Fallout Tactis (druga opinia)

Spocznij. Misja znaleźć i zabezpieczyć wypełniona? Napotkaliście silny opór? Sprzedawca nie chciał wydać reszty... Dobrze zrobiliście, żołnierzu, ale w przyszłości nie zużywajcie aż tyle amunicji. Zapomniałem dodać, że generał też chce zagrać w Fallout Tactics. A teraz odmaszerować, zobaczymy, jak to maleństwo sprawdza się w walce i czy nasi informatorzy go nie przereklamowali...

marcindmjqtx

Fallout Tactis (druga opinia)

Lusiek

Spocznij. Misja znaleźć i zabezpieczyć wypełniona? Napotkaliście silny opór? Sprzedawca nie chciał wydać reszty... Dobrze zrobiliście, żołnierzu, ale w przyszłości nie zużywajcie aż tyle amunicji. Zapomniałem dodać, że generał też chce zagrać w Fallout Tactics. A teraz odmaszerować, zobaczymy, jak to maleństwo sprawdza się w walce i czy nasi informatorzy go nie przereklamowali...

Po dwóch częściach postnuklearnej sagi Fallout i rzucanych od czasu do czasu chwytliwych informacjach na temat części trzeciej, firma Interplay wychodzi naprzeciw wszystkim amatorom kurzu radioaktywnych pustkowi. Na szczęście nie zaserwowano graczom kolejnego dodatku w stylu cieniutkiego Heart of Winter czy kilku nowych misji typu Jagged Alliance 2.5 . Wydana niedawno gra Fallout Tactics to produkt całkowicie samodzielny. Jego fabuła zaledwie nawiązuje do obu pierwszych Falloutów . Nowa gra Interplaya nie jest produktem dającym się łatwo zaklasyfikować. Ale po kolei. Akcja, jak już wspomniałem, rozgrywa się w postnuklearnej rzeczywistości Stanów Zjednoczonych Ameryki. Oto spełnił się najgorszy scenariusz: wojna nuklearna zniszczyła wszystkie wielkie miasta, a goniące jej śladem klęski: opad radioaktywny, zniszczenia ekologiczne i zmiany klimatu zamieniły większą część kraju w ruinę. Nie ma już Stanów Zjednoczonych. Szczerze mówiąc, nie ma już niczego, co by je choć trochę przypominało. Jeszcze podczas wojny społeczeństwo uległo całkowitemu rozkładowi. W narodzie pozbawionym surowców zapanowały agresja i bandytyzm. W rzeczywistości, która wynurzyła się z nuklearnej hekatomby, te osłabione przez przemoc społeczeństwa nie mogły po prostu przetrwać. Można rzec, że kraj cofnął się do poziomu Dzikiego Zachodu. Małe, zamknięte gromady ludzkie żyją na pustyni, otoczone przez przestępców, dzikie zwierzęta oraz zmutowane, groźne stwory. Jak na Dzikim Zachodzie, jedynym prawem jest siła. A siła płynie z technologii... Tylko nieliczni przetrwali katastrofę bez uszczerbku. Do takich szczęściarzy z pewnością zliczyć można mieszkańców Schronów: ultranowoczesnych, ogromnych podziemnych skarbnic ludzi i wiedzy. Bractwo Stali jest technologicznym zakonem, wywodzącym się z jednego z ocalałych Schronów.

