Gamescom 2017 - redakcyjne wrażenia i podsumowania. Najlepsze gry i zapowiedzi targów. A także te najgorsze [Klub Dyskusyjny]
Gamescom 2017 dobiegł końca. Jak go oceniamy? Zarówno z Polski, jak i będąc na miejscu, w Niemczech?
Mimo wszystko targi i doniesienia chłopaków śledziłem z zaciekawieniem. Strasznie się cieszę z zapowiedzi Biomutanta - potrzeba nam więcej świeżych dużych gier. Cieszy fakt, że Detroit nie jest drugim Beyondem, Star Wars Battlefront 2 poprawia niedociągnięcia poprzednika, a Śródziemie mimo niedorzecznych pomysłów twórców wciąż okazuje się grywalne. Tegoroczny Gamescom to dla mnie taka weryfikacja zapowiedzi z ostatnich miesięcy - konkretne sygnały wskazujące, na co na jesień i na początku przyszłego roku szczególnie warto zwrócić uwagę.
To może zaskoczenia? Wspaniałą niespodzianką było Moss, ta platformówką "z myszką", którą widzieliśmy na E3. Jeżeli pełna gra do końca będzie ciągnęła tak cudowny klimat, będzie to jeden z moich prywatnych "za" technologii VR. Pozytywnie przemówiło do mnie Strange Brigade, bo nie sądziłem, że jakaś gra z zombie może mnie jeszcze wkręcić (zapowiedź gry pojawi się u nas po weekendzie). Niespodzianką był także Sonic Forces, który najwyraźniej udowodni, że nie tylko we współczesnych czasach można zrobić dobrego Jeża, ale również dwa dobre Jeże w jednym kalendarzu. Fajnie, że zagrałem w Yakuzę 6, bo w ogóle się jej tam nie spodziewałem.
Rozczarowania? Metal Gear Survive i Crackdown. Chyba nawet nie muszę tłumaczyć dlaczego. Rozczarowujące były także ceny currywursta.
A chyba nawet bardziej rodzime Phantom Doctrine. Czyli po prostu jedne z niewielu nowinek na targach. Rozczarowanie zakłada, że ma się wobec tytułu jakieś oczekiwania. Cóż, w stosunku do Crackdown 3 moje zostały już zredukowane tylko do kwestii czy ta gra kiedyś naprawdę wyjdzie. Jakość? Przeczytajcie wrażenia Patryka. Kpina.
Cieszyły mnie też rozległe, oblegane stoiska Nintendo, które pokazywały, że Wielkie N wraz ze Switchem wróciło do gry. I nawet jeśli w tym roku osób na targach było jakby mniej, to do Super Mario Odyssey zawsze był konkretny wężyk kolejki.
Na drugi skraj skali zabrał mnie za to przerażająco nijaki Crackdown 3. Far Cry 5 zasmucił powtarzalnością, ale przynajmniej nadrabiał genialnym klimatem. Żałuję też, że nie udało mi się zobaczyć mobilnego South Parka, bo niezdrowo jaram się tym tytułem. Mam wrażenie, że tegoroczny Gamescom stał różnorodnymi sequelami - w większości na szczęście równie dobrymi co poprzednicy.
A kiedy już zwróciłem uwagę na Kolonię, to przykuły ją Frostpunk i Battlefront. Pierwszy dlatego, że uwielbiam takie klimaty i gry bez upiększania rzeczywistości. Brakuje rąk do pracy? To trzeba wysłać do niej dzieciaki i trudno, przyszłe pokolenia to ocenią. Z kolei Battlefront interesuje mnie nie tylko ze względu na miłość do Gwiezdnych Wojen i brak jakiejkolwiek sensownej gry od czasów Republic Commando. Pierwsza część została mocno pokpiona przez DICE i EA, w drugiej te błędy mają się nie powtórzyć i ciekawi mnie, jak to wszystko wyjdzie.
Rozczarowanie? Xbox One X. Najmocniejsza konsola na świecie niespecjalnie ma gry, które nakłoniłyby do wydania 2100 zł na nowe pudełko. Szkoda, bo cena jest naprawdę dobra, a komputera do 4K za tyle nie złożymy.
Zobacz także:
Redakcja