Die Hard: Nakatomi Plaza
Co trzeba zrobić, aby wsiąść do windy? Nacisnąć przycisk przy drzwiach? Doprawdy? Widzę, że nie tylko ja okazałem się inteligentny inaczej... A odpowiedź jest prosta - musimy zdjąć buty truposzowi
18.11.2003 | aktual.: 08.01.2016 13:10
Die Hard: Nakatomi Plaza
Co trzeba zrobić, aby wsiąść do windy? Nacisnąć przycisk przy drzwiach? Doprawdy? Widzę, że nie tylko ja okazałem się inteligentny inaczej... A odpowiedź jest prosta - musimy zdjąć buty truposzowi
Strzały znikąd
Die Hard: Nakatomi Plaza. Co trzeba zrobić, aby wsiąść do windy? Nacisnąć przycisk przy drzwiach? Doprawdy? Widzę, że nie tylko ja okazałem się inteligentny inaczej... A odpowiedź jest prosta - musimy zdjąć buty truposzowi
Cykl filmowy „Szklana pułapka” jest tematem wałkowanym przez gry komputerowe od lat. Z żałosnym dotychczas rezultatem. „Die Hard: Nakatomi Plaza” co prawda aspiruje do statystycznej średniej, ale kilka rozwiązań jest, niestety, poniżej standardów. Mimo to niektórzy miłośnicy przygód gliniarza McClane'a (w filmowym tryptyku Bruce Willis) mogą się nawet nieźle bawić - jeśli zaakceptują to, że jest to przede wszystkim powtórka z rozrywki.
Sam dość lubię wspomniane filmy, zwłaszcza pierwszy, do którego nawiązuje gra, ale wcielanie się w McClane'a przyniosło mi co najwyżej umiarkowaną satysfakcję. Fabuła filmu, choć świetnie sprawdzająca się na dużym ekranie, grze stawia liczne ograniczenia. Pętamy się przecież wciąż po wieżowcu Nakatomi Plaza, opanowanym w wigilijny wieczór przez rabusiów udających terrorystów. Śmietanka Nakatomi Corporation, zgromadzona na zamkniętym przyjęciu, pełni funkcję zakładników, podczas gdy agresorzy próbują dostać się do sejfów. Policja nie może wziąć budynku szturmem. Jedynym problemem napastników jest McClane, który ukrywa się gdzieś w budynku. Chce powstrzymać napastników nie tylko dlatego, że jest rasowym gliniarzem - wśród zakładników znajduje się jego żona.
Gra powtarza kluczowe motywy z gry, robiąc to jednak często w sposób mało wdzięczny, niemal na siłę, i dodaje wiele własnych. Stąd właśnie wspomniany motyw ze ściąganiem butów z nóg zastrzelonego bandyty; sceny tej jednak nie zrozumie nikt, kto nie widział filmu... Gra jest, niestety, strawna tylko dla namiętnych miłośników filmu „Die Hard” przetłumaczonego nieszczęśliwie na „Szklaną pułapkę” - cała reszta może się poczuć w tej grze nieco zagubiona.
Gra, poza zawirowaniami z rozwiązaniami fabularnymi często równie dziwnymi co powyższe, potrafi także zaskoczyć kłopotami z interfejsem. Minęła chwila, zanim odkryłem, jak używać szczypiec do przecinania drutu, niezbędnych m.in. do rozbrajania bomb. Mocno zdegustowało mnie pojawianie się w pewnym miejscach niekończących się chmar przeciwników, generowanych non stop przez komputer - myślałem, że takich trików szanujący się twórcy gier już od dawna nie stosują.
Monotonia podobnych do siebie pomieszczeń, nieciekawe tekstury i zaskakująco niski poziom interaktywności otoczenia może nie raziłyby tak bardzo, gdyby gra potrafiła trzymać w napięciu dzięki szybkiej akcji i ciekawej fabule. Ale cóż... Jest jak jest.
Nawet wielbiciele postaci McClane'a mogą poczuć się nieswojo - dzielny gliniarz nie mówi głosem Willisa, ale jakiegoś domokrążcy reklamującego starszym paniom preparat na mole. Żałosne, lepiej się nie wsłuchiwać.
Pomijając wymienione wpadki, da się grać, ale na rynku jest dziś sporo lepszych gier akcji. Inna sprawa, że nie każda z nich daje szansę na zagranie w ulubionym filmie.
Olaf Szewczyk
„Die Hard: Nakatomi Plaza”, Sierra, dystr. Play-It, cena 99 zł. Wymagania: Pentium II 400 MHz, 64 MB RAM, akcelerator 3D 16 MB, CD-ROM x4