Bractwo Stali

Grę rozpoczynamy od wybrania jednej z dostępnych postaci lub utworzenia swego własnego herosa. Wszelkie skojarzenia z grami RPG oraz obiema poprzednimi częściami Fallouta są jak najbardziej na miejscu. Zastosowano ten sam system kreacji bohaterów, S.P.E.C.I.A.L. Kreacja postaci to chyba najważniejszy moment gry, zapewnia też masę emocji. Od wyboru zdolności i statystyk zależy bowiem w znacznej mierze charakter rozgrywki. Znamy to już z pierwszych części Fallouta : wszystkie problemy da się rozwiązać na kilka sposobów. Każdą postać charakteryzuje kilka podstawowych cech, takich jak siła, zręczność, inteligencja czy szczęście. Mają one ogromny wpływ na przebieg gry. Postać zwinna będzie poruszać się znacznie szybciej od osiłka, do swej dyspozycji będzie miała więcej punktów akcji (AP) choć może nie poradzić sobie z obsługą CKM-u czy bazooki. Inteligent z wysoką charyzmą prędzej dogada się z tubylcami, niż bez pytania spali im wioskę. Na tym kreacja bohatera oczywiście się nie kończy. Na początku gry i przy zdobywaniu kolejnych poziomów doświadczenia czeka nas rozdzielanie pewnej puli punktów między wybrane zdolności dodatkowe (np. strzelanie, skradanie się, survival). Co pewien czas możemy też wybrać kilka dodatkowych sztuczek, radykalnie „dopalających” postać. Może to być choćby zdolność lepszego skradania się, widzenia w nocy, szybszego kierowania pojazdami czy betonowy łeb. Ilość traitów, perków i innych bajerów jest tak duża, że każdy, nawet najwybredniejszy RPG-owiec wykreuje bohatera dla siebie i wczuje się w rolę. Oprócz naszej głównej postaci, naszego drugiego „ja”, którego śmierć kończy grę, do dyspozycji gracza oddano także do pięciu innych istot, z których może on stworzyć drużynę. Rekrutów można wybierać spośród kilkudziesięciu postaci. Każda z nich różni się od pozostałych, niektóre posiadają całkiem unikalne zdolności. Do swojej drużyny gracz będzie mógł wcielić nie tylko ochotników z bronionych przez Bractwo wiosek, lecz, w miarę postępów w grze, także Ghule, Deathclawy a nawet Super-mutantów. Nie muszę chyba dodawać, jakim urozmaiceniem jest możliwość wcielenia się w stworzenia tak różne od ludzi. Gracz wreszcie (!) całkowicie kontroluje prowadzoną drużynę, wydając jej rozkazy tak, jak postaci głównej. Nareszcie tylko siebie mogłem winić za błędy moich ludzi, a nie tylko wyrywać włosy z głowy na widok durnego Sulika, który mając w kaburze karabin maszynowy rzucał się na wrogów z młotem... Na stworzeniu drużyny i zarządzaniu nią kończą się obecne w grze elementy RPG. Czy to zaledwie tyle, czy może aż tyle? Z pewnością - więcej, niż oferują inne gry typu squad-based strategy, w których gracz kierując drużyną ma bardzo ograniczony wpływ na swych ludzi. W Fallout Tactics po raz pierwszy spotkałem się z sytuacją, w której w tak szerokim zakresie ingerowałem w życie podwładnych - niczym prawdziwy dowódca.

