Europa Universalis (druga opinia)

Europa Universalis (druga opinia)

marcindmjqtx
18.11.2003 08:00, aktualizacja: 08.01.2016 13:00

Gry cywilizacyjne miały zawsze jedną zasadniczą wadę: choć tworzono je z wielką dbałością o szczegóły, nierzadko brakowało im realizmu, by nie nazwać ich wręcz oderwanymi od rzeczywistości. Ostatnio szwedzka firma Paradox postawiła sobie za cel stworzenie dzieła wiernie odtwarzającego zawirowania historii.

Europa Universalis (druga opinia)

Lusiek

Gry cywilizacyjne miały zawsze jedną zasadniczą wadę: choć tworzono je z wielką dbałością o szczegóły, nierzadko brakowało im realizmu, by nie nazwać ich wręcz oderwanymi od rzeczywistości. Ostatnio szwedzka firma Paradox postawiła sobie za cel stworzenie dzieła wiernie odtwarzającego zawirowania historii.

Szwedzi jak zwykle okazali się narodem kontrowersyjnym i prężnym. Stworzyli grę oryginalną i zarazem czerpiącą pełnymi garściami z klasyki gatunku. Przez wielu okrzyknięta strategią roku, „Europa Universalis” budzi we mnie sprzeczne uczucia. Mam wrażenie, że autorom zabrakło pewnej ogólnej koncepcji gry. Powstała bowiem hybryda, podobna zarówno do planszowego „Risk”, jak też do klasycznej już „Civilization”.„Europa Universalis” to strategia rozgrywająca się w czasie rzeczywistym. Jako pole walki, namiot wodza i sztab dowodzenia służy nam płaska mapa o kilku stopniach zbliżenia. Oznaczone są na niej z dużą dokładnością granice państw, prowincji, krain geograficznych, a także morza, rzeki i twory ludzkich rąk.Już pierwszy rzut oka na mapę przyprawia o oczopląs. I nie chodzi mi tu o grafikę, która, choć ładna, nie jest, jak na dzisiejsze standardy, niczym nadzwyczajnym. Nasze oczy do tańca zaprasza ilość dostępnych opcji oraz masa atakujących ze wszystkich stron informacji: tabelka wojsk, religii, mapa polityczna, statystyki ekonomiczne i dyplomatyczne, i in. Zwolennicy trzymania wszystkich sznurków w swoim ręku mają powody do zadowolenia.O skomplikowaniu gry możemy przekonać się już na początku, przy menu wybierania trybu rozgrywki. Gra przez sieć lub Internet oraz kampanie przeznaczone dla jednego gracza ucieszą zwolenników zróżnicowanej rozgrywki. Bardzo miłym urozmaiceniem trudnego losu wodza państwa jest możliwość zamiany ról i przejścia na drugą stronę barykady. W wojnie północnej możemy stanąć zarówno po stronie protestanckiej Szwecji, jak i fanatycznie katolickiej Rzeczypospolitej. Jeśli znudzi nas hiszpańska kontrreformacja, zawsze możemy spróbować szczęścia jako anglikanie. Każde państwo różni się naturalnie od innych położeniem, ekonomią czy wojskowością. Np. mało zdyscyplinowane, niekarne i słabo wyposażone wojska Rzeczypospolitej, nawet przy znacznej przewadze liczebnej nie mogły równać się z Prusakami. Zachowanie historycznych realiów uważam ze jedną z największych zalet gry. Dzięki niemu staje się ona nie tylko zabawą, lecz i nauką.Dołączone do gry kampanie obejmują wielkie konflikty militarne 300 lat historii, od Kolumba po Rewolucję Francuską. Mowa tu m.in. o wojnie trzydziestoletniej, północnej, o sukcesję hiszpańską, a nawet o obronnej walce Rzeczypospolitej po pierwszym rozbiorze, dokonanym w 1772.

Wojenko, wojenko...

Szkoda tylko, że aspekt edukacyjny gry psuje nieco fakt, iż samo prowadzenie wojny zostało potraktowane po macoszemu. Wielkiego wyboru nie mamy: możemy rekrutować mięso armatnie, konnicę i działa. Miasta portowe posiadają też zdolność tworzenia trzech typów statków, różniących się siłą ognia i ładownością. Jednoczesne badania pozwalają w pewien sposób ulepszać nasze wojska.Na zbytnim zautomatyzowaniu prowadzenia walki stracił klimat gry. Gdzież podziały się słynne zagony lisowczyków, pancerna husaria czy wojska saperów i partyzantów? Za przykład lepszego rozwiązania posłużyć może choćby „Call to Power II”, w której możliwości uprzykrzenia życia wrogim miastom i jednostkom są niemal nieograniczone. Duże brawa natomiast należą się autorom za uwzględnienie w walkach czynnika morale żołnierzy, a także zdolności ich dowódcy. Dziwi natomiast nacisk położony na straty ponoszone przez wojsko przy maszerowaniu na duże odległości. Ja rozumiem, że Napoleon uciekając z Moskwy w zimie i bez żywności wytracił 300 tys. ludzi, lecz czemu, u licha, w „Europa Universalis” zdarza się to nagminnie nawet przy mniejszych odległościach? Inne, istotne dla prowadzenia walki, szczegóły to opór tubylców, których można wybić do nogi lub spróbować przekabacić na stronę okupantów oraz możliwość zdobywania i budowy twierdz różnej wielkości i siły - małe rzeczy, a cieszą. Uważam, że wojna została w grze Paradoxu trochę za bardzo spłycona, jakby autorzy starali się uczynić swój produkt przystępnym dla wszystkich, niekoniecznie tylko dla rasowych strategów... Jednak i starzy wyjadacze nie będą się nudzić roznosząc na bagnetach cwanych Jankesów, dumnych Prusaków czy leniwych Hiszpanów - na wszystkich morzach i lądach świata.

