Crusaders of Might and Magic
Gry TPP zyskały popularność dzięki Larze Croft i od czasu pierwszej części Tomb Ridera stale mamy do czynienia z pojawianiem się klonów eksploatujących sprawdzony pomysł.
18.11.2003 | aktual.: 08.01.2016 13:01
Crusaders of Might and Magic
Jackal
Gry TPP zyskały popularność dzięki Larze Croft i od czasu pierwszej części Tomb Ridera stale mamy do czynienia z pojawianiem się klonów eksploatujących sprawdzony pomysł.
Kilka gier, jak choćby Heretic 2 czy też F.A.K.K. 2 owszem, wniosło ze sobą powiew świeżości do gatunku, ale są to tylko wyjątki i przeważnie dostajemy do rąk niewiele różniące się od siebie produkty. Nie powiem, żeby programiści z 3DO specjalnie się postarali i zrobili absolutnie nowatorską grę. Nie powiem też, żeby odstawili totalną fuszerkę, ale nawet przy niedawno wypuszczonym na rynek Rune, Crusaders of Might and Magic nie prezentuje się rewelacyjnie. Odniosłem wrażenie, że to wszystko już gdzieś widziałem, łącznie z niezbyt głęboką fabułą, która np. we wspominanym Rune stanowiła bardzo istotny element zabawy. Programiści z 3DO pomyśleli pewnie, że jak obsadzą coś w realiach Might and Magic, tak jak wiele swoich ostatnich produktów, to zapewni to grze murowany sukces. Ocenę tego faktu zostawiam wszakże potencjalnym graczom, chociaż dla mnie stałe żyłowanie tego samego tematu jest dość żenujące.
Fabuła? Akcja!
W Crusaders of Might and Magic wcielamy się w postać Drake'a, wojownika, któremu dwadzieścia lat wcześniej zły nekromanta Necros nadepnął na odcisk, zabijając - bogu ducha winnych - mamę, tatę, babcię i dziadka. Jakby nie było Drake ma teraz powód do zemsty na nekromancie i jego Legionie Zagłady. Przepełniony nienawiścią niczym Jurand ze Spychowa, nasz bohater poprowadzi krwawą krucjatę przeciwko Necrosowi i jego sługom.W tym oto momencie gracz wkracza do akcji, wymachując mieczem na wszystkie strony biegnie rozsiekać wszystko, co się rusza i podobnie wymachuje bronią. Żeby jakoś wszystko trzymało się kupy, autorzy zamieścili w fabule krzyżowców, dla których trzeba będzie wykonywać rozmaite zadania, przy czym przyjdzie nam zwiedzić 9 obszernych, chociaż niezbyt skomplikowanych, lokacji. Poziomy, to jedna z najbardziej rzucających się w oczy niedoróbek w grze. Nie mówię tu o grafice i teksturach, które prezentują się na przyzwoitym poziomie, ale o ich architekturze i rozplanowaniu. Właściwie to można by rzec, że wszystkie poziomy są takie same tylko różnią się teksturami. Najgorsze zaś jest bezmyślne bieganie bez końca po pustych drogach, korytarzach jaskiń i w tunelach, co bardzo szybko staje się irytujące. Dlatego właśnie autorzy poustawiali na drogach hordy wojowniczych szkieletów, kolorowych insektoidów i zarośniętych, niczym syberyjscy drwale, ogrów.
Wrogowie, szanse i poziomy doświadczenia...
Znikoma liczba rodzajów przeciwników, z jakimi przyjdzie nam się zmierzyć jest wprost proporcjonalna do ich inteligencji. Generalnie obowiązuje zasada, że kto pierwszy walnie, ten wygrywa walkę. Można oczywiście jeszcze zasłonić się tarczą, ale w obliczu zwykle przeważającej liczby nacierających potworów, taktyka ta jest nie tyle nieużyteczna, co raczej niebezpieczna dla stosującego.Aby wyrównać trochę nasze szanse w walce z bezmózgimi przeszkadzaczami, wprowadzono do gry kilka zaklęć ofensywnych i defensywnych oraz elementy modnego ostatnimi czasy gatunku RPG dla urozmaicenia rozgrywki. Przejawia się to między innymi statystykami bohatera (siła, wytrzymałość, inteligencja (sic!), itp.) oraz możliwością awansu na wyższy poziom dzięki zdobytemu doświadczeniu. Levele postaci przyrastają w sposób liniowy - od bodajże trzeciego co stałą liczbę punktów doświadczenia. To sprawia, że w dalszych etapach gry, kiedy mamy do czynienia z bardziej niebezpiecznymi wrogami, poziomy nabija się w niesamowitym tempie, a co za tym idzie - szybko wzrastają hitpointy i punkty many oraz obrażenia zadawane bronią, dzięki czemu można poczuć się co najmniej jak Conan, barbarzyńca, rzeźnik i niszczyciel.Narzędzia zagłady dla każdego.Do rozprawienia się z Legionem Ciemności staniemy uzbrojeni nie tylko w miecz, ale także kilof, młotek, siekierę i maczugę w kilku dostępnych wersjach. Do tego dochodzi kilka typów pancerza, także jest z czego wybierać. Aby dodatkowo uatrakcyjnić zabawę, wprowadzono również wątek ekonomiczny - nierzadko będzie można ograbić trupy przeciwników ze złotych monet i kupić za nie narzędzia zagłady u lokalnych sklepikarzy. Na szczególną uwagę, jak zwykle, zasługują wyroby krasnoludzkich rzemieślników. Tyle jeśli chodzi o sam sposób rozgrywki.Być może na plus zasługują bardzo niskie, jak na dzisiejsze czasy, wymagania sprzętowe, przy których nie trzeba mieć akceleratora oraz niezłe efekty dźwiękowe z obsługą EAX. No i oczywiście wielkim plusem jest to, że gra wczytuje się bardzo szybko, kiedy usiekają naszego herosa na polnej drodze.
To już jest koniec.
Crusaders of Might and Magic, tak jak i wiele ostatnio wydawanych gier uległo naturalizacji w polskiej kulturze. Trzeba przyznać, że nasi rodzimi aktorzy przyłożyli się do zadania i polska wersja prezentuje się nie najgorzej, chociaż jak przypomnę sobie doskonałego Tormenta, to moje odczucia są w tym względzie mieszane. Nie ma jednak nic za darmo, bo aby gra „przemówiła” w naszym języku, trzeba było zapłacić sporym poślizgiem w stosunku do zachodniej premiery. W tym czasie na nasz rynek trafiło kilkanaście zdecydowanie lepszych tytułów, jak chociażby Rune, co niechybnie wskazuje na to, że Crusaders of Might and Magic nie przetrwał próby czasu. Moim zdaniem gra nie reprezentuje szczególnie wysokiego poziomu i nie ma szans na to, żeby stać się wielkim hitem. Jak ktoś lubi gry TPP i wydaje mu się, że jest niezłym maratończykiem, to powinien spędzić przy tej pozycji kilkanaście pełnych uciechy godzin.