Epic Mickey - mysz po drugiej stronie lustra
Szczerze mówiąc nie śledziłem do tej pory informacji o Epic Mickey, jednak na targach PAX sentyment do kultowej postaci zwyciężył i postanowiłem poświęcić grze trochę czasu.
07.09.2010 | aktual.: 07.01.2016 15:56
Stoiska z Epic Mickey nie dało się przegapić. Nie tylko dlatego, że było wielkie, lecz także z powodu olbrzymiej kolejki - która, o dziwo, nie była do gry, choć nie ustępowała rozmiarami tym do Portal 2, Halo:Reach i Duke Nukem Forever. Prowadziła do dwóch disneyowskich artystów, którzy na życzenie rysowali postacie z gry. Magia Disneya nie przemija.
Jak widzieliście w zwiastunie, Mickey nieźle narozrabiał po drugiej stronie lustra, za co spotkały go konsekwencje. Został wciągnięty do świata zwanego Wasteland - złożonego z zapomnianych elementów ze starych filmów Disneya i niewykorzystanych pomysłów. Kto go wciągnął i po co? To gracz musi odkryć sam. Jak wyjaśnił mi jeden z twórców, opowieść jest silną stroną Epic Mickey, a wystąpi w niej m.in. szalony naukowiec i starszy brat Myszki - królik Oswald. To ciekawostka, bowiem Walt Disney stracił prawa do tej stworzonej w 1928 roku postaci i firma Walt Disney Co. odzyskała je dopiero w 2006 roku. Świat Epic Mickey ma być miejscem, gdzie bracia spotkają się ponownie. Oswald jest władcą Wastelandu, mroczniejszej wersji świata Disneya, i chowa urazę do brata o zdobytą przez niego popularność. Trzeba przyznać, że fragmenty poziomów, które widziałem - laboratorium naukowca i wesołe miasteczko - to kawał dobrej roboty. Jak na świat odrzuconych przystało są smutne, nieco psychodeliczne, lecz na tyle bajkowe, że nie przerażające - gra ma być odpowiednia dla młodszych fanów Myszki. Szkoda tylko, że widać upływające lata Wii i możliwości konsoli nie do końca dostają do rozmachu wizji projektantów.
Pędzlem i myszą Poziom, w który miałem okazję zagrać jest pierwszym w grze i zaczyna się filmikiem prezentowanym już u nas. Uwolniony ze szponów szalonego naukowca Mickey musi uporać się z jego machiną. Gra jest trójwymiarową zręcznościówką z dużą ilością skakania po platformach i rozbijania rozmaitych elementów. Dla weteranów Mario nie będzie tu nic nowego, nawet dla takiego platformówkowego laika jak ja, nie było za trudno. To co wyjątkowe w Epic Mickey, to element logiczno-magiczny. Myszka ma do dyspozycji pędzel i znane z intra farbę i rozcieńczalnik. Za ich pomocą może burzyć lub odbudowywać fragmenty świata, co niezbędne jest, by przedostać się dalej lub rozwiązać zadania zlecane nam przez inne postacie. Pędzel służy nam także jako broń - możemy wrogów "przemalować" na swoją stronę lub wymazać. Bardzo wygodnie rozwiązano sterowanie - celujemy Wiilotem w przedmiot i naciskamy spust, by potraktować go farbą. Zaś pod spustem nunchaka znajduje się rozcieńczalnik, więc w ogniu walki raczej nie da się pomylić. Powiedziano mi, że w grze dość istotna będzie kwestia kreacji i destrukcji - można przejść całość preferując tylko jeden ze sposobów, jednak nie zobaczyłem tego w praktyce. Wygląd elementów poziomu raczej jednoznacznie sugerował czy trzeba coś namalować, czy wymazać, nie pozostawiając miejsca na improwizację.
Miałem też okazję wypróbować jedną z dwuwymiarowych plansz, które będą znajdowały się pomiędzy głównymi. Poziom zatytułowany "Plutopia" wymagał głównie opanowania umiejętności skoku i podwójnego skoku. Na uwagę zasługuje jego wykonanie - w mocno abstrakcyjnej rzeczywistości przyszło mi skakać po drzewach, strzelających wodą hydrantach, unikać rzeźnickiego tasaka i lądować na lewitujących w powietrzu kiełbaskach. Wszystko narysowane szkicową kreską, w nawiązaniu do filmu z lat pięćdziesiątych. Założę się, że gra będzie pełną takich smaczków ucztą dla fanów znających na wylot różne disneyowskie kreskówki.
Nie wydaje mi się, by Epic Mickey miała wnieść coś nowego do gatunku, lecz charakterystyczny bohater i świat na pewno obudzi sentyment w starszych i sympatię w młodszych. Po krótkim demie wygląda na solidną produkcję, a być może pełna wersja zasłuży na tytuł "tej gry, dla której warto kupić Wii". Posiadacze tej konsoli przekonają się w listopadzie, a mam cichą nadzieję, że z czasem nie tylko oni dostaną klucz do magicznego świata.
Paweł Kamiński