Głupki z kosmosu (druga opinia)
Krzysztof Kupczyk
Głupki z kosmosu, (w oryginale: Stupid Invaders) to jedna z najbardziej oczekiwanych gier tego roku. Powodem całego zamieszania był między innymi fakt, że gatunek gier przygodowych przechodzi kryzys, więc każdy tytuł witany jest z entuzjazmem. Głupki z kosmosu już w zapowiedziach prezentowały się świetnie, pokazując graficzny przepych i ciesząc oczy wspaniałą animacją. Nie ma także co ukrywać, że w ostatnim czasie mniej ambitne podejście do rozrywki zyskało ogromną popularność, czego przykładem są choćby niektóre polskie seriale. Głupki z kosmosu wstrzeliły się idealnie w panujące zapotrzebowanie, jednak nawet gdyby go nie było, gra z szurniętymi kosmitami w roli głównej i tak zdobyła by popularność.
Głupki to typowa przedstawicielka gatunku gier przygodowych. Możemy więc nakazać kosmitom uruchomić jakieś urządzenie, przyjrzeć się wybranemu przedmiotowi, przechodzić z lokacji do lokacji oraz oczywiście zbierać przedmioty. Nie jest tego dużo, zwłaszcza jeśli przypomnieć sobie starsze gry, gdzie różnych komend było czasami nawet kilkanaście. Dodatkowo, jeśli jakiegoś przedmiotu można użyć, kursor odpowiednio zmienia swój kształt, sugerując sposób działania. Zebrane przedmioty gromadzimy w (bardzo pojemnej) kieszeni, gdzie niektóre z nich możemy łączyć ze sobą uzyskując ciekawe i praktyczne kombinacje. Tyle na temat nawiązania do ogólnych zasad gatunku, cała reszta gry odcina się od schematów tak bardzo jak to tylko możliwe.
Osoby dramatu
Pod opiekę dostajemy niesforną gromadkę pięciu kosmitów. Na skutek nieszczęśliwego wypadku, muszą oni awaryjnie lądować na Ziemi. Zanim statek zostanie naprawiony, stworki ukrywają się w opuszczonym domu na przedmieściach miasta. Kiedy jednak nadchodzi upragniona chwila ipojazd jest już gotowy do drogi, w domu pojawia się łowca kosmitów, Bolok, pracujący na zlecenie szalonego doktora Sakarina i zamienia czterech z pięciu przyjaciół w kostki lodu, celem przewiezienia do laboratorium, gdzie poddani zostaną bolesnym eksperymentom. Z obławy udaje się wymknąć tylko kosmicie o dźwięcznym imieniu Bud. Problem polega jednak na tym, że Bud to SKOŃCZONY IDIOTA. W tym momencie do akcji wkracza gracz. Musi pomóc Budowi uwolnić kompanów i bezpiecznie odlecieć do domu. O ile to pierwsze zadanie można zrealizować dosyć sprawnie, to powrót na rodzinną planetę nie będzie wcale prostą sprawą. Nic więcej nie zdradzę, aby nie psuć zabawy. Jak wspomniałem, kosmitów jest kilku: Etno to przywódca całej grupy, jest opanowany i zawsze wypowiada się autorytatywnym tonem. Candy to mały zielony glut, który chyba jako jedyny obcy w galaktyce, chce poddać się operacji zmiany płci. Georgius to niebieskoskóry żarłok, który gdyby nie wygląd kosmity mógłby z powodzeniem zostać prezesem jakiejś dużej firmy. Wystarczy spojrzeć jaki ma wyraz twarzy kiedy jedzie windą... Stereo to dwugłowy kosmita o dwóch głosach, z głowami pełnymi niepotrzebnych informacji. No i na koniec zostaje jeszcze pomarańczowy niczym owoc południowy Bud, maniak telewizji z mózgiem wielkości rodzynka. Podczas przygody będziemy mieli okazje pokierować poczynaniami każdego z nich, a kiedy taka zwariowana gromadka trafia na ziemię, możemy być pewni, że będzie śmiesznie. Świat w którym przyjdzie spędzić nam te kilka dni, też nie należy do najnormalniejszych. Na