Dragon's Dogma wraca w nowej formule. Netflix robi anime
Żeby tylko utrzymało poziom "Castelvanii".
- W menu głównym "Dragon’s Dogma" usłyszałem najpierw delikatny damski wokal Aubrey Ashburn, który chwilę potem przeszedł energiczny jrock zespołu B’z. Zdziwiło mnie to. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to idealna metafora całej gry: mnóstwo tu sprzeczności, a jednak jakoś to wszystko działa - pisał w swojej recenzji Paweł Kamiński. I nie sposób się z nim nie zgodzić. Dziwna to była gra, ale trzymająca przy padzie.
Nigdy nie doczekaliśmy się jej kontynuacji, choć nieco ponad rok temu Hideaki Itsuno palnął w wywiadzie, że miał pomysł na "Dragon's Dogma 2", ale Capcom postawiło wtedy na "Devil May Cry 5" - grę swoją drogą wyśmienitą i odjechaną zarazem.
Wróćmy jednak do "Dragon's Dogma". Teraz z jej sprzecznościami i dziwactwami zmierzy się Netflix, który usyzkował adaptację. Nie będzie to rzecz aktorska, a kolejne anime w portfolio giganta.
Ethan wyrusza zgładzić smoka, który zrujnował mu życie, ale z każdą walką, jaką toczy, coraz bardziej oddala się od człowieczeństwa – czytamy w oficjalnym opisie fabuły. Serial anime ma trafić w całości na platformę Netflix 17 września. I w zasadzie tyle o nim wiadomo. Wizualnie zapowiada się rzecz podobna do "Castelvanii", innej adaptacji gry, za którą wziął się gigant. Wyszło mu przy tym całkiem nieźle.