Dubbing od kuchni, czyli jak próbowałem zrobić konkurencję Jarosławowi Boberkowi
Profesjonalne studio, to samo, w którym dubbing do Uncharted nagrywa Jarosław Boberek. Profesjonalny sprzęt i załoga. Zobacz, czy to wystarczyło, żeby taki amator jak ja nagrał w miarę zadowalającą próbkę dźwięku.
10.02.2016 | aktual.: 10.02.2016 16:09
Niby wiedziałem, o co chodzi w dubbingach. Jak to wygląda od kuchni, ile kosztuje nerwów i wysiłku. Co innego jednak "niby wiedzieć", a co innego samemu spróbować, sprawdzić na własnej skórze. Na zaproszenieSonyodwiedziłem więc w tym tygodniu studio PRL, gdzie dubbinguje się exclusive'y na konsole Sony, a także różne innegry(i oczywiście filmy). Z głośniejszych, na przykład Wiedźmina 3, nad którego polskimi dialogami prace trwały aż pół roku. Ja tam znalazłem się jednak z okazji nadchodzącej premiery Uncharted 4, do którego nagrania cały czas powstają. Miałem okazję podłożyć głos pod króciutki trailer gry. O ten, w którym pierwsze skrzypcegra oczywiścieJarosławBoberek.
Zamów Uncharted 4: Kres Złodzieja | Tylko na PS4
Nic prostszego, prawda? No nie. Każdy z zaproszonych dziennikarzy miał trzy podejścia. Musiał zacząć czytać z kartki, tak aby w miarę zgrać się z angielskim oryginałem, który cały czas leci dla porównania w tle. Kwestie dialogowe są tak tłumaczone, aby ich przeczytanie zajmowało mniej więcej tyle samo czasu, co oryginalnych. Wiąże się to z dynamiką cutscen czy synchronizacją wymawianych kwestii z ruchem ust, choć akurat tutaj nie miało to dużego znaczenia. Cały monolog to kwestia czytana z offu, można było więc sobie pozwolić na większą swobodę. Mimo wszystko, jak widać i słychać, zbyt swobodnie się w tej roli nie czułem.
Paweł w roli Drake'a z Uncharted
Ciekawe doświadczenie pokazujące, że dubbing to trudniejsza rzecz niż nam się wydaje. Także dla zawodowych aktorów. Pracownicy studia PRL opowiadali, że nie wystarczy być dobrym w filmie czy na scenie, żeby się tu sprawdzić. Trzeba mieć jeszcze ucho i cierpliwość, czego brakuje wielu naprawdę znanym osobistościom. Wspominali, że na grubo ponad tysiąc warszawskich aktorów w dubbingu sprawdza się tak naprawdę setka. Tego typu praca nie daje bowiem swobody ekspresji, gdzie postać dostosowuje się „pod siebie”. Trzeba sztywno trzymać się ram czasowych poszczególnych zdań, ich nacechowania emocjonalnego, a także rad reżysera produkcji, który często karze nagrywać jedną kwestię po siedem razy. Ja po trzech miałem już dość.
Czy dzięki temu doświadczeniu będę patrzył teraz na dubbingi łaskawszym okiem? Nie do końca. Boberek, Rozenek, Gorczyca (Tomb Raider) czy Banaszyk (inFamous) pokazali, że nawet w tak laboratoryjnych warunkach można wykreować naprawdę przekonujące role. Czasem nawet lepsze od oryginałów, wymaga to po prostu ogromnych nakładów pracy. Zupełnie inną sprawą jest to, że niektórzy gracze dubbingów po prostu nie lubią i nawet najlepiej zrealizowane nagrania zmieszają z błotem za sam fakt ich istnienia. To duży błąd, przynajmniej do czasu, aż twórcy nie narzucają nam jedynej słusznej wersji językowej, co w kilku grach niestety się zdarzyło.
Paweł Olszewski