Cienie kolosów
Czy gra Shadow of the Colossus może pomóc w zmierzeniu się z tragedią 11 września 2001 roku? Dlaczego film "Reign Over Me" ("Zabić wspomnienia") pracuje na silniku słynnej produkcji Fumito Uedy? W jaki sposób PlayStation 3 ułatwia medytację zen? Co wspólnego z poezją ma Commodore 64? Platon, Bruce Springsteen, Cypher z "Matriksa" - wszystko w jednym tekście. Google oszaleje. A czytelnicy Polygamii?
Przełomowym filmem pod względem zaimplementowania weń istniejącej w rzeczywistości gry komputerowej, pomagającej w opowiadaniu historii - dlatego pomijam wspaniały "Tron" (1982) Stevena Lisbergera - jest "Zabić wspomnienia" (2007) Mike'a Bindera. Tytuł ten zwrócił moją uwagę właśnie ze względu na informację o pojawiającej się w nim grze - Shadow of the Colossus. Ale to, co zobaczyłem, zrobiło na mnie, nomen omen, kolosalne wrażenie i było czymś, czego kompletnie się nie spodziewałem. "Zabić wspomnienia" to historia Charliego Finemana (Adam Sandler), który całą swoją rodzinę stracił w zamachach z 11 września 2001 roku. Od tego momentu żyje w swoistego rodzaju letargu. Shadow of the Colossus pojawia się już w pierwszej scenie z udziałem głównego bohatera. Zatrzymany przypadkiem na ulicy przez kolegę ze studiów, niemal w transie (na co dzień, z olbrzymimi słuchawkami na uszach, porusza się elektryczną hulajnogą) mówi:
- To my się znamy? Mieszkaliśmy razem w akademiku?
Na pytanie o zajęcie odpowiada:
- Cały czas pracuję, w Valley. Powaliłem już dwanaście kolosów.
- W Valley? - pyta kolega. - A co to jest? Jakaś klinika czy coś?
- To coś jak inny wymiar. Podróżujesz i poznajesz siebie.
Ulubioną piosenką Charliego jest "The River" Bruce'a Springsteena, zaczynająca się od słów: I come from down in the valley.
Cienie w jaskini Fakt, że do określenia stanu psychiki bohatera po traumie z 11/9 zostaje użyta fabuła gry komputerowej jest czymś niezwykłym - tak jak niezwykły jest Shadow of the Colossus (być może jednak gra komputerowa to właściwe re-medium na zamachy przypominające scenariusze filmowe). Ta niezwykłość ma też swój wymiar praktyczny: gra w przytoczonej scenie nie zostaje wymieniona z tytułu, przez co zajęcie Charliego wzbudza tym większe zaciekawienie (nie spodziewamy się bowiem gry video). Tytuł pojawia się w scenie następnej, rozgrywającej się już w mieszkaniu głównego bohatera. W jego centralnym punkcie umieszczony jest ekran z projektorem (Jean Baudrillard pisał o człowieku siedzącym przed ekranem jako "jednym z najpiękniejszych obrazów antropologii XX wieku"). Alan Johnson (Don Cheadle) w szczególny sposób widzi swojego przyjaciela grającego w Shadow of the Colossus: na końcu korytarza, niczym w jaskini, migocze olbrzymi ekran - wygląda to tak, jakby Charlie walczył bezpośrednio z jednym z szesnastu kolosów. Byłoby piękniej, gdyby projektor znajdował się za plecami bohatera - wtedy zobaczylibyśmy w pełni platoński obraz. Metafora jaskini z księgi VII "Państwa" stawia nas od razu w centrum problemu. Niewolnicy skuci kajdanami odbierają migające na ścianie cienie jako rzeczywistość. Sensem tego niepokojącego obrazu jest zwrócenie się do słońca - prawdziwej przyczyny wszystkiego. Ale z naszej perspektywy dostrzegamy coś innego: ściana z migającymi cieniami to ekran. Charlie odwraca się od życia, a więc od rzeczywistości, zwracając się w stronę cienia. Cienia kolosa. Zachodzi zastanawiająca zbieżność pomiędzy bohaterem gry a bohaterem filmu. Pierwszy walczy z kolosami, by ocalić życie ukochanej, drugi walczy z kolosami pamięci o ukochanych. "Nie chcę niczego pamiętać" - mówi Cypher (Joe Pantoliano) w "Matriksie", ale słowa te boleśnie wciela w życie właśnie Charlie. Swoją drogą wzruszające jest zrozumienie twórców filmu dla wyboru swojego bohatera (jeśli przyjmiemy za słuszną tezę Krzysztofa Kieślowskiego, że fikcyjni bohaterowie w pewnym momencie zaczynają podejmować autonomiczne decyzje - co świadczy o ich "prawdziwości").
