Chora dynastia Kratosów
Nigdy nie byłem fanem serii God of War, nigdy nie sądziłem też, że czyni mnie to jakoś dużo uboższym. Żyłem w błogiej nieświadomości. Dzięki PS4 wreszcie dane mi było zapoznać się z tą serią i jestem oniemiały. Okazuje się, że God of War jest grą o bardzo wyraźnym temacie: rodzinie. I to od początku do końca...
29.10.2018 20:20
A właściwie o relacjach, jakie w rodzinie panują.
O tym, że rodziną są ci, których tak nazwiemy, nie ci, z którymi łączy nas krew.
Że relacje z ojcem wpłynąć potrafią na całe nasze życie, że jeśli nie będziemy uważać to zdominują całą naszą przyszłość, przeszłość i wszelkie ambicje.
Że niektóre cele i potrzeby są warte postawienia dziecka na drugim miejscu. Zwłaszcza jeśli jest to cudze dziecko.
I że niekiedy jedynym ratunkiem z patologicznej sytuacji jest twarde sprzeciwienie się rodzicom. Czasem kosztem wszystkiego i wszystkich. Czasem kosztem rozsmarowania głów wujków, braci i macochy na kamiennej posadzce.
Tak, God of War 3 jest grą o tym wszystkim. I jak słowo daję, nie rozumiem jak można mówić, że nowsza część z 2018 roku w jakikolwiek sposób zrywa z tradycjami tej serii. Nie zrywa z nimi ani trochę, jedynie ogrywa te tematy w dużo dojrzalszy, mądrzejszy sposób.
Tym, co ulega zmianie jest ukierunkowanie wściekłości głównego bohatera. Kratos jest człowiekiem pozbawionym skrupułów jeśli chodzi o użycie przemocy. To, co robi wrogom bywa naprawdę bestialskie. Jednak w części najnowszej Kratos jest po prostu skuteczny. Podczas walki, kiedy zagrożony jest jego syn, wybiera najbardziej skuteczny sposób unieszkodliwienia przeciwnika, często jest to sposób wyjątkowo krwawy i dla przeciwnika szczególnie bolesny, ale głównym celem bohatera nigdy nie jest zadawanie cierpienia.
Natomiast fabułę starych God of Warów popycha do przodu permanentny wkurw Kratosa. Wszystko, co wyprawia w części trzeciej, te wszystkie pozbawione usprawiedliwienia okrucieństwa, podyktowane jest rządzą zemsty. Zemsty wymierzonej w olimpijskich bogów jako całość oraz w Zeusa personalnie. Kratosowi jednak nie chodzi ani przez moment o unieszkodliwienie oponentów. Nie chodzi mu o strącenie ich z Olimpu, o wygranie z nimi. Nie, Kratosowi chodzi konkretnie o jedno: o wymordowanie ich wszystkich w jak najbardziej satysfakcjonujący (dla niego i dla gracza) sposób. Przykładem niech będzie to, co robi Hermesowi. Potrzebne mu jego sandały? No przecież nie zdejmie ich z nóg nieszkodliwego, pobitego przeciwnika. On musi je zdjąć z zakrwawionych kikutów w akompaniamencie rozpaczliwych krzyków konającego człowieka. Kratos jest obrzydliwy. Nie można lubić Kratosa. Napawa mnie prawdziwym zaniepokojeniem fakt, że ktoś mógłby. I jasne, przemoc jest w tych grach maksymalnie przerysowana, wręcz karykaturalna. Ale nie o samą przemoc chodzi, tylko o to co popycha bohatera do jej okazywania!
W ogóle nie wiem jak można brać Kratosa z części trzeciej na poważnie. To jest wrak człowieka, machina napędzana wyłącznie potrzebą zadawania cierpienia. Psychopata rozpaczliwie próbujący od czasu do czasu usprawiedliwiać swoje chore okrucieństwo. Które z resztą okazuje nie tylko ,,niegodziwym” bogom, ale również śmiertelnikom, którzy chyba nigdy nie ucierpieli bardziej niż w okresie, w którym Kratos postanowił uwolnić ich spod okrutnej tyranii Zeusa. Kratos nie liczy się z niczym i z nikim. Kiedy zrozpaczony ojciec błaga go o ocalenie swojej córki oczywiście zostaje zignorowany. Co jednak dzieje się gdy dziecko to okazuje się niezbędne do rozerwania na strzępy Gromowładnego? Nasz ,,bohater” nagle zaczyna przejmować się losem ciemiężonej Pandory. Nagle stawia się na miejscu wybawiciela, ostatniego sprawiedliwego i niezachwianej figury ojcowskiej. I dosłownie wygląda to jakby mu ktoś jakiś ukryty pstryczek przełączył. Jakby jego mózg rozpaczliwie chwycił się jakiejś żałosnej resztki człowieczeństwa, której ostatecznie jednak się puszcza, żeby wreszcie unicestwić znienawidzonego boga bogów.
Ale na szczęście na koniec Kratos postanawia postawić na ludzkość. Dać ludziom wolność. Tym niedobitkom, które przetrwały na kompletnym pustkowiu, które im urządził. Heros roku.
I to jest chyba najbardziej przerażające. Finał tej historii próbujący oddać Kratosowi sprawiedliwość. Mówiący o tym że prawdziwie wolny stanie się dopiero kiedy wybaczy samemu sobie. Że jego bronią w walce z bogami tak naprawdę cały czas była nadzieja, która nigdy w nim do końca nie zgasła. Że nawet Atena tak naprawdę nie ma dobrych intencji, to Kratos jest jedynym, który wierzy w ludzkość i który chce im wspomnianą nadzieję ofiarować. Szkoda, że dopiero kiedy sprowadził na nich tyle bezsensownego cierpienia. Kratos nie zasługuje na żadne odkupienie, Kratos jest potworem.
A wystarczyła odrobina refleksji ze strony twórców. Bo o ile ja grając w God of War 3 widziałem chorego sadystę, to twórcy nie zdawali się w pełni podzielać mojej opinii. Zabrakło wyraźnej krytyki antyherosa. Na tę zdobyli się dopiero w 2018 roku. I smutne jest to, że znaleźli się ludzie tęskniący za dawnym Kratosem, kiedy nawet samemu Kratosowi jest wstyd. A to by była świetna gra! God of War 3 strasznie podobał mi się jeśli chodzi o rozgrywkę, klimat, opowieść. Wystarczyło zwrócić graczowi uwagę na to jakim zwyrolem jest Kratos, jak wyniszczająca jest dla człowieka zemsta i że nie można szukać jej za wszelką cenę. Nigdy. A może to tam jest? Może twórcy jednak tworzyli tę grę jako pokaz ostatecznego upadku człowieka, tylko za mało to wybrzmiało? Po cichu chciałbym w to wierzyć, bo jak słowo daję - bawiłem się przednio.
Robert Jakub Rożen
tekst pierwotnie opublikowany na stronie: robert-jr.blogspot.com