Dynasty Warriors Next - recenzja
Jeden heros, który siłą, techniką i umiejętnościami walki przerasta każdego śmiertelnika. Dziesiątki, setki, tysiące żołnierzy padających od jednego uderzenia jego broni. Seria Dynasty Warriors zawsze przedstawiała niezbyt realistyczne, za to bardzo efektowne podejście do walki wręcz. Nie inaczej jest i tym razem. Kolejny raz możemy zabrać tę typowo japońską przygodę do kieszeni, nowoczesnej kieszeni, w której swoje miejsce powoli zagrzewa PlayStation Vita.
11.04.2012 | aktual.: 30.12.2015 13:28
Ocena: 3/5 Można Najlepsza przenośna odsłona serii. Nie wprowadza niestety zbyt wiele nowości; oferuje tę samą, klasyczną, trochę powtarzalną rozgrywkę. Gra głównie dla fanów Dynasty Warriors, choć do dobra okazja, by właśnie przy okazji „Next” zapoznać się z serią.
Romance of the Three Kingdoms, bo tak nazwano fabularna kampanię w „Dynasty Warriors Next”, opowie historię podbojów chińskich władców. Zasadniczo chodzi o zajmowanie (oczywiście siłą) kolejnych terytoriów na mapie - jak się zapewne domyślacie, nie bez powodu. Wszystko jest tu ładnie opowiedziane, dzięki czemu gracz czuje nie tylko potrzebę gromienia kolejnych hord przeciwników czy zajmowania kolejnych połaci terenu, ale również uczestnictwa w konflikcie. A ten podzielono na dwanaście epizodów, których zaliczenie powinno zająć Wam mniej więcej pięć godzin.
O mały zawrót głowy może przyprawić liczba dostępnych w grze bohaterów. W trybie fabularnym możemy się bowiem wcielić w aż 65 postaci, które nie tylko różnią się podstawowymi ciosami i trzymanym w dłoniach orężem, ale również specjalnymi atakami. Bez trudu wybierzecie ulubionych wojowników - zwinnych i szybkich z mniejszą mocą lub dzierżących ogromne narzędzia zniszczenia twardzieli, którzy potrafią jednym ciosem powalić stado wojska.
Rach, ciach W „Dynasty Warriors Next” podoba mi się dynamika starć, która nie traci niczego mimo przesiadki na mobilną platformę. Długo jeszcze nikt nie wykorzysta pełnej mocy Vity, ale historia pokazuje, że nawet na sprzęcie z mocarnym wnętrzem łatwo o błędy, przez które znika płynność animacji, a wraz z nią - duża część przyjemności z rozgrywki. Na szczęście tu takich kwiatków nie napotkacie i nawet jeśli w Waszą stronę będzie biec horda pachołków do spacyfikowania, nic nie powinno się przyciąć ani chrupnąć. Areny starć mogłyby być trochę bardziej urozmaicone, a modele przeciwników nie przypominać klonów. Wiem, że to nieodłączny element serii, ale może czas iść do przodu i zainwestować więcej pieniędzy i czasu w urozmaicenie wrogów i nie puszczać w naszą stronę oddziałów identycznych postaci? Trochę kuleją kanciaste i proste budowle, na które po jakimś czasie zwyczajnie przestaniecie zwracać uwagę. W ogólnym rozrachunku „Dynasty Warriors Next” wygląda jednak całkiem nieźle. A dynamiki naprawdę trudno jej odmówić.
W grach z wojowniczej serii zawsze podobała mi się muzyka. Niezbyt nachalna, średnio wpadająca w ucho, przesycona za to ostrymi gitarowymi riffami, które - całkowicie oderwane od historycznego rysu przedstawionych w grze starć - idealnie pasują do sieczki, którą oglądamy na ekranie. Na odgłosy walki raczej nie zwrócicie uwagi, podłożone angielskie dialogi sprawują się jednak całkiem dobrze.
Niczym kosiarka do trawy Podstawowym założeniem serii Dynasty Warriors jest walka. Specyficzna walka, w której bohater kosi kolejne zastępy przeciwników. I to w ilościach wręcz niewyobrażalnych. Na porządku dziennym są kombosy składające się ze 100 czy 200 uderzeń. Najzwyklejsi przeciwnicy praktycznie nie blokują, łapią absolutnie każdy cios, a sami wyprowadzają sporadycznie ataki. Zwyczajnie nie mają na nie czasu, bo ich żywot kończy się błyskawicznie. W pojedynczej bitwie udało mi się zabijać od dwóch do trzech tysięcy przeciwników i aż boję się pomyśleć, ilu ludzi zginęło z mojej ręki podczas jednego aktu kampanii fabularnej. Czasem siekamy wrogów na koniach, innym razem rozwścieczone tygrysy. Drobny opór stawiają jedynie bossowie, choć i z nimi nie powinniście mieć większych problemów. Poziom trudności rośnie wraz z brnięciem w kampanię, ale wiąże się on głównie z tym, że trzeba wracać do już zdobytych miejsc i bronić ich przed atakami, a następnie szybko ruszać na podbój kolejnych fragmentów planszy.
Największą zaletą „Dynasty Warriors Next” jest frajda płynąca z walki. Wpadacie przykładowo na polanę, wbiegacie w hordę wrogich żołnierzy i tniecie, siekacie, kładziecie na ziemię jednego, dwóch, trzech, stu, dwustu. Chwila odpoczynku, szybka przebieżka w inny rejon mapy i znów wycinanie wrogów. Truchło lata w prawo, w lewo i do góry. Czasami mogą rozboleć Was palce od ciągłego wciskania przycisku ataku. Ale to sama frajda - jakkolwiek niehumanitarnie to brzmi.
