Dziś nawet Simsy pokazują, jak trudna jest nasza rzeczywistość

Dziś nawet Simsy pokazują, jak trudna jest nasza rzeczywistość

Dziś nawet Simsy pokazują, jak trudna jest nasza rzeczywistość
Adam Bednarek
12.03.2020 17:16, aktualizacja: 05.04.2020 22:09

Era eskapizmu minęła. Teraz Simsy pokazują, jak wygląda prawdziwe życie w epoce drogich mieszkań.

Jedną z najsmutniejszych rzeczy, jakie ostatnie widziałem, była zapowiedź dodatku do "The Sims 4" o nazwie "Kompaktowe wnętrza". W informacji prasowej producent pisał, że "minimalistyczne życie nie jest już tylko modą – to nowy ruch", a malutkie domy są "bardziej ekologiczne, tańsze i zdecydowanie przytulniejsze niż ogromne rezydencje".

Nowe rozszerzenie oznacza wyzwanie ("spróbuj zmieścić swój dom na 100 polach specjalnej parceli") i możliwość skorzystania z nietypowych gadżetów ("wielofunkcyjne łóżko chowane" czy… ciepłe swetry).

Zdębiałem. Już wcześniej w mediach zauważono, że małe domki stały się w "The Sims 4" popularne. Miało to być zasługą milenialsów, którzy zdają sobie sprawę, że na własny dom nie mają szans, więc przygotowują się do prawdziwego życia w wirtualnym świecie.

EA postanowiło na tym zarobić - coś jak Monopoly w nowej wersji, bez możliwości kupowania posiadłości, bo wiadomo, że w przyszłości i tak nie będzie cię na nie stać. Lepiej się więc nie przyzwyczajać. Za to przygotuj się, że codziennością będzie spanie u rodziców i notoryczny brak pieniędzy. Serio, tak opisują planszówkę twórcy. Fajna zabawa: Monopoly, w którym ani domku nie postawisz, ani posiadłości nie kupisz, a uciułaną cudem sumkę i tak pochłonie czynsz za pokój wynajmowany ze studentami.

"Kiedy miałam dziesięć lat i grałam w pierwszą część, największą radość sprawiało po prostu budowanie" - pisała Klaudia Stawska (była autorka Polygamii), wspominając swoje początki z serią i tłumacząc jej 20-letni fenomen. Miałem podobnie.

Najwięcej frajdy dawało tworzenie wielkich posiadłości albo robienie z Simsów postaci, którymi sam chciałbym być - chociaż wiedziałem, że to się raczej nie stanie. Ale właśnie o to chodziło. Żeby pofantazjować, oderwać się od rzeczywistości.

Dziś "The Sims" to już nie tylko zabawa, ale też bolesne, mimo że ładnie opisane, przygotowanie do wejścia w dorosłość.

Dla twórców "The Sims 4" małe domki do styl życia. Tymczasem sytuacja mieszkaniowa nie tylko w Polsce jest fatalna. Skupiając się jednak tylko na naszym podwórku: ceny mieszkań rosną, wiele z nich skupują firmy pod najem, a co za tym idzie również, wynajem przestaje być tanią i przyjemną alternatywą, tylko koniecznością.

Tyle że właściwie wyboru nie ma, skoro statystyczny Polak, by zarobić na 50-metrowy lokal w stolicy, musi odłożyć dokładnie 97 średnich pensji. Nie wydając przy tym ani złotówki. A sytuacja w innych miastach wcale lepsza nie jest.

"Wprost można powiedzieć, że ktoś zarabiający pensję minimalną - w tej chwili 2,6 tys. zł brutto - na własne mieszkanie w dużym mieście w zasadzie nie ma szans" - pisał serwis money.pl.

Chcesz wiedzieć, co cię spotka? Zagraj w "The Sims 4". Tylko co dalej? "The Sims: życie bez ubezpieczenia"? "The Sims: Prekariat", w którym poznamy uroki pracy bez umowy, za to trwającej cały tydzień, po kilkanaście godzin? Granica pomiędzy rozrywką a symulacją się zaciera i to wcale nie jest dobra wiadomość.

O ile oczywistym jest, że potrzebujemy takich gier jak "Invisible Fist" czy podejmujące problem aborcji "Fantastic Fetus", tak dodatek do "The Sims 4" wydaje się wręcz niebezpieczny. Pokazuje, że patologiczna sytuacja jest czymś zabawnym, zmuszającym do kreatywności.

Moglibyśmy nawet doszukiwać się spisku, niepisanego porozumienia wielkich korporacji. My wam wychowamy przyszłych kupców, dla których mikroapartament za olbrzymie pieniądze będzie stylem życia. Kiedyś, naiwnie myślałem, gry miały być furtką do innego świata, a nie jego zapowiedzią.

Paradoksalnie ucieczką od tego trendu są… symulatory różnych prac, pokazujące w jaśniejszym świetle codzienność rolnika, mechanika czy kierowcy ciężarówki.

I może to właśnie jest przyczyną ich popularności. Te mniej lub bardziej absurdalne produkcje pokazują, że zadania, które się wykonuje, mają sens. A w rzeczywistym świecie coraz częściej o tym zapominamy.

W symulatorach przeróżnych zawodów praca rzeczywiście może być przyjemna, bezstresowa, szybko dająca wyniki. A jeśli nawet coś pójdzie nie tak, to prędko można się odkuć. Lub po prostu zacząć od nowa.

Skoro już wiemy, że pracując ciężej 99,99 proc. z nas nie stanie się milionerami, to chociaż w symulatorze możemy zostać kimś, kto robi to, co lubi i jeszcze zarabia niezłe pieniądze. Tymczasem Simsy po raz pierwszy w historii dorosły do miana, jaki nosiły od 20 lat - "symulator życia". Ale chyba niekoniecznie o to nam chodziło.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (7)