EyePet - pierwsze chwile w nowym domu
Dzięki uprzejmości Sony przed weekendem zawitał do mojego domu nowy gość. We wrażeniach z pokazu w Kolonii Emiel określił EyePeta mianem Tamagochi 2.0 i moje pierwsze wrażenia w zupełności się z tym zgadzają. Wirtualny podopieczny oznacza nie tylko zabawę, ale również konieczność zatroszczenia się o jego zdrowie, kondycję fizyczną czy chociażby zapełnienie żołądka. W tym wpisie znajdziecie trzy filmiki, które skupiają się na najbardziej podstawowych założeniach zabawy z EyePet.
13.10.2009 | aktual.: 12.01.2016 15:52
Powyżej możecie obejrzeć poradnik dotyczący zapewnienia odpowiednich warunków w pokoju. Gdy uprzątniecie przestrzeń przed telewizorem, najwyższy czas sprowadzić na świat futrzastego malucha. Jak to zrobić, dowiecie się z poniższego filmiku. Od razu przyznam, że nagrywałem go w trakcie zachmurzenia nieba i bez sztucznego światła, dlatego w kilku miejscach wyciąłem fragmenty bezskutecznego machania. W trakcie normalnego dnia, albo w nocy przy sztucznym świetle EyePet nie ma jednak żadnych problemów z rozpoznaniem np. ruchu ręką.
Nie możemy wybrać rasy naszego podopiecznego, dlatego musimy zadowolić się połączeniem psa, kota, małpki i co tam jeszcze wypatrzycie. Trochę szkoda, ale widzę tu spore pole do popisu przy okazji dodatków (nowe rasy, inne zachowania na pewno byłyby ciekawsze, niż kolejne ubiory i zabawki). Zresztą autorzy sami mówili, że premiera gry to dopiero początek i ich plany sięgają dużo dalej, więc na razie nie marudźmy. Zwłaszcza, że cena jest bardzo zachęcająca.
Możemy natomiast dostosować jego wygląd. Zaczynając od długości futra przez rozmaite gadżety i ciuchy aż po przekrój sierści i, co oczywiste, jej kolor. Możliwości jest bez liku. Jednak to wszystko nie miałoby znaczenia, gdyby zwierzak był tylko wygaszaczem ekranu. Chyba nie zdziwicie się, gdy powiem wam, że EyePet stawia przede wszystkim na interakcje ze swoim dziwolągiem.
By pokazać wam kilka najprostszych akcji postanowiłem sięgnąć po stworzonego w piątek Spejsmena, którego przystrzygłem nieco krócej. Zabawa z pupilkiem podzielona jest bowiem na etapy - dostęp do nowych opcji i zabawek otrzymujemy po zaliczeniu serii zadań, które przyporządkowane są do kolejnych dni obecności milusińskiego w naszym domu. Spokojnie, jeśli będziecie mieli akurat coś lepszego do zrobienia, nic nie stoi na przeszkodzie, by zaległości odrobić później. Spejsmen jeszcze się na mnie w każdym razie nie obraził.
Wróćmy jednak do wspomnianej interakcji. Ważną ich częścią jest specjalna karta, która zmienia się w rozmaite gadżety i elementy wyposażenia domu. W trakcie kąpieli stworka będzie to prysznic czy szampon, w trakcie karmienia pojemnik na ciastka (na razie nie dysponuję lepszym jedzonkiem). Nic nie stoi również na przeszkodzie, by przemienić ją w trampolinę czy "wyrzutnię" naszego stworka w trakcie gry w kręgle. To tylko kilka przykładów, ale jestem pewien, że możliwości jest dużo, dużo więcej.
Ważne jest również dbanie o zdrowie podopiecznego. Do tego celu służy nam skaner (w który zmienia się oczywiście karta), pokazujący stan fizyczny i psychiczny zwierzaka tak, byśmy wiedzieli, co robić dalej. Za wysłanie raportu, stwierdzającego świetną formę również zostajemy nagradzani. Jutro mam dostać właśnie pierwszą taką paczuszkę...
Jak widzicie moja znajomość ze Spejsmenem dopiero się zaczyna, nie chciałbym więc iść we wnioskach zbyt daleko. Mocno ciekawi mnie, jak bardzo będzie można kształtować tego pociesznego stworka. Na razie większość aktywności sprowadza się do prostych minigierek, ale udało mi się nauczyć go również przerysowywać moje, rysunki. Co ciekawe, maluch naprawdę je sczytywał z kartki. Za duży komin czy za krótki dach domku były bowiem żywcem wyjęte z moich nieudolnych szkiców. Może dziwnie to zabrzmi, ale jestem autentycznie ciekawy, czego będę mógł go nauczyć jutro... Mam nadzieję, że taki stan będzie trwał jak najdłużej. Młodszym graczom może i wystarczyłyby kolejne minigierki, zabawki i ciuszki. Ja jednak liczę, że i dla starszych duchem EyePet będzie miał sporo do zaoferowania.
Maciej Kowalik