Dotknij tu, dotknij tam Długo zastanawiałem się, w jaki sposób producent wybrnie z wykorzystania dobrodziejstw Vity. Dziwnie byłoby przecież, gdyby nic nie zostało użyte - jeszcze dziwniej natomiast, gdyby którekolwiek z technologicznych rozwiązań dodano na odczepnego. Na szczęście wszystko działa sprawnie, dzięki czemu przyzwyczaicie się do dotykowych pomysłów bardzo szybko. Po pierwsze zasadzki - raz na jakiś czas na placu boju czeka na nas kilku żołnierzy atakujących znienacka. Włącza się wtedy specjalna minigra, która polega na zaznaczeniu celów, posiekaniu przeciwników, zbiciu wystrzelonych przez nich strzał lub bomb. Potrzebne są szybkie oko, zręczne palce i błyskawiczne decyzje, w przeciwnym razie wyjdziemy ze starcia z uszczerbkiem na zdrowiu.
To nie koniec dotykowych atrakcji. Każdy z bohaterów ma specjalny atak, którego możemy użyć po napełnieniu paska. Należy wtedy stuknąć w ekran konsoli. Niektóre z dostępnych postaci wyprowadzają wtedy cios samodzielnie, innym natomiast należy pomóc, na przykład stukając w wybrane miejsca tylnego panelu dotykowego, bądź wyprowadzając cięcia na przednim monitorku. Dotyk wykorzystywany jest również podczas starć z bossami (należy ciąć i siekać palcem po ekranie) oraz podczas etapów, w których mamy jak najszybciej pokonać konno pewną trasę (poruszanie konsolą służy wtedy do skręcania) lub podczas „strzelanki”, w której stukając w ekran, likwidujemy na przykład atakujące nas jeden po drugim tygrysy. To naprawdę fajne urozmaicenie, które w dodatku wprowadzono z rozwagą. Nie przeszkadza i nie irytuje, a nawet daje frajdę.
To nie wszystko Kampania to niejedyny tryb oferowany przez „Dynasty Warriors Next”. Dostaliśmy ponadto Conquest, w którym staramy się jak najbardziej rozszerzyć wpływy swojej frakcji, biorąc udział w bitwach mających wyłonić najsilniejszego władcę Chin. Poza samą walką warto zainteresować się również sojuszami, mając na uwadze to, że samemu trudno dojść do ostatecznego zwycięstwa. Tryb ten całkiem nieźle przedłuża czas gry i powinien zadowolić wszystkich tych, którzy nie zdążą się znudzić „monotonią” kampanii fabularnej.
Dynasty Warriors Next - Gameplay - PS Vita
Tryb Coalition pozwala natomiast bawić się jednocześnie czterem graczom - tu jednak totalnie pokpiono sprawę. Pogramy jedynie lokalnie, z innymi użytkownikami Vity, którzy siedzą nieopodal. Zupełnie nie rozumiem decyzji, którą podjęło Omega Force. Brak implementacji rozgrywek sieciowych w grach na PlayStation Vita jest karygodny i żadne tłumaczenia nie pomogą. W Internecie „Dynasty Warriors Next” rozwinęłoby skrzydła, umożliwiając fajną, dynamiczną rozgrywkę dla kilku osób. Wielka szkoda.
Miłośnicy przebieranek powinni zerknąć natomiast do trybu edycji. Utworzeni tam bohaterowie mogą być grywalni zarówno w kampanii, jak i trybie Coalition. Miło.
Musicie wiedzieć, na co się decydujecie Dawno przestałem wierzyć, że któraś z odsłon Dynasty Warriors przewróci do góry nogami podstawowe założenia serii. Warto jednak powiedzieć, że „Next” to najlepsza przenośna odsłona cyklu, który tak na dobrą sprawę całkiem nieźle radził sobie również na PSP - dodanie obsługi dotykowego ekranu i ulepszenie przenośnego silnika to taka mała kieszonkowa ewolucja, poza tym dostajemy dokładnie to, czego każdy się spodziewa. Walkę i siekanie, siekanie, siekanie setek, tysięcy, dziesiątek tysięcy wrogów. „Next” jest doskonałym przykładem tego, co od lat daje seria Dynasty Warriors. Niezłym i dopracowanym przykładem, który fajnie odnajduje się na przenośnym urządzeniu.
Werdykt Dzięki „Dynasty Warriors Next” przypomniałem sobie dawne czasy, kiedy pierwszy raz zetknąłem się z serią i chłonąłem tę typowo japońską zabawę, próbując zrozumieć fenomen serii. „Next” to najlepsza przenośna odsłona i twórcy nieźle poradzili sobie z przeniesieniem serii na PlayStation Vita. To jednak za mało na przenośny hit pokroju ostatniego „Uncharted”. Brak trybów sieciowych bardzo boli i rozczarowuje. Oprawa jest niezła, a sprzętowe możliwości Vity wykorzystano w ciekawy, choć trochę przewidywalny sposób. To kolejna solidna odsłona serii, którą fajnie zabrać ze sobą w podróż. Jeśli nie boicie się całkowicie oderwanych od rzeczywistości starć na dużą skalę, sięgnijcie po „Next”. Może dzięki niej przekonacie się do innych odsłon tej bardzo popularnej w Japonii serii.
Ocena 3/5 - Można (Ocenę 3 otrzymują gry średnie, którym nieco brakuje. Można zagrać w wolnej chwili, ale nic się nie stanie, jeśli się z tym poczeka).
Paweł Winiarski
Producent: Omega Force Wydawca: Koei Dystrybutor: Galapagos PEGI: 12
Grę do recenzji udostępnił dystrybutor.