Disney zerwał umowę z PewDiePiem przez obraźliwy, antysemicki żart [Aktualizacja]
Zapłacenie dwóm chłopakom za trzymanie tabliczki z napisem "Śmierć wszystkim Żydom" okazało się przekroczeniem granicy.
[Aktualizacja]
PewDiePie obrywa jeszcze mocniej. Nie tylko stracił partnerstwo z Maker Studios, ale i, w pewnym sensie, z samym YouTubem. Drugi sezon jego serii Scare PewDiePie, przeznaczonej wyłącznie dla subskrybentów YouTube Red, został anulowany. Kanał Kjellberga zniknął również z Google Preferred, platformy gromadzącej materiały najpopularniejszych twórców i ułatwiającej im znajdowanie sponsorów.
Auć. Ciekawe jak taki obrót spraw wpłynie na działania największego YouTubera na świecie? PewDiePie jest już tak duży, że pewnie poradziłby sobie bez wsparcia platformy, która go "wychowała". Ma w końcu kontakty, zasięgi, popularną markę, najróżniejsze projekty w rodzaju własnych gier czy wydanej książki... Raczej nie zginie w dziczy. Ale sprawa z tym zbyt mocnym antysemickim żartem z pewnością da mu solidnie popalić.
[Oryginalny wpis]
Felix Kjellberg, znany szerzej jako PewDiePie, jest człowiekiem, który od wielu lat wzbudza wśród ludzi skrajne emocje. Jedni widzą tylko rozkrzyczaną, pozbawioną polotu ikonę nowej generacji, inni pod przykrywką szczeniackich wygłupów dostrzegają wrażliwego chłopaka, który ma swój charakterystyczny styl, łeb na karku i kilka ciekawych rzeczy do powiedzenia. Choć zaliczam się do drugiej grupy, muszę przyznać, że w przypadku opisywanej niżej sytuacji omsknęła mu się noga.
Mowa o materiale z 11 stycznia, który zniknął już z jego kanału. PewDiePie eksperymentuje w nim ze stroną Fiverr, gdzie można znaleźć usługi freelancerów w każdej dziedzinie. Absolutnie w każdej. Obok grafików są choćby osoby, które za pieniądze zagrają z tobą trzy partyjki Hearthstone'a albo przebrani za Jezusa Chrystusa powiedzą do kamery, cokolwiek im napiszesz. Wszystko może stać się tutaj usługą. PewDiePie postanowił więc sprawdzić granice tamtejszych wolnych strzelców, samemu nieopacznie jedną przekraczając.
Przeszukując odmęty Fiverra, znalazł dwóch chłopaków, którzy za odpowiednią opłatą wymalują na swoim ciele dowolną wiadomość i będą tańczyć z nią w dżungli. Taaak... Jeśli dziwnie Wam było to przeczytać, uwierzcie, mi było dziwnie to pisać. W każdym razie PewDiePie złożył zamówienie na komunikat "Śmierć wszystkim Żydom", będąc przekonanym, że to nie przejdzie i końcem końców wszyscy pośmieją się z jego dziwacznych, kontrowersyjnych życzeń. Gdy wtem...
Tak, zamówienie zostało zrealizowane. Trzeba przyznać, że sam Kjellberg był zszokowany i widać, że poczuł się z tym niezbyt dobrze. Ale mimo to z jakiegoś powodu postanowił uwzględnić to w swoim wideo, pewnie chcąc pokazać absurd tego, co za kilka złotych można kupić w internecie. Źle jednak ocenił sytuację, bo materiał szybko zrykoszetował.
Po pierwsze zleceniobiorcy z Fiverra zostali początkowo zbanowani przez władze serwisu. YouTuber stanął jednak w ich obronie, sytuacja się rozjaśniła, a poszkodowani przeprosili i odzyskali swoje konta.
Po drugie Maker Studios - sieć partnerska należąca do Disneya - rozwiązała z PewDiePiem umowę. Jak mówi reprezentant firmy:
Liczba mnoga bierze się stąd, że PewDiePie w ciągu ostatnich miesięcy kilkukrotnie żartował z Żydów i Hitlera. Dla YouTubera to nie pierwszyzna, niewybredny humor to faktycznie jego smykałka, ale miarka najwidoczniej się przebrała. Maker Studios, a więc i Disney, postanowiło zdecydowanie odciąć się od tego typu komunikatów. Jak w rozmowie z The Wall Street Journal zauważył Jonathan Vick z Anti-Defamation League (Liga Przeciwko Zniesławieniu):
Trudno się z tym nie zgodzić. A materiały PewDiePie'a mają do kogo trafiać - jego kanał liczy aktualnie ponad 53 miliony subskrybentów. Teraz, bez partnerstwa z Maker Studios, sieci partnerskie zaczną pewnie licytację, żeby skusić Kjellberga do zawiązania współpracy. YouTuber już od dawna nie musi martwić się brakiem zainteresowania, choć jego wizerunek mógł tym razem trochę oberwać. Na tyle, że Felix postanowił wystosować oświadczenie:
PewDiePie popełnił błąd, publikując tamto wideo i teraz trochę oberwał. Materiał zniknął z jego kanału, ale wiadomo - w internecie nic nie ginie, więc wyżej możecie obejrzeć niefortunny film. A jeśli chcielibyście przekonać się, że największy YouTuber świata to nie tylko obraźliwe żarty, Hitler i krzyczenie do kamery, warto obejrzeć choćby jego szczery materiał o wymuszonym optymizmie na YouTubie:
Forced Positivity on YouTube
Patryk Fijałkowski