Dragon Ball XenoVerse - recenzja
Gra-mina. Takim mianem określa się w moim towarzystwie tytuły na miarę XenoVerse. Jeżeli, podobnie jak niżej podpisany, nadal potraficie z roztargnieniem wspominać kilkuosobowe sesje przy Tenkaichi 3, czy jeszcze wcześniej - Budokai 3, pozycjach z szóstej generacji konsol (nie jesteśmy już trochę za starzy?), a odrodzenia smoczej serii próżno wyczekiwaliście od lat to jeszcze poczekacie. Przesiadka na nowe bebechy tylko uwypukla absolutną bezradność rzemieślników z Dimps.
09.03.2015 | aktual.: 30.12.2015 13:19
Problemy na osi czasu Dragon Ball Z Xenoverse - zwiastun premierowy Jak poradzić sobie z marką, która prawdopodobnie najlepszą grę spłodziła osiem kalendarzy temu? Dać jej spokój na przynajmniej kilka lat, oczywiście. Ale hajs musi się zgadzać, więc ta opcja nie wchodzi w rachubę. Autorzy wyłażą zatem z siebie, by skostniałą formułę jakkolwiek przewietrzyć - eksperymentują, dodają, ucinają. Z różnymi skutkami, czego doskonałym przykładem odsłony z poprzedniej generacji. Średnie co najwyżej, zbudowane na bzdurnych pomysłach. A przecież wystarczyłoby mechanikę Tenkaichi 3 powtórzyć w godnej nowego sprzętu oprawie. Dodać dwudziestu następnych fighterów, pobić rekord Guinessa. Za mało ambitnie? Ach, to przepraszam.
Zamiast tego wywędrowali w stronę sieciowego doświadczenia RPG. Zabawę zaczynasz od kreacji własnej postaci: wyboru płci, kształtu gigantycznej czupryny oraz rasy (dobry pomysł, ale każdemu poza Saiyanom jest tutaj bardzo pod górkę). Po włączeniu gry trafiasz do małego hubu, w którym Twoja postać, wlekąca się niemiłosiernie, wybierze tryb zabawy - proces jest zatem konieczny nawet przy planach kanapowego ciorania z kumplem. Ale o tym później.
Dragon Ball XenoVerse
Samotny gracz zasmakuje w XenoVerse przede wszystkim dwóch opcji - posuwania do przodu nazwanego trochę na wyrost trybu Story i nabijania punktów doświadczenia, koniecznych do powolnego rozwoju własnoręcznie stworzonego wybawcy świata. A wiedzieć należy, iż tylko tą postacią sterujemy podczas wydarzeń fabularnych, które bywają czasem bezczelnie trudne, zmuszając do podbicia następnych dwóch czy trzech poziomów - w ten sposób twórcy maskują ich niewielką ilość. Choć scenariusz sili się na odrobinę świeżości (jest nowy szwarccharakter, majstrujący w osi czasu uniwersum, a nasz heros musi naprostowywać znane z anime wydarzenia), jego poznawaniu towarzyszy krwawienie z nosa. Fatalne przerywniki filmowe i konieczność grania jedynym nieciekawym (bo własnym) zawodnikiem w drużynie z ulubieńcami sprawiają, że tryb fabularny nadrabiasz tylko po to, aby odblokować nowe twarze w rosterze.
Dragon Hunter 4 Ultimate To zadania poboczne, nazwane ładnie Questami Parallel, stanowią prawdziwy rdzeń rozgrywki. Tutaj właśnie możemy wybrać każdego z dostępnych wojowników (niewielu, może jedna trzecia załogi wspominanego już za wiele razy Tenkaichi) i klepać maski najsłynniejszych antagonistów. Również niewielu, bo do kanonu włączono zaledwie jedną kinówkę, tę ostatnią. Szkopuł w tym, iż nawet wymiatając Goku czy Vegetą nabijamy punkty doświadczenia dla naszego niemego plastusia. Bez wyrzutów sumienia można zatem poza trybem fabularnym zapomnieć o jego marnej egzystencji.
Dragon Ball XenoVerse
Podchodzisz do „sprzedawcy questów” w hubie, wybierasz poziom trudności zadań (oznaczony gwiazdką), zawodnika i towarzyszy podróży (trzyosobowa drużyna), ruszasz. Szukasz przeciwników na kilku maleńkich arenach połączonych loadingami, a zadanie dobiega końca, rzecz jasna, gdy pokonasz wszystkich. Skojarzenia z Monster Hunter nasuwają się same. Taka desperacja w próbie naśladowania tej niesamowicie popularnej serii przez produkcję gatunkowo bliższą bijatykom niż RPG (i nawet punkty doświadczenia tego nie zmienią) mogłaby nawet śmieszyć. Ale budzi częściej uśmiech politowania. „Eksploracja” oraz jej toporne prowadzenie padem to system, który leży na podłodze i błaga o skrócenie męki.
