Fatalny start LawBreakers na PC
Ponad 1000 pozytywnych recenzji na Steamie i... malutko graczy.
10.08.2017 12:31
Pisząc, że nowa gra Bleszinskiego potrzebuje sukcesu w trakcie ostatniej otwartej bety, nie tego się spodziewałem. Wcześniejsze testy przyciągnęły zastraszająco małą liczbę graczy, sytuując popularność darmowego grania w Lawbreakers w okolicach Battleborn. Okazało się jednak, że przedpremierowa otwarta beta zainteresowała ich jeszcze mniej.
Premiera za nami i jest tylko gorzej.
Piękne umysły z GitHyp podliczyły dane ze Steama i ogłosiły, że zainteresowanie grą jest o ponad połowę niższe niż jej betą. Niższe zainteresowanie oczywiście można zrozumieć, bo beta była darmowa, a pełna gra kosztuje 30 euro. Ale kilka dni po premierze to zwykle czas największej popularności gry, choć trzeba pamiętać o wyjątkach jak Rainbow Six: Siege.
Bleszinski przegrywa więc z tytułem, który jest uniwersalnie uznawany za sprzedażową pomyłkę, co przyznaje nawet prezes Take-Two. I trudno tu ratować sytuację wspominając o tym, że oprócz PC, gra wyszła też na PS4. Marketing sprzedawał LawBreakers jako pecetowy tytuł. Nawet jeśli - co poświadczam - na konsoli gra się wybornie.
Kiepskie liczby LawBreakers są o tyle niepokojące, że gracz inwestujący pieniądze w strzelaninę musi brać pod uwagę stan gry. Rozgrywką jestem zauroczony, ale gdybym miał płacić za nią swoimi (a nie redakcyjnymi) pieniędzmi zakup przemyślałbym trzy razy bardziej.
Nikt nie zna przyszłości. Titanfallowi 2 też wróżono klęskę, gdy na serwerach było ledwie kilka tysięcy graczy, a jednak nigdy nie czekałem tam na mecz zbyt długo. W przypadku LawBreakers mogę powiedzieć tyle, że znalezienie kompletu zajmuje marną chwilkę. Gram na PS4 i nie miałem żadnych problemów z matchmakingiem.
LawBreakers | Skilled AF
Ale może się to zmienić jeśli nowinki nie będą dostarczane regularnie, a baza graczy nie będzie się powiększać. Na horyzoncie majaczy już przecież Destiny 2, Call of Duty czy Star Wars Battlefront 2. LawBreakers kosztuje mniej niż większość gier, ale ma to też swoją ciemną stronę. Tanią grę łatwiej porzucić...
A tak po ludzku przyznam, że po każdej fali artykułów bacznie przyglądałem się profilowi Bleszinskiego na Twitterze. Facet znany jest raczej z emocjonalnego podejścia do swoich gier. Ale trzeba przyznać, że umie panować nad sobą. Ani jednego rantu na media, środowisko, branżę. Nic. Ale w końcu będzie chyba musiał zareagować. Ciekawe czy bije się teraz z myślami, jak mogłyby potoczyć się losy LawBreakers, gdyby nie zrezygnowano z modelu free-to-play.
Maciej Kowalik