Forza Street, czyli nowe „wyścigi” Microsoftu, jest darmowa i wkrótce trafi też na sprzęty mobilne
A do tego krzyczy „Oto nasza dziwna odpowiedź na Need for Speed: Underground!”.
16.04.2019 07:00
Okej, wzięło mnie to z zaskoczenia, przyznaję, bo marcowego przecieku nie potraktowałem serio. A tutaj bach - flagowa seria Xboksa bez wersji na Xboksa, wypuszczona z przyczajki, do tego darmowa. Oto Forza Street. Prawdopodobnie największa kompromitacja Microsoftu w tym roku. Owszem, zwiastun zapowiada niesamowite atrakcje rodem z szóstej generacji konsol i szczytowej popularności street racerów, czyli tych wszystkich growych kopii pierwszej trylogii „Szybkich i wściekłych”. Ale potem wgryzamy się dalej. Coś zaczyna śmierdzieć. Bardzo brzydko śmierdzieć.
Forza Street - Announce Trailer
Bo widzicie, Street to Forza wyłącznie z nazwy. Tak naprawdę produkcja Electric Square była zwykłą mobilną ścigałką w modelu free-2-play o tytule Miami Street. Ktoś gdzieś poczuł potencjał finansowy, przeliczył, czy taka zagrywka nie odsunie za bardzo fanów, i bez chwili zamysłu w miejsce „Miami” wrzucił „Forzę”. To nic, że marka od lat pielęgnowana jest jak najważniejsze IP na wyłączność giganta z Redmond, to nic, że pod nią podpisują się dwa najdoskonalsze zespoły w gatunku. To nic, że wychodzi co roku, na zmianę serwując „poważne” Motorsporty i arcade’owe Horizony. To wszystko nic. Teraz mamy trzecią podserię. Mobilną. Nadal bez wersji mobilnej, bo ta nadjedzie „wkrótce”.
Powiedzmy, że nudzi Wam się nieprzeciętnie, więc ze sklepiku Microsoftu pobieracie „nową Forzę”. Spodziewaliście się tradycyjnych wyścigów? Gdzie tam. Zbieranie pieniążków, losowanie samochodów, grindowanie umiejętności oraz nagrody za codzienne logowanie. A do tego „filmowa” rozgrywka, w której należy tylko kliknąć odpowiedni przycisk przy zakrętach, wyprzedzaniu lub momentach odpalenia dopalacza. Takie QTE w sosie z nielegalnych wyścigów. Serio.
I co my mamy teraz zrobić? Powinniśmy nagle zmienić cały polyharmonogram i zlecić komuś recenzję ewidentnego crapa tylko dlatego, że ktoś go siłą wepchnął do cudownej tak ogólnie marki? Panie Microsoft, wstydź się pan. Nawet jeśli tak zrobimy.