Fundament growego dziennikarstwa został uszczuplony, zmarła Joyce Katz
Nie lubimy takich wiadomości. Ale powoli trzeba się do nich przyzwyczajać. To już nie jest tak młoda branża, jak nam się nadal wydaje.
Czytacie jeszcze czasopisma branżowe? Raport Tomka Kutery do dziś pozostaje w miarę aktualny (choć przecież obecna arena liczy o jednego zawodnika więcej - Pixel), naturalną koleją rzeczy było zwolnienie tempa druku w obliczu Sieci. Trudno jednak zapomnieć, skąd wszyscy piszący o grach się wzięli, czy też może - z jakich korzeni wyrośli. W Polsce starsze pokolenie wspomina dawne Secret Service lub Bajtka, moje zaś już CD-Action, Neo Plus i PSX Extreme (oraz parę innych, dużo szybciej wygasłych). Zachód, przynajmniej ten dojrzalszy, miał Nintendo Power. A Nintendo Power miało Electronic Games, pioniera growego dziennikarstwa, gdzie należy szukać wielu początków.
Założone w 1981 roku, było pierwszym czasopismem dedykowanym grom komputerowym. Jeżeli zastanawiacie się, czy oprócz tego, że byli po prostu pierwsi, zawdzięczamy im naprawdę tak dużo, zastanówcie się na przykład nad używaną przez nas terminologią. Takie określenie gatunku "shoot-em-up". Wymyślone zostało na łamach Electronic Games. Jako pierwsi pisali także recenzje gier, więc jeśli trzydzieści pięć lat później zaglądacie na Polygamię właśnie celem sprawdzenia nowej recki, czytacie również kontynuację ich dzieła. Ostatni numer pierwszej inkarnacji Electronic Games wyszedł w 1985 roku. Czasopismo próbowało wrócić w latach dziewięćdziesiątych, jednak reinkarnacja już nie wypaliła.
Założone zostało przez troje niezłych (jak na tamte czasy) szaleńców. Joyce Worley-Katz, jej męża Arniego Katza i znajomego z pracy Billa Kunkela. Ten ostatni odszedł w 2011 roku. A teraz Arni pozostaje sam na placu boju. Joyce zmarła w zeszłą sobotę w wieku 76 lat. Od zawału, który miała w maju tego roku, cierpiała już na przewlekłe problemy zdrowotne. Dziennikarka spędziła ostatnie 25 lat organizując tematyczne zloty fanzinowców w Las Vegas. Była pierwszą kobietą w tej branży, która nie wstydziła się przyznawać do gier. To samo w sobie jest godne podziwu.
Jeżeli interesują Was podobne wykopaliska, cały oryginalny rzut Electronic Games jest dostępny w elektronicznej formie pod tym adresem. Kawał dobrej historii. I wygląda nawet przyzwoicie, zwłaszcza gdy porównać do działu kodów z pierwszego Ekstrima. Nie, to żadne szyderstwo. Uwielbiam moją kolekcję starych czasopism, nawet jeśli zaczynały z ultragarażowego poziomu. Aż sobie pójdę zerknąć, czy mają się dobrze.
Adam Piechota