Tactics

Pierwiastek RPG-owy mamy już za sobą. Teraz czas na gwóźdź programu: taktykę. Kolejna gra z cyklu Fallout nie otrzymała drugiego członu swego tytułu bez powodu. Produkcja Interplaya oferuje dla każdego coś miłego: taktycy zadowolą się trybem walki z podziałem na tury nasze i przeciwnika, gdy na przemian z wrogiem poruszamy się i prowadzimy ogień. Komandosów za to ucieszy możliwość włączenia trybu walki na żywo, prowadzonej w czasie rzeczywistym. O ile taktyka czyni życie łatwiejszym i bardziej przewidywalnym, o tyle tryb real-time świetnie nadaje się do zastawiania pułapek, oraz walki z mniej groźnymi przeciwnikami. Uniknięto znanej z poprzednich części paranoi, gdy walka ze szczurem zajmowała całą turę, a wybicie większego ich stada trwało tyle, co potyczka z gromadą ciężko uzbrojonych mutantów. Na początku gry zaczynamy z dala od ciepłej, przytulnej bazy, z trzema towarzyszami, prostym gnatem w kieszeni i zapasem kilku sztuk amunicji. Od pierwszej misji rzuceni jesteśmy na głęboką wodę, musimy bowiem wyzwolić opanowaną przez bandytów wioskę. Nieocenione okaże się tu doświadczenie zdobyte podczas trybu treningowego, który w sposób intuicyjny i prosty uczy obsługi gry. Wielkie brawa za tutorial! Zmiany w sposobie prowadzenia walki w porównaniu z choćby Falloutem 2 , mimo, że nieliczne, są rewolucyjne. Wystarczy wspomnieć choćby o samym ukształtowaniu pola bitwy. Owszem, pozostał znany już wszystkim, izometryczny rzut. Grafika nie zmieniła się zbytnio, podwyższono jedynie rozdzielczość. Za to teraz świat wyciągnął się w górę. Niektóre z budynków, które przyjdzie nam przemierzać mają nawet po dwa piętra, ruiny miast pełne są klatek schodowych, przejść, zakamarków. Jakie to stwarza możliwości taktyczne, nie muszę chyba tłumaczyć. Jeden snajper zaczajony na wysokim budynku jest w stanie oczyścić całą okolicę i zdziałać więcej niż oddział szturmowy. Choć, jeśli preferujemy mokrą robotę, można zlikwidować przeciwnika nawet bez ujawniania się. Teraz, dzięki możliwości skradania się i czołgania, postacie z wysokim poziomem umiejętności sneak mogą z łatwością wykrywać patrole wroga i rozstawiać na jego drodze pułapki. Całkiem też różni się walka prowadzona w mieście od tej, jaka rozgrywa się na otwartym terenie lub w głębokich jaskiniach. Najmilsze informacje zostawiłem na koniec: świetnym, choć nieco mało realistycznym rozwiązaniem, jest możliwość prowadzenia pojazdów, dzięki którym znacznie zwiększa się mobilność naszych bohaterów. W grze, jak dotąd, napotkałem wojskowego Hummera, mały dwuosobowy ścigacz, transporter opancerzony i czołg T-90 z taaką dłuugą lufą. Pojazdy to wspaniały sposób na likwidację gniazd oporu wroga, snajperów strzegących ulic oraz ucieczki przed zasadzkami. Ich pancerz chroni znajdujących się w środku. Szkoda tylko, że tak mało realistycznie rozwiązano kwestię reperacji. Czołg z pancerzem naprawianym od środka? W zupełności nie przeszkadza to jednak cieszyć się rozgrywką. A skoro już mowa o zabawkach: arsenał nie zmienił się zbytnio w stosunku drugiej części Fallouta (choć teoretycznie wydarzenia znane z Tactics ją poprzedzają). Wciąż możemy forsować swoje racje za pomocą ogromnego katalogu grubo ponad stu typów broni: białej, do walki wręcz, miotanej, strzeleckiej, materiałów wybuchowych i pułapek. Brakowało mi co prawda Bozora, choć jego funkcję idealnie spełnia Gauss Minigun. Gra oferuje kilka nowych dopalających narkotyków i wspomagaczy, nowe środki ochronne. Jednak wszystkie te zmiany są głównie kosmetyczne. Kilkupoziomowe mapy rozszerzają obszar działań, powodując, że poszczególne misje zajmą graczom nawet po kilka godzin. Nareszcie położono nacisk na faktyczną przydatność umiejętności skradania się, zakładania pułapek i leczenia. Teraz oddział bez medyka nie przetrwa nawet jednej misji. Trzy pozycje prowadzenia ognia (leżąca, klęcząca i stojąca) umożliwiają urządzanie zasadzek i precyzyjny ostrzał.

wentarzu i ładowania amunicji.

Strategia? RPG?

