David Cage wolałby, żebyśmy nie przechodzili Beyond: Two Souls kilka razy. Posłuchacie?
To jego stara śpiewka. Przy Heavy Rain prosił o to samo. Bo czasem lepiej pewnych rzeczy nie wiedzieć.
Podobieństwa obu gier Cage'a wskazać bardzo łatwo, ale chyba najważniejszym jest fakt, że rozwój wypadków i to jak potoczy się fabuła zależy tu w dużej mierze od gracza. Od jego sprawności i wyborów, które będzie podejmował. Dzięki nim, tak w Heavy Rain jak i Beyond, kierujemy opowieść określonym torem, czym sprawiamy, że jest w większym stopniu, niż w innych grach "nasza". Podejmując decyzje, wybieramy jedną ścieżkę i nie wiemy, co by było gdyby - jak w życiu. Dodaje to przygodzie smaczku, ale tylko przy pierwszym podejściu.
Zagrajcie raz i nie róbcie tego więcej![...]Myślę, że najlepszą drogą czerpania radości z gry jest podejmowanie wyborów i nigdy nie dowiedzenie się, co by było, gdybyśmy podjęli inną decyzję. Bo takie jest życie, a Beyond: Two Souls to życie Jodie Holmes. Doskonale rozumiem, o co chodzi Cage'owi. Sam w rozmaitych grach, które pozwalają swoimi wyborami kształtować rozwój wypadków zawsze kieruję się swoimi odczuciami i kompasem moralnym. Przechodzę grę jeden raz i nie zastanawiam się, "co by było gdyby", bo żeby dokonać innych wyborów, musiałbym działać wbrew sobie.
Ale jest i druga strona medalu. Odkrycie wszystkich możliwych dróg, którymi toczy się historia może być ambitnym celem dla graczy, którzy zawsze chcą wiedzieć wszystko i odkryć każdą tajemnicę. Cage apelując o jedno przejście gry godzi się przecież z tym, że gracz nie zobaczy sporej części przygotowanych dla niego atrakcji. A my lubimy wyciągać z gier maksimum, bo w końcu płacimy za nie niemało...
Posłuchaliście Cage'a i przeszliście Heavy Rain tylko raz, czy graliście i graliście, aż skończyły się wam niewybrane rozwiązania? W Beyond pójdziecie tą samą drogą czy może zmienicie nastawienie?
źródło: Gamepur
Maciej Kowalik