Giants (druga opinia)
Przepis na hit. Bierzemy kwartę środków halucynogennych, dolewamy pół litra czarnego humoru, mieszamy. Po stwardnieniu skrapiamy wszystko świeżym mięsem ociekającym posoką. Na koniec trzeba jeszcze całość wytłoczyć i wysłać do sklepów. Hit murowany. Czy czujecie to, co ja? W sklepach pojawiła się Giants: Citizen Kabuto .
18.11.2003 | aktual.: 08.01.2016 13:09
Giants (druga opinia)
Lusiek
Przepis na hit. Bierzemy kwartę środków halucynogennych, dolewamy pół litra czarnego humoru, mieszamy. Po stwardnieniu skrapiamy wszystko świeżym mięsem ociekającym posoką. Na koniec trzeba jeszcze całość wytłoczyć i wysłać do sklepów. Hit murowany. Czy czujecie to, co ja? W sklepach pojawiła się Giants: Citizen Kabuto .
Giants: Citizen Kabuto ujrzała światło dzienne. W Polsce ma okazję zrobić niemałą furorę w ramach projektu Extra Gra oferującego dwa krążki wypełnione po brzegi akcją po śmiesznie niskiej cenie 29.90 zł. Zapowiada się smakowity kąsek dla wszystkich wielbicieli gier zręcznościowych. We wstępie przygotowałem mały żart kulinarny, mówiący, wydawać by się mogło, o rzeczach oczywistych. Jednak niewiele ukazuje się ostatnio gier, które by posiadały wszystkie wymienione składniki. Pojawiają się arcyrealistyczne, piękne graficznie shootery, mroczne strzelaniny typu „Devil Inside” czy „Alice” oraz rozmaite zręcznościówki dla dzieci. Jednak dawno nie bawiłem się grą nacechowaną ironicznym dystansem wobec wytworzonego świata, a jednocześnie oferującą potężną dawkę ostrej akcji. Ostatnią taką grą była chyba osławiona MDK i jej sequel. Giants to klasyczna strzelanina, zręcznościówka, w której konieczny jest szybki refleks, strategiczne myślenie i instynkt walki. Autorzy zaoferowali graczom dwa tryby jej prowadzenia: widok z perspektywy bohatera (First Person Perspective) lub obserwacja akcji zza jego pleców. Lecz tego nie muszę chyba nikomu tłumaczyć, widać wszystko na screenach. Jak na grę akcji, wymaga od gracza nauczenia się całkiem sporej ilości klawiszy, gdyż sterowanie każdą z biorących udział w grze ras rozwiązano nieco inaczej.
Trzy nacje, trzy gry
Giants: Citizen Kabuto rozgrywa się na rajskiej wyspie Plant Moon (notabene tak brzmi nazwa producenta). Słoneczko świeci, ptaszyska latają, dookoła pasą się Vimpy. Spostrzegawczy już zauważyli, że to nie Ziemia. Zbliżenie na błękitne niebo. Pojazd kosmiczny ma kłopoty. Ktoś przyczepił się do kokpitu pilota i usiłuje dostać się do środka waląc pięścią w pancerne szkło. Dostać? Poprawka, osobnik w skafandrze pilota próbuje za wszelką cenę wyskoczyć przeklinając partnera, który przyciął go włazem. Nie muszę chyba dodawać, że cała historia kończy się wielkim BUM! Ten w skafandrze to Baz. Dokonał właśnie odkrycia nowej planety dla podróżującej w kosmosie rasy Meccsów. Teraz musi dowiedzieć się, jak do licha można się stamtąd wydostać. Meccsowie przypominają ludzi. Ich uzbrojenie składa się z rozmaitych odmian plującej ogniem stali, różnego rodzaju gadżetów i plecaka odrzutowego, który umożliwia wykonywanie całkiem sporych powietrznych susów. Masę rozrywki dostarczyła mi szczególnie strzelba snajperska pozwalająca na likwidowanie wroga bez ujawniania swej obecności. Warto wymienić jeszcze urządzenie maskujące gotowe zamienić nasz oddział w krzaczki oraz zdolność budowania baz. Kolejna rasa to „Sea Rippers” (morskie rozpruwacze): wywodzące się ze słonych głębin wiedźmy, których bronią jest magia, zaklęcia i uroki. Wyglądają na eteryczne istoty, lecz nie należy dać się zwieść, w swej walce o opanowanie wyspy są bezlitosne i posługują się pomocą zniewolonych stworzeń. Mowa tu o robalopodobnych istotach, których zdolność poruszania się pod ziemią umożliwia im podążanie za przeciwnikiem niemal wszędzie oraz o humanoidalnych cyklopach, wyposażonych w nowoczesną broń palną. Gracz kieruje poczynaniami córki głównodowodzącej wiedźm o imieniu Delphi, która nie popiera agresywnych metod matki. Kabuto. Ten gigantyczny potwór został stworzony przez morskie wiedźmy w celu ochrony ich interesów na lądzie. „Niemowlak” urósł, usamodzielnił się i obrócił przeciw swym paniom. Jego zasadnicza siła leży w gigantycznym wzroście (chodzący Pałac Kultury...) i wytrzymałości. Posiada jednak specjalne zdolności, do których należy umiejętność strzelania we wrogów kolcami, możliwość znoszenia jaj i regeneracji ran przez pożywianie się chwytanymi wrogami. Z początku wcielamy się w Kabuto o wzroście zaledwie 10 metrów, by w miarę pożerania wrogów rosnąć w siłę. Bestia potrafi wykonywać też gigantyczne, kilkusetmetrowe skoki, oraz biegać z ogromną prędkością. Kto oglądał nową wersję Gozilli, natychmiast dostrzeże analogie.