Programiści z Interplaya i MicroForte przewidzieli dla nas 20 misji toczących się w środkowej części byłych Stanów Zjednoczonych. Celem gracza jest wypełnianie rozkazów przełożonych, awans w szeregach Bractwa, a w przyszłości, kto wie, może nawet generalskie szlify. Jak wynika z intra, Bractwo, dla którego walczymy, nie jest tym samym oddziałem komandosów, który napotkał Wybrany z pierwszej części Fallouta . Akcja gry rozgrywa się w kilkadziesiąt lat po wydarzeniach części pierwszej. Potężny sterowiec wysłany za uciekającymi siłami Super-mutantów rozbija się nieopodal ruin miasta zwanego onegdaj Chicago. Bez możliwości powrotu, muszą nauczyć się żyć w nowych warunkach, robią więc coś, za co ich ziomkowie uznaliby ich za zdrajców. Dzielą się technologią z tubylcami, w zamian za żywność i rekruta oferując lekarstwa i ochronę. I, o dziwo, nowe Bractwo Stali rośnie w siłę. Musi jednak nieustannie przekonywać do siebie tubylców, gdyż bez tego nie przebije się dalej. Wiele misji można przejść na kilka sposobów. Np. jeśli pójdziemy na łatwiznę i zabierzemy siłą Ghulom ich najtajniejszy sekret, miast obronić ich przed atakującą armią, nie przyłączą się do nas ochotnicy wywodzący się spośród tej zniekształconej rasy. Jak widać, gracz ma teraz wpływ na kształt kampanii. Niewykonanie pewnych celów misji może i doprowadzi do jej wypełnienia, lecz przełożeni mogą nie przyznać nam awansu (a więc nie dostaniemy dostępu do nowych, lepszych zabawek). Gra premiuje myślenie, odkrywczość, ciekawość. W kilku pierwszych misjach warto oprócz ślepego wykonywania rozkazów powłóczyć się po okolicy i przekonać się, ile niespodzianek mogą kryć ruiny. Uwolnieni więźniowie mogą stać się cennym źródłem informacji lub zdolnymi rekrutami. Nie mam zamiaru nikomu zdradzać fabuły i opowiadać, przed jaką mroczną siłą tym razem przyjdzie Wam stanąć. Z intra wynika tylko, że celem Bractwa jest Schron 0 - matka wszystkich Schronów, w którym ukryto przed wojną najtęższe mózgi Ameryki, aby po opadnięciu nuklearnej zawieruchy było z czym i z kim zaczynać od nowa. Jednak w pewnym momencie Bractwo dążące na południowy zachód, do Schronu 0, napotyka gnane prosto na nich siły Mutantów, Bandytów, Deathclawów, posuwające się w pośpiechu, jakby przed czymś uciekające. Zapowiada się wojna z nowym, potężniejszym przeciwnikiem. Wykonywane misje obejmą wszelkie aspekty walki: od infiltracji, szpiegostwa, rekonesansu, poprzez niszczenie zapasów i infrastruktury wroga, po opanowywanie baz. Przez długi czas, dopóki nasza drużyna nie stanie się niemal niezniszczalna, nie będziemy narzekać na nudę. Fallout Tactics nie unika trudnych tematów. Wojna to wojna. Wypełniając misje przyjdzie nam likwidować wszystko, co może stanąć na drodze do realizacji naszych celów. Jeśli nie zdołamy uratować naszego informatora z łap wroga, nie będzie on mógł przekazać danych, które ma w głowie. Jeśli cywile utrudniają pościg za zbiegiem, trzeba ich zlikwidować. Klimat gry jest mroczny i ciężki, zupełnie jak innych Falloutów . Genialnie budują go grafika zrujnowanych miasta i osiedli, które przyjdzie nam zwiedzać oraz muzyka i dźwięk. Wpływa też na niego dobór słownictwa. Język jest ciężki, żołnierski i nie pojawiają się w nim znane z Big Brothera piski, gdy padnie słowo na „k”. Gra nie stroni od trudnych tematów, napotkani ludzie rzadko darzą nas sympatią, szerzy się narkomania i prostytucja, za parę kapsli każdy gotów jest zabić każdego. To nie jest gra dla małych dzieci! Wada to, czy zaleta? Życie, moi drodzy! Fallout Tactics to też znany i kochany czarny humor. Napotykane tu i ówdzie znane już randoms, czyli losowe spotkania mogą setnie ubawić: np. ludzka fabryka energii, dostarczyciel Nuka-Coli czy „inwazja z Kanady”. Można tu trafić nawet na czterech jeźdźców post-apokalipsy narzekających: „Nikt nas już nie potrzebuje - 6 miliardów ludzi ot tak, wyparowało” oraz Wojnę mówiącego: „Jak to się nie zmieniam! Nie znacie mnie! Wyp...”.

i śmiać się z siebie i zachować dystans. Przemoc, seks, narkotyki i czarny humor czynią z serii Fallouta zjawisko niepowtarzalne.

Grać!

