Ej, a graliście w... Turoka?
Ale tego nowego z 2008 roku. Jeśli lubicie dinozaury i średnie gry z kilkoma świetnymi rozwiązaniami, to powinniście.
29.07.2015 | aktual.: 15.01.2016 15:36
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jeśli mielibyśmy wybrać jedną broń, która w poprzedniej generacji rozpanoszyła się w grach najmocniej, to byłby to łuk. Far Cry 3 i 4, Crysis 3, The Last of Us, Tomb Raider - to tylko wycinek listy gier z naciąganiem cięciwy. Łuk stał się podstawowym narzędziem cichego zabijania w grach. Turok miał go przed całym peletonem.
Oczywiście nie był pierwszą grą w historii z łukiem. Ba, nie był nawet pierwszą grą w swojej serii z łukiem, bo to jeden z niezmiennych symboli cyklu. Oręż ten pojawił się także w Shadow of the Colossus czy w Ocarina of Time. Pokazał jednak, jak wynagradzająca może być celnie posłana w łeb przeciwnika strzała. Jak przyjemnie dźwięczy w uszach przecinająca powietrze lotka. Jak świetnie patyk z metalowym grotem uzupełnia skradankową rozgrywkę.
Skradanie w Turoku wypadło w ogóle całkiem przyzwoicie. Nawet pomimo faktu, że od zawsze wolałem, gdy gry o pozostawaniu w ukryciu wybierały kamerę zza pleców bohatera (Deus Ex: Human Revolution czy Dishonored udowodniły jednak, że dobrze skradać da się także w FPP). Ludzcy przeciwnicy to standardowe tępaki, ale i tak zachodzenie ich od tyłu i wbijanie noża w tętnice po samą rękojeść sprawiało satysfakcję. Wysyłających wrogów do krainy wiecznych łowów ciosów było zresztą całkiem sporo. Nie była to różnorodność na miarę Manhunta, lecz nasz komandos zdecydowanie wiedział, jak zrobić bezszelestnie krzywdę.
Także dinozaurom. Choć te zazwyczaj narobiły więcej hałasu.
Urzekał w podchodach Josepha Turoka zwłaszcza fakt, że przy odrobinie sprytu nie trzeba było brudzić sobie rąk. Dinozaury nie rozróżniają bowiem stron ludzkiego konfliktu. Postać gracza, jego sprzymierzeńcy czy opancerzeni wrogowie to dla nich to samo mięso. Ogromną frajdę daje oglądanie zza rogu piekła rozpętującego się za sprawą naszego podstępu, dzięki któremu wpadły na siebie dwie grupy wrogów. Jestem fanem gier z ciekawymi ekosystemami. Ten w Turoku wrzucam do jednego worka z tym z King Konga od Petera Jacksona. I to dobry worek.
Aha, jest też do bólu standardowa, oklepana, przewidywalna i biorąca się zbyt poważnie fabuła. I w tych zarzutach cały jej urok. Awaryjne lądowanie mocno komplikuje misję kosmicznych komandosów. I to jeszcze zanim dowiedzą się, że planetę zamieszkują dinozaury. Dorzućcie do tego sztampowego złego gościa, dialogi typu "twój brat umarł przez ciebie!" i irokeza głównego bohatera. Fabuła to coś a'la Gears of War minus zapadające w pamięci postaci czy Bulletstorm minus genialne dialogi i poczucie humoru. Ze starymi Turokami w każdym razie nie ma to nic wspólnego.
mat. prom.
Mimo średnich ocen (wówczas oznaczało to coś około 7/10) Turok sprzedał się całkiem nieźle. Powstająca po cichu kontynuacja nie doczekała się jednak nawet zapowiedzi. Później studio Propaganda Games upadło. Prawa do marki wciąż ma Disney, ale jego niechęć do dzielenia się IP i odwracanie się od samodzielnej produkcji gier nie wróży najlepiej przyszłości łowcy dinozaurów. Szkoda, chętnie bym znów strzelił tyranozaurowi w oko z łuku.
"Ej, a graliście w..." to nasz wakacyjny cykl, w którym będziemy blogować o grach, o których chcemy Wam coś opowiedzieć. Mogą być stare, mogą być nowe, mogą być świetne, a mogą okazywać się też crapami. Grunt, że zmusiły nas do podzielenia się z Wami historyjką.
Piotr Bajda
A może i Was zachęcą do podobnych opowiastek? Śmiało. Ślijcie je na kontakt@polygamia.pl Może trafią na stronę. "Ej, a graliście w..." to nasz wakacyjny cykl, w którym będziemy blogować o grach, o których chcemy Wam coś opowiedzieć. Mogą być stare, mogą być nowe, mogą być świetne, a mogą okazywać się też crapami. Grunt, że zmusiły nas do podzielenia się z Wami historyjką.
A może i Was zachęcą do podobnych opowiastek? Śmiało. Ślijcie je na kontakt@polygamia.pl Może trafią na stronę.