Gamescom 2018: Total War: Three Kingdoms jeszcze bardziej skupia się na bohaterach
To nadal Total War, więc rewolucji się nie spodziewajcie. Ale nie ma w tym nic złego.
Demo na Gamescomie oferowało jedną potyczkę, w której przyszło mi się bronić przed zasadzką urządzoną przez wrogów. Tutaj po staremu - armia ustawiona w kolumnę marszową zostaje zaatakowana przez przeciwników ustawionych na dużo lepszych pozycjach. Strzały sypią się gęsto, a po chwili rusza na mnie ukryta w lesie piechota.
Total War: THREE KINGDOMS - Ambush of Sun Ren Let's Play
Na razie jest po staremu i na pierwszy rzut oka nie widać znaczących różnic między Three Kingdoms, a innymi odsłonami serii. Może poza tym, że walczymy w nocy i pierwszy raz w historii serii Total War cykl ten jest dynamiczny.
Jednak już chwilę później okazuje się, że przerobiono również system bohaterów. Nacisk na postaci specjalne jest jeszcze większy niż w przypadku i tak mocno skoncentrowanego na nich Total War: Warhammer. Są oni naprawdę potężni i, choć pozbawieni nadludzkich mocy (wszak to odsłona historyczna, nie fantasy), potrafią przeważyć szalę bitwy.
Total War: THREE KINGDOMS – Sun Jian In-Engine Trailer
W ogrywanym przeze mnie demie dostępnych było dwóch generałów. Pierwszy - a w zasadzie pierwsza, bo to kobieta - świetnie sprawdzała się w roli rozbijacza wrogich formacji, zadawania obrażeń obszarowych i ściągania wrogich bohaterów potężnym strzałem. Jej brat z kolei zajmował się wsparciem, a jego okrzyki bojowe dawały pobliskim jednostkom bonusy do morale czy obrony przed szarżą albo ostrzałem.
Nie bez powodu wspomniałem o fakcie, że generałowie są rodzeństwem. Więzy krwi, ale też po prostu przyjaźnie, między bohaterami grają bardzo ważną rolę w Total War: Three Kingdoms. Lubiące się postaci otrzymują dodatkowe bonusy do obrony czy zadawanych obrażeń, a kiedy jedna z nich zginie w walce, druga otrzyma chwilowe zwiększenie statystyk mające zobrazować szał, w jaki w pada po utracie bliskiej osoby.
Bohaterowie otrzymali też zupełnie nową umiejętność bitewną - mogą teraz wyzywać dowódców wroga na pojedynki. W takim przypadku postaci zbliżają się do siebie i rozpoczynają walkę 1 na 1, a nad ich głowami pojawiają się paski zdrowia pozwalające monitorować sytuację. System ten jest ciekawy nie tyle ze względu na sam pojedynek, co fakt, że można w ten sposób wiązać walką wrogich bohaterów, dzięki czemu nie będą oni siali spustoszenia wśród naszych podstawowych jednostek. Trzeba jednak uważać, bo łatwo w ten sposób stracić własnego generała, co armia odczuje dość boleśnie.
Na tym demo się skończyło i choć wszystko było bardzo zbliżone do pozostałych gier z serii, to rozgrywce brakowało większego wyzwania. W trakcie pokazu dostępne były dwa poziomy trudności - medium i hard - ale ze względu na ograniczony czas udało mi się zagrać tylko na tym pierwszym. Tylko szczerze powiedziawszy dużo bardziej przypominał on easy z poprzednich odsłon i mam nadzieję, że to po prostu kwestia lepszego zbalansowania całości. Czasu jest jeszcze sporo, bo gra ma ukazać się dopiero w 2019 roku.
Niestety prezentacja nie obejmowała mapy strategicznej, która według zapewnień deweloperów przeszła parę zmian. Na przykład zupełnemu przemodelowaniu uległ system szpiegów. Poza faktem, że będzie on dużo bardziej rozbudowany nie powiedziano jednak zbyt wiele, choć domyślam się, że skoro bohaterowie i więzi między nimi mają odgrywać istotną rolę, szpiegowanie będzie opierało się na wyszukiwaniu słabości wrogich generałów. Czy to takich wynikających ze statystyk i umiejętności, czy też z otaczających ich członków rodziny i przyjaciół.
Pokaz trwał 30 minut. Ja czekam na premierę nie tylko dlatego, że lubię serię. To pierwsza od 2013 roku (Rome II) duża historyczna odsłona. A po bądź co bądź mniejszym Thrones of Britannia bardziej ciągnie mnie do "przyziemnych" realiów, niż tych fantasy.
Bartosz Stodolny