Czym jest Fallout Tactics ? RPG, strategią, a może pół-zręcznościówką typu Cannon Foodder ? Chyba pozostawię te rozważania innym. Dla mnie jest to przede wszystkim świetna, wciągająca gra. Już chyba od czasów słynnego UFO: Enemy Unknown nie bawiłem się tak dobrze w żadną grę typu „squad based strategy”. Nie oznacza to jednak, że Fallout Tactics jest grą doskonałą. Jak w każdej grze, wypełniane misje w pewnym momencie zaczynają się ze sobą zlewać. Na szczęście dzieje się tak już pod sam koniec gry, kiedy sama chęć jej ukończenia i zabicia głównego przeciwnika trzyma nas przy monitorze. Inną wadą Fallouta jest zbytnia liniowość scenariusza: mimo, że w kilku misjach możemy wybierać kolejność ich wykonywania, na tym kończy się nasz wpływ na ich strukturę. Zauważyłem też parę mniejszych niedociągnięć - jak choćby nieco śmieszna obsługa pojazdów podczas walk rozgrywanych z podziałem na tury czy skrajna niekiedy głupota przeciwników (niekiedy z kolei walczą znakomicie, czyżby mieli lepsze i gorsze dni?). Pozostaje też oczywiście kwestia podejścia do gry. Nie radzę traktować jej jako następcy poprzednich Falloutów . Ci, którzy oczekują klasycznej kontynuacji, mogą się bowiem szczerze rozczarować, gdyż poza systemem kreacji postaci niewiele znajdziemy tu elementów RPG czy przygodówki. Fallout Tactics jest przede wszystkim strategią. Zacytuję nasz valhallowy system ocen: „8 - gra niemal doskonała, bezbłędna, zapewniająca bardzo dużą dawkę zabawy, ale niekoniecznie przełomowa”. Idealnie określa Fallout Tactics . Ocenę podwyższam o pół punktu: za świetnie ujęty klimat, znany z innych gier cyklu, za czarny humor i pełne spolszczenie gry. Krótko mówiąc: wiele godzin świetnej zabawy, urozmaiconej i wciągającej. W dodatku - wszystko pięknie podane i zapakowane. Jeszcze jedno: za cenę 99 złotych, dostajemy nie tylko Fallout Tactics . W pudełku znajdują się także Fallouty 1 & 2 ! Takiej okazji żaden szanujący się gracz po prostu przegapić nie może.

Źródło artykułu:

Wybrane dla Ciebie

Rebel Wolves potwierdza. Dawnwalker to ich debiutancka gra
Rebel Wolves potwierdza. Dawnwalker to ich debiutancka gra
Assassin's Creed Red to potężna inwestycja Ubisoftu. Jest przeciek
Assassin's Creed Red to potężna inwestycja Ubisoftu. Jest przeciek
DualSense V2 wycieka. Czyżby mocniejsza bateria?
DualSense V2 wycieka. Czyżby mocniejsza bateria?
Horizon Forbidden West na PC coraz bliżej. Nvidia wkracza do akcji
Horizon Forbidden West na PC coraz bliżej. Nvidia wkracza do akcji
Imponująca sprzedaż Cyberpunk 2077: Phantom Liberty. Liczby mówią wszystko
Imponująca sprzedaż Cyberpunk 2077: Phantom Liberty. Liczby mówią wszystko
Xbox Game Pass z mocnymi grami w styczniu. Potężne otwarcie roku
Xbox Game Pass z mocnymi grami w styczniu. Potężne otwarcie roku
Star Wars Outlaws: wycieka termin premiery. Ubisoft dementuje
Star Wars Outlaws: wycieka termin premiery. Ubisoft dementuje
PS5 rozbija bank. Imponujące wyniki sprzedaży
PS5 rozbija bank. Imponujące wyniki sprzedaży
The Day Before za niespełna tysiąc złotych. Nie, to nie żart
The Day Before za niespełna tysiąc złotych. Nie, to nie żart
Hakerzy ujawnili plany Insomniac Games. Sześć gier na liście
Hakerzy ujawnili plany Insomniac Games. Sześć gier na liście
PS5 Pro z własnym DLSS. Nieoficjalne doniesienia o planach Sony
PS5 Pro z własnym DLSS. Nieoficjalne doniesienia o planach Sony
Nie będzie The Last of Us Multiplayer. To już pewne
Nie będzie The Last of Us Multiplayer. To już pewne