Dla singli - Call of Duty: Modern Warfare 2
Pamiętam jeszcze jak w zasadzie bez emocji szedłem na pokaz poprzedniej części Modern Warfare w Lipsku. To, co wtedy zobaczyłem błyskawicznie kazało mi wpisać grę Infinity Ward na listę życzeń i po cichu wycofywać się rakiem z wszelkiego narzekania na serię Call of Duty i Activision. W dniu premiery z wywieszonym językiem przeleciałem pół miasta, by w końcu gigantycznie przepłacić i w kilka godzin przejść kampanię. Infinity Ward zawiesiło poprzeczkę bardzo wysoko, bo szczególnie tych kilku dych nie żałowałem. Potem doszły jeszcze upojne wieczory spędzone na potyczkach multi i mieliśmy obraz FPS (z czystej przyzwoitości dodam jeszcze „prawie”) idealnego. Teraz Modern Warfare powraca, a Infinity Ward musi zmierzyć się z najtrudniejszym wrogiem - samym sobą.
09.11.2009 | aktual.: 15.01.2016 15:50
Ciąg dalszy nastąpił Autorzy Modern Warfare 2 nie zrazili się tym, że w międzyczasie Treyarch postanowił po raz kolejny wrócić do czasów Drugiej Wojny Światowej i w sequelu fundują nam kontynuację wydarzeń z pierwszej części gry. A jak wiecie, trochę tych wydarzeń było i warto chociażby pobieżnie przypomnieć je sobie zanim na dobre zasiądziecie do gry. Fakt, że w trakcie kolejnych misji nie ma zbyt wiele czasu na zastanawianie się nad fabułą nie powinien chyba nikogo nie zaskoczyć. Między nimi tego czasu nie ma wcale dużo więcej, a Infinity Ward bardzo szybko zmienia motywy, postacie i kontynenty. Podobnie jak dwa lata temu.
Oczywiście nie zamierzam zdradzać tu fabuły, ale zwroty akcji należą w Modern Warfare 2 raczej do cięższej kategorii wagowej, a autorzy scenariusza, częściowo zdradzonego już zresztą filmikami (także oficjalnymi) również sobie nie żałowali. Jeśli lubicie hollywoodzki patos, to w kilku momentach poczujecie ciarki na plecach, choć nie zabraknie oczywiście męskiej przyjaźni, zdrady i rakiet międzykontynentalnych. Inna sprawa, że połapanie się w tym wszystkim kosztuje sporo wysiłku i naprawdę szkoda, że autorzy nie pokusili się o jakieś przystępniejsze zaprezentowanie historii. Czasu mieli dość. Krótko, konkretnie... Wielu (w tym niżej podpisany) zgadza się z tym, że Uncharted 2 to świetny film przygodowy. Modern Warfare 2 również budzi podobne skojarzenia, przynajmniej jeśli wytniemy co bardziej chaotyczne fragmenty, które psują nieco pierwszą część gry. Czasem bowiem kosmiczna ilość skryptów i pojawiających się zewsząd wrogów wydaje się dostawać kręćka i cokolwiek byśmy nie zrobili kończy się zachlapaniem ekranu i koniecznością powtarzania poziomu od ostatniego punktu kontrolnego (raz czy dwa denerwowałem się na ich długość, ale ogólnie jest ok). Rzeźnia pod krzyżowym ogniem nieprzyjaciela wygląda wtedy dość groteskowo - oddział dzielnie prze do przodu, a jego nieśmiertelni członkowie bohatersko podnoszą się po bezpośrednim trafieniu rakietą. Na szczęście im dalej w grę, tym więcej pomysłów, ciekawych akcji a mniej "hordy" i plucia ołowiem bez ładu i składu. Misje nabierają tego filmowego smaczku, który sprawił, że Modern Warfare tak bardzo mi się podobało. Gdy gra się rozpędzi, kolejne kwadranse zdają się znikać błyskawicznie, aż do finału, który w moim przypadku nastąpił po pięciu godzinach. Owszem, już pierwsza część była krytykowana za czas rozgrywki (o ile pamiętam, to jej przejście zajęło mi godzinę więcej), ale przyznam, że w obu przypadkach czułem się usatysfakcjonowany. Infinity Ward ponownie nie bawiło się w dłużyzny, dzięki którym w recenzji gra zyskałaby dwie godzinki, a które gracz spędzałby na bieganiu w kółko. Tu mamy konkrety - zapierającą dech w piersiach akcję i emocje, a w kolejce czekają jeszcze przecież tryby wieloosobowe.
...ale znajomo Mimo wszystko trochę za mało tu innowacji, bo przecież już w pierwszej części mieliśmy bardzo ciekawe misje, a od jej wydania minęło sporo czasu, który Infinity Ward mogło poświęcić sequelowi. Tymczasem większość urozmaiceń jest lekko zmodyfikowaną kopią pomysłów z oryginału. Nie oznacza to, że nie dają radochy i nie wyróżniają Modern Warfare 2 od konkurencji, ale mieliśmy prawo oczekiwać czegoś więcej. Tym bardziej, że graficznie gra również nie zostawia pierwszej części daleko w tyle, więc nie mamy to do czynienia z efektem "wow", który towarzyszy nowym grom. Owszem, niektóre widoki aż chce się oglądać w ciszy i spokoju, a animacja postaci jest tak naturalna, że czasem widok padającego ciała wygląda nawet zbyt realnie, bym czuł się z tym komfortowo, ale niektóre rzeczy powinny wyglądać lepiej. Do tego fakt ograniczenia większości planszy do wąskich korytarzy naprawdę denerwuje. W przedziwny sposób muzyka Hansa Zimmera również jest tym lepsza, im bliżej końca gry jesteśmy. Dopiero wtedy udaje jej się czasem przecisnąć na drugi plan i wpaść w ucho. Natomiast świetnej roboty mogą sobie pogratulować ludzie od efektów dźwiękowych. Działko helikopterowe nigdy nie brzmiało tak dobrze, jak w Modern Warfare 2.
Oscar Mike Powyższy tekst nie jest pełnoprawną recenzją Call of Duty: Modern Warfare 2, ponieważ wartościową ocenę można tej grze wystawić dopiero po przetestowaniu trybów wieloosobowych, o co zatroszczymy się w najbliższym czasie. Natomiast podsumowując moje wrażenia z samotnej rozgrywki muszę powiedzieć, że jestem zadowolony. To dobra gra, choć pierwsza część zrobiła na mnie dużo większe wrażenie. Początkowe misje wzbudziły co prawda obawy, że tym razem nie będzie już tak ciekawie i cała filmowość poprzedniczki została poświęcona na rzecz chaotycznego plucia ołowiem, ale później było już tylko lepiej. Fakt, nie jest to najbardziej innowacyjna gra roku, ale z drugiej strony, który sequel jest? Infinity Ward po raz kolejny zafundowało nam swoje danie firmowe, które może nie starcza na długo, ale smakuje pysznie. A, że pierwszy raz zapamiętamy na dłużej... Cóż, takie jest życie. Maciej Kowalik