porządku dziennym są gadające ptaki, ryby oglądające telewizję i tym podobne sceny. Gra wyglądem nawiązuje do takich klasyków gatunku jak Day of the Tentacle czy Sam & Max Hit The Road (najlepsze przygodówki wszechświata - RooS). Teraz kilka słów o samej rozgrywce. Głupki z kosmosu stara się zerwać z wszelkimi konwenansami, zarówno w obrębie gatunku przygodówek, jak i tego z czym mamy do czynienia na ekranie. Nadal do rozwiązania dostajemy kilkadziesiąt zagadek różnego typu, począwszy od prostych zadań typu „znajdź przedmiot i użyj go”, po typowe łamigłówki logiczne. Po raz pierwszy spotkałem się jednak w grze przygodowej z sytuacją, gdzie bohater może zginąć (kilka lat temu nie było to rzadkością - RooS). Jeden nieuważny ruch i nasz kosmita ląduje w wiadrze z kwasem lub spada na twarz z dużej wysokości. O dziwo, takie sytuacje nie powodują u gracza frustracji, co więcej, są tak śmieszne, że chciało by się je oglądać jak najczęściej. Kolejną innowacją, wynikającą z wprowadzenia możliwości uśmiercania kosmity jest alternatywne używanie przedmiotów. W standardowej przygodówce przedmiot daje się użyć, lub nie. W”Głupkach” natomiast niektóre rekwizyty można wykorzystać w innych miejscach niż jest to przewidziane w scenariuszu lub nawet tam gdzie trzeba, jednak bez odpowiedniego przygotowania kończy się to zazwyczaj spektakularną śmiercią bohatera. Pod koniec gry na przykład, musimy zejść na dno wielkiej jamy. Używamy w tym celu węża ogrodowego. Wszystko do siebie pasuje, jednak efektem naszego działania jest kosmita rozpłaszczony niczym placek na betonie. Należy więc poszukać przedmiotu którym można by było przyciąć naszą „linę” aby nie była za długa. Takich sytuacji w grze jest sporo i to właśnie one wprowadzają ten klimat który przez kilkanaście godzin rozgrywki każe nam zadawać sobie pytanie: „Uda się, czy nie?”. Same zagadki nie należą do najtrudniejszych lecz są logicznie ze sobą powiązane, a główna trudność polega raczej na pokonywaniu długich odległości między miejscem gdzie znaleźliśmy przedmiot, a tym w którym mamy go użyć.
e problemy okazało się, o dziwo, właśnie logiczne myślenie. Czasami trzeba rozwiązać jakąś zagadkę, innym razem połączyć ze sobą dwa przedmioty itd. Jest to o tyle proste, że autorzy postanowili nie zarzucać gracza dziesiątkami przedmiotów z których każdy musi być gdzieś wykorzystany. Część rzeczy po prostu okazuje się niepotrzebna lub pozostaje jedynie pretekstem do pokazania śmiesznego przerywnika filmowego. Warto też wsłuchiwać się w dialogi, często bowiem zawierają one podpowiedzi. Drugą zasadniczą zmianą jest to, co widzimy na ekranie. Kosmita jak ogólnie wiadomo, jest istotą, której wszelkie ziemskie konwenanse nie obowiązują. Nie ma więc żadnych oporów psychicznych przed zabiciem Świętego Mikołaja lub zbezczeszczeniem zwłok. Jest to także jedyna znana mi przygodówka, w której bohaterowie rzucają przysłowiowym „mięsem”, a na każdym kroku napotykamy podteksty seksualne lub słone dowcipy. Chociaż więc gra przeznaczona jest dla wszystkich, to tylko starsze osoby będą umiały docenić zabawność niektórych sytuacji. Jak pewnie zdążyliście się zorientować, gra pełna jest czarnego humoru, z drugiej strony jednak otrzymujemy do degustacji całą gamę prześmiesznych gagów i dowcipów sytuacyjnych rodem z najlepszych filmów rysunkowych.
