Dwóch i Ten Trzeci #12 - Mikołaj Dusiński. "Nie mamy się czego wstydzić, jeżeli chodzi o autorów piszących o grach"
Choć nasze wywiady nie należą do krótkich, to najnowszy odcinek zdecydowanie pobił dotychczasowego rekordzistę. I wierzcie lub nie, ale do tych przeszło 2 godzin materiału nie wrzucaliśmy ani zapychaczy, ani intencjonalnie przeciąganych wątków, ani też fragmentów ciszy. Zwyczajnie było o czym rozmawiać.
I pewnie rozmawialibyśmy jeszcze dłużej, ale nie chcieliśmy posuwać się do ekstremum, tak jak ma w zwyczaju Rozgrywka. A wspominamy o tym podcaście nie tylko dlatego, że go lubimy, ale też dlatego, że gościa dwunastego odcinka, Mikołaja Dusińskiego, możecie kojarzyć właśnie stamtąd. Ale Mikołaj to nie tylko filar jednego z najpopularniejszych polskich podcastów o grach, to także dziennikarz z prawdziwego zdarzenia, erudyta, profesjonalista na wielu płaszczyznach, ekspert rynku gier wideo i osoba z masą interesujących spostrzeżeń. My przez te ponad 2 godzin nie nudziliśmy się nawet przez chwilę - i mamy nadzieję, że Wam będzie słuchać się Mikołaja równie świetnie.
Nie chcemy też zdradzać, o czym dokładnie rozmawiamy - gwarantujemy, że większość, jeśli nie wszystkie z poruszanych wątków, wzbudzą Wasze zainteresowanie i być może zmuszą do refleksji. Mikołaj naprawdę wie, o czym mówi.
Jeśli chcielibyście usłyszeć w podcaście konkretną osobę - twórcę gier, dziennikarza growego, przedstawiciela studia, e-sportowca czy kogokolwiek z branży gier - dajcie znać. Ewentualnie pytania do niej również będą mile widziane.
Chcecie być na bieżąco ze wszystkim, co dzieje się wokół naszego podcastu? Nic prostszego, wystarczy polubić nasz profil na Facebooku i zasubskrybować nasz kanał na YouTube. Chcielibyście skontaktować się z nami mailowo? Piszcie na: dwochitentrzeci@gmail.com
[To był jeden z tych krótkich letnich wieczorów. Ściemniać zaczęło się około 21, ale jak już zaczęło, to po kilkunastu minutach była noc. Wracałem z imprezy u kumpla, który mieszka kawałek za miastem. Pech chciał, że mój stan nie pozwalał na kierowanie pojazdem (tak naprawdę go nie miałem, ale to nie brzmi cool), więc wracałem piechotą. To była polna droga. Totalna ciemność i nagle jakiś samochód świeci mi reflektorami prosto w oczy. Kiedy zrozumiałem, że to czarna Wołga ustałem jak wryty. Kierowca podjechał do mnie, spojrzał na mnie przekrwionymi oczami i wręczył mi szarą kopertę rzucając nonszalanckim głosem: "pozdrowienia od Żwirka", po czym odjechał z piskiem opon. Nigdy nie biegłem tak szybko.]
Oskar Śniegowski i Adrian Palma