GenkiBowl VII, czyli bardzo krwawe reality show
Z DLC do Saints Row: The Third jest trochę jak z sytuacją, gdy wracamy do jakiegoś ulubionego miasta tylko po to, by odwiedzić te same miejsca. Niby dalej jest tak samo pięknie, ale człowiek chciałby zobaczyć jednak coś nowego.
W Steelport spędziłem sporo godzin. Po skończeniu obiecałem sobie, że jeszcze tam kiedyś wrócę. Pretekstem do tego miał być najnowszy dodatek, „GenkiBowl VII”. Odwiedziny okazały się niestety dość krótkie i nie pokazały właściwie nic nowego. Nie zrozumcie mnie źle, „GenkiBowl VII” nie jest kiepski. Jeżeli, tak samo jak mi, największą przyjemność sprawiała Wam niczym nieskrępowana destrukcja, to tutaj poczujecie się jak w domu. W końcu „sponsorem” całego wydarzenia jest znany ze swoich chorych i brutalnych pomysłów profesor Genki. Tutaj pojawia się mój największy zarzut - Volition z braku czasu lub kreatywności postanowił wziąć znane nam już tryby, pozmieniać ich nazwy, ogólną kosmetykę i wydać jako coś zupełnie nowego.
Pierwszy tryb, w który przyjdzie nam zagrać, nazywa się Apocalypse Genki. Jest to nic innego jak Genki's Super Ethical Reality Climax z nieco zmienionym wystrojem wnętrza, po którym przyjdzie nam biegać. Przypomina on teraz dżunglę. Jest zdecydowanie bardziej rozbudowany, ma dużo więcej ślepych zaułków i łatwiej się w nim zgubić. Reszta pozostaje dokładnie taka sama, czyli „znajdź drzwi w określonym czasie”.
Kolejny tryb to Super Ethical PR Opportunity, czyli Escort. Różnica polega na tym, że naszym pasażerem jest sam profesor Genki, którego musimy dowieźć na nagranie jego programu, unikając wścibskich paparazzi i mordując niezliczone ilości przechodniów przy pomocy zainstalowanych na samochodzie miotaczy ognia. Moim zdaniem to najsłabszy z trybów.
Dużo lepiej prezentuje się za to Sexy Kitten Yarnasm, przypominający Tank Mayhem. Zamiast czołgu dostajemy olbrzymi kłębek włóczki. Tocząc go, musimy zniszczyć wszystko, co się pod niego nawinie. W skrócie: to takie Katamari Damacy dla psycholi. Szkoda, że mapki, na których przyjdzie nam grać, są takie małe i nierozbudowane. To mógłby być całkiem niezły tryb, gdyby panowie z Volition trochę dłużej nad nim popracowali.
Na koniec zostawiłem sobie to, co w „GenkiBowl VII” podobało mi się najbardziej. Sad Panda Skyblazing to zupełnie nowy tryb. Nasze zadanie w nim jest dość proste - wyskoczyć z helikoptera w stroju smutnej pandy oraz, trzymając w ręce piłę mechaniczną i przelatując przez wyznaczone okręgi, dolecieć w wyznaczone miejsce. Ale to nie wszystko! Po drodze lądujemy na dachach wieżowców, po których biegają maskotki - jeśli zabijemy je piłą, zdobędziemy sporo punktów. Na trasie przelotu porozstawiano także olbrzymie balony, które oprócz punktów dają nam możliwość odbicia się i nabrania wysokości.
Werdykt
Jeżeli szukacie pretekstu do ponownego zagrania w „Saints Row: The Thrid”, to „GenkiBowl VII” nada się do tego idealnie. Każdy z trybów ma co prawda tylko dwie misje, więc jest ich w sumie jedynie osiem. Daje to zabawę na jakieś 30 minut, ale jest to dobrze spędzone 30 minut. Ponadto skończenie poszczególnych misji odblokuje nam nowe pojazdy oraz pomocników, których możemy wezwać w czasie morderczych wypadów do Steelport.
Wojtek Kubarek