Dziś premiera Resident Evil 3. Dlaczego świat gier jara się nowymi wersjami starych hitów
Nadchodzi kwiecień, populacja remake'ów zwiększa się.
Niektórzy, dzięki remake'owi "Resident Evil 3", już dzisiaj będą mogli powrócić na ulice Raccoon City i spotkać tam Nemesisa, który lubi strasznie utrudniać życie (Adam Piechota już powrócił - przeczytajcie koniecznie jego recenzję). Inni poczekają tydzień na nową wersję "Final Fantasy VII", którego prezentacja wycisnęła łzy wielu uczestnikom targów E3 w 2015 roku. Obydwa te tytuły to nowe wersje gier sprzed ponad dwóch dekad, ale szum medialny wokół nich był zarazem charakterystyczny dla najnowszych blockbusterów. Premiery tych dwóch tytułów to idealna okazja do refleksji na temat tego, dlaczego branża gier wideo tak mocno ekscytuje się remake'ami.
Nostalgia, oczywiście
Powód numer jeden jest banalny, ale nie mogę go pominąć. Tak, pragniemy odświeżonych wersji starych gier, bo z nimi spędziliśmy lata swojej młodości i mamy wobec nich wyjątkowe wspomnienia. Serie Final Fantasy, jak i Resident Evil są interesującym przypadkiem, bo pomogły upowszechnić niezwykle popularne w latach 90. konwencje (odpowiednio: jRPG i survival horror), które jednak z biegiem czasu - w swojej klasycznej formule - mocno straciły na popularności. Albo wyewoluowały. Remaki tych gier odnoszą się bezpośrednio do przeszłości, ale pokazanej ze współczesnej perspektywy.
Zapytałem byłego dziennikarza growego, a obecnie prowadzącego agencję PR better. gaming agency, Marcina Kosmana, o powody, dla których wielu graczy widzi premierę remake'u Final Fantasy VII jako wielkie wydarzenie.
Oryginalne Final Fantasy VII zrewolucjonizowało sposób opowiadania historii w grach, spopularyzowało gatunek jRPG poza Japonią, a przede wszystkim pokazało moc pierwszego PlayStation. Pamiętam jak dziś entuzjastyczne zapowiedzi w pierwszych numerach pierwszych polskich konsolowych magazynów - PSX Extreme i Neo - kiedy jeszcze nie bardzo wiedzieliśmy, czym ta gra będzie i dlaczego dowiadujemy się o niej przy okazji siódmej części, ale na screenach wyglądało nieziemsko. Dla osób, które grały w oryginał 24 lata temu, Remake jest powrotem do krainy marzeń. Wracamy do bezpiecznej strefy ciepłych wspomnień i znajomych motywów, choć w uwspółcześnionej formie. Dziś takich gier po prostu się już nie robi.
Z kolei, jeśli chodzi o Resident Evil 3, również ex-dziennikarz, a obecnie CEO i producent w firmie Draw Distance (dawne iFun4all), Michał Mielcarek, widzi to tak:
Resident Evil to jedna z najważniejszych serii gier mojej młodości. I to chyba jest główny powód, dla którego czekam na remake trzeciej części bardziej niż na jakąkolwiek nową grę. To będzie sentymentalna podróż w przeszłość, ale w nowej, jak najbardziej współcześnie grywalnej odsłonie. Ponowne spotkanie z lubianymi bohaterami, możliwość odwiedzenia dobrze znanych miejsc. Psychologia na pewno potrafi nazwać ten mechanizm, kiedy na widok Nemesisa człowiek od razu na głos mówi "STAAARS". Jeśli coś miło wspominamy, dobrze przy tym się bawiliśmy, to jest duża szansa, że chętniej do tego wrócimy. Zwłaszcza po tym, jak darmowe demo, a wcześniej remake Resident Evil 2 pokazały, że ta formuła rozgrywki jest dla tej serii idealna, więc nie ma wątpliwości, że po prostu dostaniemy świetną grę.
Z drugiej strony czasami pozostaje oczywiście sporna kwestia, czy lepiej jest zachować pamięć o tych grach dla siebie, bo istnieje ryzyko, że nowsza wersja okaże się ze współczesnej perspektywy gorsza niż nasze wyobrażenie o oryginale. Albo nawet sprawi, że zaczniemy myśleć, iż pierwowzór nie był wcale taką dobrą grą. Oczywiście nie sądzę tak w przypadku ani "Final Fantasy VII", ani "Resident Evil 3". Poza tym trend z ostatnich kilku lat pokazał, że...
Wiele niedawnych remake'ów dało świetny przykład
Dobre remaki czy remastery (przy czym ta nomenklatura jest nieco dyskusyjna) przydarzały się od dłuższego czasu, ale to chyba sukces Crash Bandicoot N. Sane Trilogy" (ponad 10 mln sprzedanych sztuk) dał ogromny sygnał, że nowe wersje kultowych hitów mogą zatrząść całą branżą. Zwłaszcza jeśli są przygotowane z taką dbałością o szczegóły.
