotknąć tego sprzętu. Pokażesz nam i swojej żonie, która zapłaciła za terapię, że jesteś zdrowy. Pacjent: Ale to tylko zabawa, głupia gra, piksele, nie możecie mi tego zabronić! Możecie mnie za to pocałować! Terapeuta: Możemy, ale nie chcemy. A zerwanie terapii będzie kosztowało majątek. Taka jest umowa. Pacjent: Kłamiesz! Kłamiesz! Nie wolno wam!

Niestety nie wiemy, jakie były dalsze losy Pacjenta i czy oparł się pokusie Sama Fishera, którego nam dopiero co zły Ubisoft przesunął na przyszły rok. Nie wiemy też, czy doczekamy się swoich spotkań Anonimowych Graczy, terapii odwykowych, programowalnych przez żony przystawek do konsol z wyłącznikiem czasowym, specjalnych rządowych programów i billboardów z hasłem "Sprawdź, czy Twoje granie jest bezpieczne". Zobaczymy. Fakt faktem, że kiedy się czyta objawy uzależnienia od alkoholu na stronie kampanii "Wyhamuj w porę" i wstawia tam granie, parę rzeczy jest niepokojących. Podobnie przy rozwiązywaniu wymienionego wyżej Michigan Alcoholism Screening Test. W końcu kto z czystym sumieniem powie, że nigdy nie miał wyrzutów sumienia, bo grał za długo; że nie miał scysji rodzinnych; że się nie wkręcił, że trzeba zagrać "chwilę", żeby upuścić trochę stresa; że nie zawalił przez granie spotkania, szkoły czy roboty. Ja zdałem sobie sprawę, że mogę mieć problem, kiedy po skończeniu Assassin's Creed, poświęciłem dziesięć minut na napisy końcowe. Nigdy tego nie robię, wracam do menu albo wyłączam konsolę. Chyba, że wiem, że - tak jak w Modern Warfare - po napisach jest coś jeszcze do zrobienia. Ale w AC zrobiłem to tylko po to, żeby dostać osiągnięcie i 50 punktów gracza.

Zygmunt Miłoszewski

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)