Prawie Budokai, prawie Tenkaichi Gorzej, że bardzo negatywnie wpływa także na przebieg pojedynków. Trudno bowiem dopaść poruszającego się wroga, jeszcze trudniej dogonić jego bezwładne ciało po dobrze wyprowadzonym combo. Będziesz się modlił, aby przypadkiem nie spadł na ziemię, gdyż należy wtedy cupnąć obok i grzecznie poczekać, aż przeciwnik wstanie. Siada zatem dynamika, dotychczas będąca żelaznym fundamentem całej zabawy. Nigdy nie spodziewam się po grze spod znaku Kulkowego Smoka głębokiego systemu, ale jeżeli to, co działało sprawnie, było łatwo przyswajalne, a nawet dało się jakoś zanalizować i wykorzystać, nagle podziurawiono lub niepotrzebnie spłycono, nadszarpując dodatkowo koślawym sterowaniem, to wzbiera we mnie prawdziwy gniew.
Ostatnie i największe rozczarowanie przychodzi jednak, gdy po krótkim poszukiwaniu znajdziesz na mapce tryb dwuosobowy. Zaprosiłem do zabawy przyjaciela, z którym przegrałem w Dragon Ball (wiadomo którym) niejedną noc; daliśmy sobie spokój po dwudziestu minutach. Jest fatalnie. Autorzy postanowili nie rozdzielać ekranu, przenosząc tym samym model sterowania oraz walki z trzech do dwóch wymiarów. Model, który nawet w pierwotnym ubranku sprawdza się przeciętnie, przypominam. Mała liczba zawodników zwiastuje niechybnie nadchodzące paczki DLC, a brak tak prostej rzeczy, jak zwycięskie animacje znanych postaci (wygrany po prostu dalej stoi w niezmienionej pozie), ujawnia developerski środkowy palec skierowany w stronę kanapowych graczy.
Dragon Ball XenoVerse
Parallel Questy, w duchu gry-wzoru Capcomu, można zaliczać do spółki z innym graczem online. Niestety, opcja ta była jeszcze niemożliwa podczas moich testów. O ile serwery będą utrzymywały łączność z bazą (podkreślam „o ile”) źle być nie powinno. Śmiem twierdzić, iż nawet nieletni gracz z Brazylii ogarnie rolę Twojego towarzysza lepiej od konsoli.
SSJ(PS)4 XenoVerse ograłem na czwartej konsoli Sony, ale informował o tym wyłącznie dzierżony w rękach pad. Animacja bohaterów, maleńkie lokacje z kilkoma obiektami do zniszczenia, liczne loadingi lub znikające po sekundzie koryta w ziemi po odpaleniu Kamehamy - to wszystko pamięta doskonale nie siódmą, ale tak naprawdę szóstą generację konsol. I gdyby nie pełne HD, mógłbym nabrać każdego, że gra w zapomnianą pozycję z Czarnulki.
Doskonale widać, że to pozycja multiplatformowa i międzygeneracyjna, a najbardziej reprezentatywne wersje odwalono na kolanie. Standardowo - w trzydziestu klatkach na sekundę. Niestałych.
Dragon Ball XenoVerse
I być może, gdyby ostatni Dragon Ball żegnał poprzednią generację, poniższy werdykt miałby pomarańczowy kolor. Ale dość patrzenia przez palce. Bandai Namco leci z fanami w kulki (nomen omen) zbyt długo. Wkładam kij w mrowisko i odradzam zupełnie. Nie daj się nabrać któryś raz z kolei. Jeżeli masz ochotę na dobrą gradaptację tego anime, zdmuchnij kurz z PlayStation 2 i przypomnij sobie trzecie Tenkaichi. Jest nadal bezkonkurencyjne.
Adam Piechota
- Platformy: PC, PS4, PS3, Xbox One, Xbox 360
- Producent: Dimps
- Wydawca: Namco Bandai Games
- Dystrybutor: Cenega
- Data premiery: 27.02.2015
- Wymagania: 2,4 Ghz, 2 GB RAM, karta graficzna 1 GB
- PEGI: 12