Europa Universalis 2 (druga opinia)
Teraz nasze marzenia o podboju świata mogą się ziścić. Chcemy zostać Kortezem? Proszę bardzo. Napoleonem? Nie ma sprawy. Nasze podboje będą miały jeszcze jedną zaletę - pozostaną wirtualne, a więc nie przyniosą szkody naszym bliźnim.
18.11.2003 | aktual.: 08.01.2016 13:10
Europa Universalis 2 (druga opinia)
Teraz nasze marzenia o podboju świata mogą się ziścić. Chcemy zostać Kortezem? Proszę bardzo. Napoleonem? Nie ma sprawy. Nasze podboje będą miały jeszcze jedną zaletę - pozostaną wirtualne, a więc nie przyniosą szkody naszym bliźnim.
Nigdy niczego nie podbiłem, więc nie wiem, jaką satysfakcję przynosi widok wrogiej armii uciekającej z pola bitwy albo krwawej łuny nad zdobytym miastem. Mam też nadzieję, że nigdy nie będę tego oglądał na własne oczy. Wiem jednak, że granie w „Europę Universalis 2” daje naprawdę dużą satysfakcję każdemu wielbicielowi gier strategicznych. „EU2” jest bowiem najbardziej złożonym i wyrafinowanym symulatorem historycznym, jaki do tej pory widziałem (a gram w komputerowe gry strategiczne mniej więcej od 20 lat i jeszcze niedawno wydawało mi się, że w tym gatunku nic mnie już nie zaskoczy).
Imponująca jest skala gry. Wbrew nazwie mamy możliwość kształtowania losów nie tylko Europy, ale całego świata - i to na przestrzeni 400 lat (od 1420 do 1820 r.). Przeprowadzamy w ten sposób nasz kraj przez tzw. epokę wielkich odkryć geograficznych, podczas której Europa podbiła i skolonizowała prawie cały świat, oraz przez przełom technologiczny i cywilizacyjny, jaki dzielił średniowiecze od Rewolucji Francuskiej. Mamy pełną kontrolę nad polityką zagraniczną - możemy zawierać pakty militarne i podpisywać handlowe, proponować dynastyczne mariaże, oferować i zaciągać pożyczki międzynarodowe, a nawet zmuszać mniejsze i słabsze państwa do tego, aby zostały naszymi wasalami. Gra daje nam wpływ na politykę wewnętrzną naszego kraju - możemy się np. zdecydować, czy popieramy bogatych kupców z miast, czy feudalną arystokrację, albo ustalić zakres wolności chłopów pracujących na roli - i wybór, którego dokonamy, ma rzeczywisty wpływ na przebieg rozgrywki (w tym ostatnim wypadku na koszty zaciągania armii i jej wartość bojową).
Większość naszego czasu pochłoną jednak operacje wojskowe - musimy orientować się w ruchomej mozaice sojuszy i paktów (wywołanie ogólnoeuropejskiego konfliktu nie jest szczególnie trudne dla nieuważnego władcy), zaciągać oddziały i uważnie dysponować wybitnymi historycznymi wodzami, którzy znakomicie podnoszą ich wartość bojową.
Zadania władcy nie ograniczają się, oczywiście, do wysyłania wojska do boju, oblegania fortec i wygrywania bitew morskich. Musimy prowadzić akcję kolonizacyjną - zakładać faktorie handlowe i miasta w Nowym Świecie (który, rzecz jasna, wcześniej trzeba odkryć). Ponadto trzeba wysyłać kupców do centrów handlowych, inwestować w badania nad nowymi technologiami i rozwijać infrastrukturę w naszych prowincjach, budując tam manufaktury, stocznie, a nawet... akademie sztuk pięknych.
To tylko ułamek tego, co oferuje „Europa Universalis 2”. Dystrybutor obiecuje, że gra zostanie spolszczona - w dodatku pod opieką zawodowych historyków. Dla każdego wielbiciela gier strategicznych to pozycja obowiązkowa.
al