Niedługo zresztą później ukazała się kolekcja zremasterowanych gier z serii "Spyro The Dragon: Reignited Trilogy", a także nowa wersja "Crash Team Racing" (z podtytułem "Nitro Refueled") i obydwie z nich także święciły tryumfy. Wreszcie ktoś pokazał, że remastery/remaki to nie tylko odcinanie starych kuponów, a mogą być równie ekscytujące, co zupełnie nowe gry.
Tę tezę dobitnie przypieczętował zresztą remake Resident Evil 2, który jednocześnie dowiódł, że taki powrót do przeszłości, ale przez nowy pryzmat, może być zarazem technicznym arcydziełem. Animacje, modele postaci, a także super-wydajny silnik umożliwiający rozgrywkę na konsolach nawet w 4K i 60 FPS, a do tego implementacja dźwięku obiektowego Dolby Atmos? Nic dziwnego, że ten remake kandydował do miana gry roku na gali The Game Awards 2019.
Okazja, by przywrócić daną serię na właściwy tor i szansa na kontynuacje
W niektórych przypadkach tworzenie remake'u to jedyna szansa na to, by przywrócić godność danej serii. Spójrzmy na takiego Crasha – jedna z najbardziej uwielbianych marek na pierwsze PlayStation i synonim tej konsoli, jego nieoficjalna maskotka. Kilka nieudanych gier multiplatformowych i marka popadła w całkowitą ruinę. Gdy reputacja serii jest aż tak mocno nadszarpnięta, wtedy także ryzykowne dla wydawców jest tworzenie nowej odsłony.
A teraz, dzięki oszałamiającemu sukcesowi "Crash Bandicoot N. Sane Trilogy" (oraz Crash Team Racing), nie tylko Crash na nowo utrwalił się w zbiorowej pamięci, ale i być może mógłby liczyć także na kontynuację, która niekoniecznie byłaby możliwa wcześniej.
Zainteresowanie marką nowych odbiorców
Niektórym graczom pewne tytuły i ich znajomość może wydać się oczywista, ale wiele jest również osób, które to podjęło to hobby w tej bądź poprzedniej generacji konsol. Wydawanie remasterów, czy remake'ów to świetna okazja, aby osoby, które nie miały styczności z poprzednimi częściami danej gry, mogli się wreszcie z nią zaznajomić.
Chyba najlepszym przykładem takich działań jest decyzja Microsoftu o wydaniu "Halo: The Master Chief Collection" na PC. Seria Halo (mówimy o FPS-ach), z wyjątkiem późnego portu jedynki oraz jeszcze późniejszej konwersji dwójki, w zasadzie była dostępna wyłącznie na konsolach Xbox. Teraz, gdy zbliża się premiera "Halo Infinite", tytułu startowego na Xbox Series X, który także od razu zadebiutuje na PC, ogrywanie poprzednich części to doskonała okazja na zaznajomienie się pecetowców z całą historią Master Chiefa.
Mało tego, dzięki właśnie otworzeniu się na komputery osobiste, seria Halo ma szansę stać się jeszcze większym hitem, niż kiedykolwiek była na Xboksie (a tam była gigantycznym fenomenem popkultury).
Utożsamianie danej serii z konkretną platformą wzmacnia lojalność fanów
Niektóre marki, jak na przykład Final Fantasy, są silnie utożsamiane z daną platformą – w tym przypadku PlayStation (przed FF VII z kolei seria ta była związana z konsolami Nintendo). Nieprzypadkowo więc Sony zdecydowało się zaprezentować remake "Final Fantasy VII" na swojej konferencji E3 i nawet jeśli gra wyjdzie także w przyszłości na konsole Microsoftu oraz PC, ludzie traktują obecnie "Final Fantasy VII Remake" jako grę na wyłączność na PS4.
Często bywa tak, że pewne powracające po latach marki lepiej sprzedają się na platformach, na których ukazały się one oryginalnie. Tak było w przypadku "Final Fantasy XIII", pierwszej gry z serii, która ukazała się na Xboksa 360. Mimo, że w roku 2010 był dominującą konsolą w sprzedaży na świecie i w USA, w Ameryce po tę odsłonę na PS3 sięgnęło 68% więcej graczy (828,8k vs 493,9k na Xbox 360).
Firma analityczna Gallup w raporcie na temat podejmowania decyzji ekonomicznych stwierdziła, że w 70 procentach opierają się one na emocjach, a jedynie w 30 proc. są racjonalne. I być może właśnie to jest prawdopodobnym powodem tego, dlaczego Sony zdecydowało się na wykupienie czasowej wyłączności dla "Crash Bandicoot N. Sane Trilogy", a także remake'u "Final Fantasy VII". Japoński gigant był świadom tego, że te tytuły są silnie utożsamiane z marką PlayStation i celowo użył ich do wzmocnienia swojego obecnego wizerunku. Sony wiedziało, że to właśnie na ich sprzęcie te gry się sprzedadzą najlepiej, a przy okazji mogą one sprawić, że takie szlagiery zachęcą do kupna ich konsol. Więc czemu by nie pójść na całość?