Pozostało liczyć dni
Tak w skrócie wygląda obraz konfliktu. Wszyscy przeciw wszystkim. W samym środku walk żyją karłowaci mieszkańcy wysp - Smarties. Teraz czas na dobrą wiadomość: grać można każdą z ras, każdy na własnej skórze odczuje plusy i minusy walki po przeciwnych stronach barykad. W rozbudowanej jak na grę zręcznościową sferze fabularnej, pełnej przezabawnych gagów, w których szczególnie komicznie wypadają Meccsowie z ich angielskim akcentem i cwaniackim podejściem do życia, dowiemy się, jak los trzech walczących stron splótł się ze sobą w tym rajskim świecie. Na tym nie skończy się zabawa, gdyż dla posiadaczy szybkich połączeń z Internetem lub użytkowników sieci lokalnych gra oferuje także tryb rozgrywki wieloosobowej. Grafika jest mocną stroną produktu Interplay'a. Oprócz pieczołowicie zrealizowanych postaci (3D oczywiście), urzeka cudowna, bajkowa kolorystyka. Wszystko dosłownie mieni się od barw. Na szczególne uznanie zasługują efekty świetlne (np. powidoki pojawiające się w naszym wizjerze, gdy patrzymy prosto w słońce). W pierwszej chwili trudno mi było uwierzyć, że w tak bajkowym środowisku może wrzeć wojna. Wiele czasu spędziłem podziwiając możliwości kilkustopniowego zbliżania widoku. Nie jest to, niestety, płynny zoom znany z MDK , gra oferuje „zaledwie” pięć jego stopni. To jednak wystarcza. Przeciwnicy, walka, akcja, grafika - jak dotąd standard. Cóż zatem czyni Giants strzelaniną wyjątkową? Przede wszystkim czarny humor znany z MDK i ogromna grywalność. Przechodząc kilka misji, nieraz zarykiwałem się ze śmiechu obserwując „miłosne” perypetie bohaterów (tak, tak, pojawią się i romanse). Na każdym kroku dzieje się coś fascynującego. Na początku bawiła mnie sama zabawa odrzutowym plecakiem Baza, potem zacząłem dostrzegać piękno otaczającego świata. Ledwo przywykłem do sposobu sterowania bohaterami, programiści z Planet Moon wprowadzili konieczność dowodzenia oddziałem, stopniowo pojawiały się nowe opcje gry, ciągle nowe wyzwania. Zdaję sobie sprawę, że tak naprawdę niewiele tu bezwzględnych innowacji. Jednak gra zdecydowanie wyróżnia się spośród dostępnych produkcji wykonaniem, ładunkiem akcji i zawartym w niej poczuciem humoru. Oczywiście, posiada też wady. Poszczególne misje, choć nie sposób wypełnić ich bez dużych zdolności manualnych, mogłyby wymagać nieco więcej inwencji, są też miejscami zbyt proste. Nie zadziwia też inteligencja komputerowych przeciwników, którzy często nie potrafią wykorzystać trzymanych w rękach pistoletów. Dla mnie Giants jest hitem. Jestem przekonany, że nie przejdzie nie zauważona. Jeśli nie z powodu urzekającej grafiki, z pewnością dzięki potężnej dawce humoru i grywalności. Nie co dzień twórcy oferują nam nie jedną, a trzy gry w jednej. Każdy, kogo wciągnął Alien vs Predator poczuje to samo zafascynowanie odkrywaniem możliwości trzech ras bohaterów Giants: Citizen Kabuto . Dla wszystkich coś się znajdzie. Potężne giwery dla fanów krwawej jatki, ciche karabiny snajperskie dla zwolenników „mokrej roboty”, odrzutowy plecak, pola siłowe i inne bajery dla lubiących gadżety. Nie jestem zwolennikiem strzelanin, preferuję klasyczne RPG. Jednak Giants wciągnęło mnie jak żadna inna gra od kilkunastu już tygodni. Ma po prostu to „coś”. Co ja tu zresztą robię, już dwie godziny mógłbym grać! P.S. I co jeszcze ważniejsze - gra kosztuje 29,90 złotych!