Command & Conquer: Tiberian Sun
Sprzedaż poprzednich części „Command & Conquer”, wraz z licznymi dodatkami, „złotymi edycjami” i wydaniami dla kolekcjonerów, sięgnęła na świecie blisko 10 mln egzemplarzy. Niestety, trudno oczekiwać, aby „Tiberian Sun” odniosła podobny sukces.
18.11.2003 | aktual.: 08.01.2016 13:09
Command & Conquer: Tiberian Sun
Adam Leszczyński
Sprzedaż poprzednich części „Command & Conquer”, wraz z licznymi dodatkami, „złotymi edycjami” i wydaniami dla kolekcjonerów, sięgnęła na świecie blisko 10 mln egzemplarzy. Niestety, trudno oczekiwać, aby „Tiberian Sun” odniosła podobny sukces.
Wprawdzie w pierwszych tygodniach września gra znalazła się na pierwszych miejscach w rankingach sprzedaży w USA, ale zarówno zwykli gracze, jak i zawodowi recenzenci nie mogli ukryć rozczarowania. Być może po trzech latach oczekiwania - bo aż tak długo trwała produkcja „Tiberian Sun” - nadzieje były zbyt duże.
Akcja gry ma miejsce w 20 lat po wydarzeniach, w których mogliśmy uczestniczyć, grając w pierwszą część. Przypomnijmy: na powierzchni ziemi zaczęła pojawiać się tajemnicza, szkodliwa dla ludzi substancja - tiberium. Zagrożenie dla populacji było tak duże, że pociągnęło za sobą załamanie się tradycyjnego porządku politycznego: państwa nie mają już znaczenia, a światem rządzą dwie zwalczające się wzajemnie potężne organizacje przemysłowo-militarne. Dobro w grze reprezentuje GDI (spadkobierca ONZ), a zło - totalitarne Bractwo NOD, którym włada charyzmatyczny przywódca Kane. Pierwsza część gry zakończyła się porażką NOD i śmiercią Kane'a. Okazuje się, że niebezpieczeństwo nie zostało jednak do końca zażegnane - Kane pojawia się znowu, a co więcej, wygląda tak, jakby od czasu swojej domniemanej śmierci wcale się nie postarzał. Zjednoczone pod jego dowództwem Bractwo staje się znów poważnym zagrożeniem.
Pomiędzy kolejnymi misjami oglądamy nakręcone z dużym nakładem środków przerywniki filmowe (występuje w nich m.in. Michael Biehn, znany z pierwszej części filmu „Terminator”). Wstawki filmowe są interesujące i zupełnie dobrze zagrane - co jest, jak na grę komputerową, bardzo dużym osiągnięciem. Na tym jednak sukcesy techniczne „Tiberian Sun” właściwie się kończą.
Grafika jest bardzo tradycyjna (nie ma nawet mowy o wykorzystywaniu sprzętowej akceleracji 3D) i w większości wypadków tylko udaje trójwymiarową. Teren bitwy jest zwykle płaski i mało ciekawy, chociaż autorzy wprowadzili do gry mosty, które możemy wysadzać i odbudowywać, urozmaicając tym samym repertuar naszych taktycznych operacji. Każdemu, kto grał wcześniej w „Total Annihilation” ograniczenia znane z poprzednich cześci wydadzą się irytujące: w dalszym ciągu można budować tylko jeden budynek w danym momencie (nawet jeżeli mamy odpowiednie fundusze), a sztuczna inteligencja komputerowego przeciwnika - chociaż lepsza niż u poprzedników - nadal pozostawia wiele do życzenia.
Innowacji jest jednak wystarczająco dużo, aby przy „Tiberian Sun” dobrze się bawić. Mamy więc do dyspozycji szereg nowych jednostek bojowych, w tym m.in. cyborgi i transportery opancerzone, które mogą poruszać się pod ziemią (przewożąc naszych żołnierzy w sam środek bazy nieprzyjaciela). Gra składa się z dwóch kampanii, w których dowodzimy odpowiednio siłami GDI i NOD, a każda z nich składa się z kilkunastu starannie przygotowanych i interesujących misji. Wielbicieli serii „Command & Conquer” powinno zadowolić to na jakiś czas. Inni zaś mogą mieć nadzieję, że w kolejnej części gry - którą producent oczywiście już zapowiedział - znajdziemy więcej nowych pomysłów.
Tiberian Sun
Producent: Westwood
Minimalne wymagania: PC Pentium 166 MHz, 32MB RAM
Dystrybucja: IPS