Cywil też człowiek

Na szczęście nie samą wojną człowiek żyje. Pokojowa rozgrywka to konieczność zwracania uwagi na infrastrukturę naszego państwa, kontakty z innymi nacjami, dyplomację, płynność finansową, a nawet - religię.Gracz jest jakby menadżerem, szarą eminencją państwowej polityki. Oznacza to, że praktycznie każdy aspekt działalności znajdzie odbicie w grze. Większość z nich zachodzi na siebie, zazębia się. Gracz natomiast staje się zegarmistrzem, precyzyjnie regulującym delikatne tryby tego politycznego zegarka.Dyplomacja ma wpływ na ekonomię, ta zaś - na infrastrukturę. Zmiana religii państwowej np. z katolicyzmu na protestantyzm oznacza zerwanie dotychczasowych sojuszy i mozolne zawieranie nowych, co z kolei wpływa na ogólną stabilność państwa. Wszelakie rozruchy i niepokoje negatywnie odbijają się na wielkości zbieranych podatków i, co za tym idzie, możliwości rozbudowy miast, oraz wystawiania armii. Gdy zaś, z braku pieniędzy na wojsko, zabraknie opcji siłowej, będziemy musieli stać się ustępliwi wobec mniejszości religijnych i narodowych. Koło się zamyka.Warto kilka dodatkowych słów poświęcić dyplomacji. Rozważny władca potrafi z jej pomocą osiągnąć więcej, niż drogą przemocy i wojny. Kontakty z innymi państwami obejmują mariaże dynastyczne, embarga handlowe, prośby i groźby. Każdą wojnę warto zakończyć traktatem pokojowym, który często oznacza wyrzeczenia się części zdobyczy kosztem zabezpieczenia swych granic na przyszłość. Czynnik dyplomatyczny gry odgrywa znacznie większą rolę niż np. w „Alpha Centauri” czy „Call to Power”, choć w sposób widoczny jest na nich wzorowany.Jeszcze inną sprawą są badania naukowe. Niestety, znów stwierdzam, że ta ważna sfera została potraktowana marginalnie. Próżno szukać tutaj drzewa wynalazków, znanego choćby z „Cywilizacji”, brakuje możliwości wyboru różnych ścieżek rozwoju. Decydować nam przyjdzie tylko o tym, ile środków przeznaczymy na każdą z kilku gałęzi nauki (broń lądowa, morska, handel, infrastruktura miast itp.). To o wiele za mało.

Kilka gorzkich słów

„Europa Universalis” to na pewno gra bardzo dobra. Stanowi znakomitą kompilację wielu znanych tytułów. Nie ma jednak gier doskonałych, znalazłem w niej kilka wad, które przesądziły, że pozostanę raczej zwolennikiem wszelakich klonów „Civilization”. Tych kilka niedociągnięć negatywnie wpływa na klimat gry, utrudnia wczuwanie się w jej fabułę, nie pozwala na autentyczne zżycie się z rządzonym państwem. Jednak dla rasowych strategów nie to jest najważniejsze.Za poważniejszą wadę uważam zbyt powierzchowne podejście pewnych aspektów gry. Aspekt ekonomiczny zdominował kampanie, po macoszemu potraktowano natomiast wojsko i infrastrukturę. A szkoda. Przeróżnych opcji jest rzeczywiście wiele, lecz mogło być ich znacznie więcej.W tym miejscu muszę wspomnieć, że jestem weteranem „Cywilizacji”, „Kolonizacji” i „Alpha Centauri” Być może faktycznie trudno mi się przerzucić na gry kreujące inny sposób patrzenia na państwo? Może jestem dinozaurem...

Podsumowanie

Jeszcze raz to powiem: „Europa Universalis” jest naprawdę bardzo dobrą grą o dużym poziomie skomplikowania. Nie jest jednak klasycznym RTS-em. Myślę, że próba połączenia aspektów gry czasu rzeczywistego i „turówki” była posunięciem ryzykownym. Czas pokaże, jak eksperyment ten przyjmą gracze. Jak ktoś jednak powiedział: „nie jest błędem korzystać z dobrych wzorów”, a „Europa Universalis” łączy w sobie wiele elementów znanych już z produktów Microprose, Fireaxis czy Activision, a co ważniejsze - robi to dobrze.Ze świecą szukać innych gier o takiej ilości wzajemnie zazębiających się elementów rządzenia państwem, wymagającej myślenia i planowania nie tylko na kilka dni naprzód. Polecam ją każdemu, kto pragnie poczuć tchnienie historii i przekonać się, jak ciężki kawałek chleba przypadł szarej eminencji w szesnastowiecznej Francji czy autorom Wojny o Niepodległość. Warto w nią zagrać także po to, by przekonać się, że nie tylko Sid Meier może stworzyć dobry symulator państwa.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)