Dark Souls Remastered (Switch) - recenzja. Nintendo bije dzwon

Dark Souls Remastered (Switch) - recenzja. Nintendo bije dzwon

Dark Souls Remastered (Switch) - recenzja. Nintendo bije dzwon
Joanna Pamięta - Borkowska
24.10.2018 11:25, aktualizacja: 24.10.2018 11:39

A nawet dwa dzwony. Najlepiej brzmią na obwodnicy.

Idę jak burza. Biorę bandytę, wybieram master key, budzę się w Undead Asylum. Nie czytam żadnych samouczków. Już w menu orientuję się, że sterowanie imituje to z pozostałych konsol. Akceptuję więc B i wracam A, z czym spotykam się rzadko na konsoli Nintendo. Ale to dobrze - dzięki temu wszyscy weterani, którzy przez Sen's Fortress chodzą z zamkniętymi oczami, nie będą musieli walczyć z najgorszym z bossów - własną pamięcią mięśniową.

Platformy: Switch, PS4, PC, Xbox One

Producent: FromSoftware

Wydawca: Bandai Namco Entertainment

Data premiery: 19.10.2018 (Switch)

Wersja PL: Nie

Grę do recenzji dostarczył wydawca. Graliśmy na Switchu. Zdjęcia pochodzą od redakcji.

Raptem trzy miesiące temu wbiłem czterdzieści godzin w Dark Souls Remastered na PS4, przez kolejne lokacje przebijam się więc z wprawą, która dziwi nawet mnie. Wiem, że tu spadnie beczka, a na tego typa trzeba skakać z wieży. Wiem, dokąd pójść, kiedy smok stanie już na moście, wiem, gdzie szukać ogniska w okolicy Undead Parish i jak radzić sobie z każdym stworem pod dachem - i na dachu - kościoła. Za tą wiedzą idzie doskonałe zrozumienie walki, prawie idealne parowanie tych cholernych włóczników, wyczucie uników. Raptem zacząłem grać, siedząc przy stole z kumplami i grając jednocześnie w Herosy 7, a już wchodzę do Depths. A stamtąd krótka droga do...Zgadza się, do Blighttown. Do rozpaczliwego, dusznego miasteczka schodzę już nie z dawnym strachem, tylko ciekawością. Jak to będzie z tymi sławnymi klatkami na sekundę? Cóż, platformy się chyboczą, komary kąsają, a lotki próbują wpuścić mi do żył toksynę, ale wszystko to dzieje się tak samo płynnie jak cała reszta. Podobnie jak na pozostałych platformach, tak i tutaj Dark Souls Remastered radzi sobie z niesławną lokacją pod względem technicznym.Jest jeden powód, dla którego od początku idzie mi sprawnie i czuje się w sumie jak w domu. Wyjątkowo niegościnnym, ale jednak domu. Otóż port na Switcha jest najzwyczajniej w świecie bardzo solidny. Od sterowania po wydajność, wszystko tutaj działa, jak należy. Tylko ospalej.Tak, to jedyna kwestia, z którą mam problem. Po tych kilkudziesięciu godzinach w Lordran na PS4 byłem przyzwyczajony do sześćdziesięciu klatek na sekundę. Kiedy więc przygoda na Switchu powitała mnie trzydziestoma klatkami, z początku miałem wrażenie, jakby wszystko działało w zwolnionym tempie. Przez to choćby pierwsze ciosy Asylum Demona niemiłosiernie powalały mnie na glebę. Jeszcze nie wszedłem w rytm tej wersji. Potrzebowałem chwili, nawet dwóch, żeby się zaaklimatyzować. Gdzie jak gdzie, ale akurat w Dark Souls komfort płynący z płynnej rozgrywki w sześćdziesięciu klatkach robi różnicę w walce tak bardzo nastawionej na rytm i wyczuwanie uderzeń.Za to pod względem graficznym wyszło zaskakująco blisko wersji z pozostałych platform. W trybie przenośnym z wytężonym wzrokiem obserwowałem tekstury i wszelkie efekty. Moje wrażenia estetyczne nie były gorsze niż z PS4. Jasne, kiedy zestawić bezpośrednio screeny pewnie wyłapie się, że tutaj ogień nie jest tak ładny albo jakaś poświata nie ma takiej głębi czy cokolwiek, ale to kosmetyka. Kiedy po prostu gra się w Dark Souls na Switchu, czy to w 720p w trybie przenośnym, czy w 1080p na telewizorze, Lordran wygląda atrakcyjnie. Powiedziałbym wręcz, że na małym ekranie wybacza się więcej grzechów starości. Można docenić sposób, w jaki odkurzono tę siedmioletnią grę.Jeśli natomiast zgrzytacie zębami, że czemu ten Fijałkowski pisze Undead Parish a nie Parafia Nieumarłych, i czemu schodzi do Depths a nie Głębin, to śpieszę donieść, że to usprawiedliwiony zabieg. Otóż wersja na Switcha nie ma polskiej wersji językowej. Na PC, PS4 czy Xboksie One możemy pokonać Księżycowego Motyla, ale tutaj musimy zadowolić się Moonlight Butterfly.Wiem, że dla wielu może to być silny argument za wypróbowaniem Dark Souls na innej platformie. A kiedy dodamy do tego mocno odczuwalne trzydzieści klatek na sekundę zamiast sześćdziesięciu, to już w ogóle trzeba się poważnie zastanowić nad decyzją.Dark Souls Remastered na Switcha ma jednak jedną kluczową zaletę. Jest na Switcha. W przenośnym trybie gra się równie dobrze jak stacjonarnie, więc entuzjaści grania na lotnisku, w łóżku przed snem czy podczas powrotu z pracy powinni to poważnie rozważyć.Z aspektem sieciowym wszystko gra. Tuż po premierze Lordran wypełniło się zarówno bezcennymi radami innych graczy, jak i "wskazówkami" dotyczącymi iluzorycznych ścian. Póki co niewiele osób interesuje się jednak uprzykrzaniem życia innym, bo mój świat nawiedzono zaledwie raz.Weterani Pierwszego Płomienia mają natomiast okazję, by doświadczyć ukochanej gry w nowy sposób. Dziwnie - ale w bardzo pozytywny sposób - było naparzać się z Gaping Dragonem w trakcie podróży do Wyszkowa. Pozwala to spojrzeć na genialnie zaprojektowane Lordran z nieco innej perspektywy. Jeśli jednak wolicie szybszą rozgrywkę i język polski, a możliwość gry w trybie przenośnym was nie jara, bez zastanowienia wybierzcie wersję na którąś z "większych" platform.Tylko zagrajcie. Na czymkolwiek. Bo Dark Souls to arcydzieło. O tym jednak w zawoalowany sposób już się nagadałem.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)