PS3 jako medytacja zen Graficznie Shadow of the Colossus prezentuje się w filmie znakomicie. Mimo że w momencie premiery "Zabić wspomnienia" na rynku było już obecne PlayStation 3 i pewnie dałoby się znaleźć grę bardziej zaawansowaną technologicznie, to przecież nie technologia była tu najważniejsza. Jako komentarz wystarczy przywołać wiersz "Commodore 64" Artura Nowaczewskiego:
to że zwiększa się rozdzielczość, wcale nie oznacza, że widać więcej. wczytuję się w dzieciństwo, a tam: komputer z pamięcią 64 kilobajty
dziś kiedy wszystko jest mega, nikt nie spojrzy na to, co kiedyś było cudem, nie tylko techniki. któż bowiem pojmie, że słaba grafika była bliżej
tego co niewidzialne. Pojawiające się fragmenty gry robią wrażenie właśnie swoim brakiem fotorealizmu, co nadaje im poetyckiej ulotności (metafizyki?). Gra pozwala też na pokazanie czegoś więcej - filmowa historia rozgrywa się w cieniu tragedii i kiedy widzimy upadającego kolosa, to w jakimś sensie dostrzegamy też nowojorskie kolosy, które runęły 11 września. Widzimy przyczynę cierpienia bohatera - ale bez nachalnej dosłowności.
Brakuje mi PS3 w filmie właściwie z jednego powodu: pionowo ustawiona konsola (stara wersja) przypomina nieco kamień w ogrodzie medytacyjnym zen. Charlie grając w Shadow of the Colossus tak naprawdę kontempluje potęgę nicości - a takie jest przesłanie wymienionych ogrodów.
Gracz "Zabić wspomnienia" przynosi obraz odbioru świata przez konkretną jednostkę - w tym w szczególności dzieł sztuki (twierdząco odpowiadam więc na pytanie: "Czy gry są sztuką?"). Shadow of the Colossus jest wyjątkową grą, ale o jej wyjątkowości w opisywanym obrazie świadczy także specyficzna sytuacja gracza - wiemy już, że ta sama gra będzie znaczyła coś innego, kiedy na końcu filmu Charlie, w nowym nasłonecznionym mieszkaniu, będzie się nią - ważne! - bawić na kanapie w towarzystwie dwóch innych osób.
To naprawdę krzepiące, że produkty sygnowane przez największe korporacje (w tym wypadku Sony), a nawet coś, co stanowi chyba kwintesencję masowości, czyli konsola do gier, mogą być w określonych warunkach źródłem jednostkowych, niepowtarzalnych, nieprzewidzianych przez twórców odczuć - a nawet służyć przeżywaniu czegoś tak intymnego jak żałoba (w "Zabić wspomnienia" taką symboliczną funkcję spełnia również pierwsza płyta zespołu The Pretenders w wersji analogowej, która dzięki poszukiwaniom Charliego nabiera specjalnej wartości). Podobnie jest z tym - dalekim przecież od doskonałości - filmem, który niejako "napisał" ten - bardzo daleki od doskonałości - tekst.
Roman Książek