Scenografia
Grafika w Głupkach z kosmosu jest tak ważnym elementem, że zdecydowałem się poświęcić jej cały rozdział recenzji. Grając nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że oglądam film rysunkowy. Tła i animacje stoją na najwyższym poziomie i spokojnie mogą się równać z tym co widzieliśmy chociażby w znanym filmie Disneya Toy Story. Kamery poustawiane są w najróżniejszych miejscach, prezentując akcję z zawsze ciekawej perspektywy. W wielu grach animacje ukazujące bohatera przechodzącego z miejsca na miejsce po kilku chwilach zazwyczaj zaczynają się nudzić. Zdecydowanie nie można tego powiedzieć o filmach jakie widzimy w ”Głupkach...”. Czasami zdarzają się wpadki, na przykład kosmita schodzący po stopniach, których nie ma na ekranie. Na szczęście wspaniała kolorystyka, wielowarstwowe, animowane tło i dopracowanie prawie wszystkich, najdrobniejszych szczegółów rekompensują te dosłownie kilka graficznych „buraków”. Czego innego zresztą można by się spodziewać biorąc pod uwagę fakt, że gra zajmuje aż cztery kompakty? Przed rozpoczęciem instalacji możemy zdecydować, czy chcemy skopiować na dysk tylko część, czy całą zawartości czterech płyt. Polecam zdecydować się na tą drugą opcje. Wygospodarowanie 3GB wolnego miejsca na dysku docenimy, gdy podczas gry nie będziemy musieli „żonglować” płytami. O grafice można by napisać jeszcze wiele ciepłych słów, jednak skończę już ten temat, gdyż napisanie kolejnego tysiąca słów i tak nie oddało by wyglądu chociażby jednej klatki animacji jaką zobaczyłem grając w Głupki z kosmosu
„Ideał?”
Dla zasady muszę wspomnieć o dwóch rzeczach: polskiej lokalizacji oraz niedoróbkach. Niestety jak to często bywa, te dwa elementy częściowo będą się ze sobą pokrywać. Już na początku okazało się, że spolszczenie gry nie jest całkowite: wszelkie opcje w menu są po angielsku. Nie przetłumaczono przerywników filmowych oraz kilku zdań z dialogów, czasem więc postacie mówią „po obcemu”. W takim wypadku nie pomogą nawet podpisy które też kilka razy udało mi się przeczytać po angielsku. Odniosłem też wrażenie, że sample z mową musiały mieć odpowiednią długość, po przekroczeniu której zdania są ucinanew połowie. Wiem, że nie są to duże wady, jednak biorąc pod uwagę całość programu, wyglądają one niczym ciemne chmurki na słonecznym, letnim niebie (i przez to obniżają ogólną ocenę). Z „buraków” nie związanych już z lokalizacją mogę wymienić skłonność gry do „wieszania się na twardo” na co jedynym ratunkiem pozostaje nadal nieśmiertelny guzik „reset”. Pod koniec przygody odniosłem wrażenie, że kilka filmików „wyleciało” z fabuły. Po prostu w jednym miejscu nasi bohaterowie stoją sobie spokojnie w jednym miejscu a chwilę później są już w zupełnie innym. Jak się tam znaleźli? Mnie nie pytajcie. Czyżby twórcom zabrakło czasu? (Lub miejsca na kompakcie?).Poza wspomnianymi przeoczeniami, oprawa dźwiękowa lokalizacji jest bardzo dobra. W nagrywaniu głosów postaci uczestniczyli między innymi aktorzy występujący w naszych rodzimych serialach komediowych. Głos łowcy Boloka, który usilnie stara się naśladować ton wymowy Bogusława L. po prostu zwalił mnie z krzesła. Autorzy lokalizacji nie ograniczyli się jedynie do mechanicznego tłumaczenia angielskich zwrotów i poszli o krok dalej wplatając w dialogi polskie dowcipy i odwołania do rodzimej kinematografii.
Finał
Głupki z kosmosu to gra, na którą warto było czekać. Większość przygodówek po ukończeniu gry można ją już tylko odłożyć na półkę, jednak ”Głupki...” mają nad innymi tytułami tę przewagę, że chce się ją włączać ponownie aby nacieszyć oczy i zaśmiać się do łez oglądając profesjonalnie wykonane i prześmieszne przygody niesfornych kosmitów. Wbrew temu co mogła by sugerować kolorowa grafika i miłe postacie, nie jest to jednak gra dla najmłodszych graczy, także ze względu na poziom trudności. Chociaż gatunek gier reprezentowany przez ”Głupki...” przechodzi kryzys, mam nadzieję, że już niedługo będziemy świadkami renesansu gier przygodowych. Oby wszystkie były tak dobre jak Głupki z kosmosu!