Descent 3
Zawsze byłem słabym pilotem i od pięciu lat każda kolejna część gry „Descent” wpędzała mnie w kompleksy. Mimo to z trudem odrywałem się od ekranu komputera. Tak było i tym razem.
18.11.2003 | aktual.: 08.01.2016 12:56
Descent 3
Adam Leszczyński
Zawsze byłem słabym pilotem i od pięciu lat każda kolejna część gry „Descent” wpędzała mnie w kompleksy. Mimo to z trudem odrywałem się od ekranu komputera. Tak było i tym razem.
Każdy kolejny „Descent” dawał graczowi szybką akcję, świetną - jak na aktualne możliwości techniczne - grafikę oraz poczucie nieograniczonej swobody w świecie całkowicie pozbawionym grawitacji. I tu się nic nie zmieniło. Mały statek kosmiczny ma wykonać szereg skomplikowanych zadań na piętnastu dużych, urozmaiconych poziomach. Scenografia jest bardzo zróżnicowana: akcja gry przenosi nas od tuneli metra w Seulu, przez starożytną świątynię na Marsie, do instalacji przemysłowych w pasie planetoid gdzieś na obrzeżach Układu Słonecznego. O ile w poprzednich częściach akcja rozgrywała się wyłącznie w klaustrofobicznych pomieszczeniach kosmicznych baz i kopalni, o tyle tutaj możemy wylecieć na zewnątrz i rzeczywiście poczuć przestrzeń.
W odróżnieniu od poprzednich części gry, w których zabawa sprowadzała się do odnajdywania kolejnych kluczy, zniszczenia reaktora jądrowego i błyskawicznej ucieczki, tutaj scenariusz został nieco urozmaicony. Jeden z poziomów stawia nas nawet w sytuacji odwrotnej: to my musimy bronić reaktorów w kosmicznej bazie przed hordami wrogich robotów. Trzeba tak przemyśleć ustawienie działek laserowych i min, aby trzy z pięciu reaktorów przetrwały dziesięć minut ataku nieprzyjaciela. Tutaj „Descent” przypomina nawet trochę grę strategiczną.
Wszystkie pozostałe poziomy gry to jednak bardzo ostra strzelanina, do której potrzebny jest dobry joystick, szybki refleks i świetne wyczucie przestrzeni. Nawet weteran gier akcji w „gorących momentach” może dostać oczopląsu od natłoku kolorowych laserów i eksplozji rakiet. „Descent” udowadnia, że do zrobienia dobrej strzelaniny nie potrzeba fontanny komputerowej krwi tryskającej z ekranu. Blisko trzydzieści typów przeciwników - wyłącznie mechanicznych - nie daje nam nawet chwili spokoju: niektórzy atakują od tyłu, zawsze z zaskoczenia, inni potrafią ukraść z naszego pojazdu najlepszą broń i uciec z nią w odległy zakątek kosmicznej bazy. Muszę przyznać, że „sztuczna inteligencja” komputera sprawdza się w tego rodzaju zastosowaniach znakomicie - do tego stopnia, że walka może być czasem frustrującym doświadczeniem. Pilot kosmicznego myśliwca może jednak wykorzystać dziesięć rodzajów broni - od prostych laserów po zaawansowane technologicznie pociski załadowane antymaterią, które produkują coś w rodzaju czarnej dziury wsysającej wszystko dookoła (łącznie z graczem, jeżeli znajdzie się zbyt blisko).
Zabawę uprzyjemnia świetna, trójwymiarowa oprawa graficzna, w której można znaleźć większość najbardziej dzisiaj modnych efektów specjalnych, z kolorowym światłem i realistycznymi eksplozjami włącznie. Jeżeli dodamy do tego bardzo rozbudowane możliwości gry wieloosobowej, to otrzymamy najbardziej chyba dotychczas udany odcinek serii. I chociaż „Descent 3” pojawił się w Polsce kilka miesięcy po oficjalnej premierze na Zachodzie, warto go kupić. Na opóźnieniu stracił legalny dystrybutor, bo wielu niecierpliwych graczy skorzystało już zapewne z usług piratów, i sami gracze, bo musieli długo czekać na polską wersję gry. Można mieć tylko nadzieję, że „Descent 4” będzie równie dobrze spolszczony i ukaże się na czas.
Descent 3
Producent: Interplay
Dystrybucja: CD-Projekt
Zalecane wymagania systemowe: PC Pentium II 300 MHz, 64 MB RAM, akcelerator grafiki trójwymiarowej
Cena: 79 zł