Gra na poranek: Cursed Treasure
Niedawno zorientowałem się, że dotychczas nie napisałem w porannym cyklu o żadnej flashowej grze z rodzaju tower defence. A przecież to jeden z moich ulubionych gatunków! Na szczęście pojawił się Cursed Treasure: Don't Touch My Gems i mogę nadrobić karygodną zaległość.
07.05.2010 | aktual.: 08.01.2016 13:54
Prawda jest taka, że po skończeniu, to jest zaledwie pokonaniu finałowej planszy, GemCraft Chapter 0 sądziłem, że długo jeszcze nikt nie będzie mógł powiedzieć czegoś nowego w temacie wież i wieżyczek. A gdy nie można powiedzieć nic odkrywczego, to wtedy przychodzi czas na syntezy - takie jak CT:DTMG właśnie.
Jak każda dobra gra Cursed Treasure jest równie przystępny dla początkujących graczy, co pozostawiający pole wyboru dla bardziej zaawansowanych strategów. Rodzaje wieżyczek są zaledwie trzy, ale myk polega na tym, że każdy typ został przyporządkowany określonemu terenowi: legowisko orków można umieścić jedynie na trawie, kryptę na śniegu, a świątynie na skałach itd. Dodatkowo na planszach znajdują się specjalne miejsca, w których można ustawić dowolną wieżyczkę.
Wieże oczywiście zdobywają doświadczenie, dzięki czemu można je ulepszać, a po osiągnięciu trzeciego poziomu gracz staje przed wyborem, w którą stronę wyspecjalizować dany obiekt: lepiej aby świątynia rzucała osłabiającą aurę, czy też może zalewała znajdujących się w pobliżu przeciwników gorącą lawą?
Zgodnie z najnowszymi trendami, za przechodzenie kolejnych plansz gracz nagradzany jest punktami doświadczenia, które może wydać na talenty specjalizujące go w jednej z trzech ścieżek - można więc zostać ekspertem od jednego typu wież, albo kimś znającym wszystko po trochu.
Cursed Treasure to gra dojrzała - nie pcha gatunku do przodu, ale sięga z najlepszych dokonań poprzedników dostarczając masę zabawy. Szczęśliwie też, składa się z jedynie 15 poziomów, dzięki czemu nie ma ryzyka, że ponownie wpadną w otchłań równą GemCraftowi.