W samouczku Sudden Strike 4 dowodząc Wermachtem musisz zaatakować Polskę
Czyli krótko i subiektywnie o tym, dlaczego jest to złe.
Dziś przypada siedemdziesiąta ósma rocznica wybuchu II wojny światowej. Traf chciał, że kilka tygodni przed tą ważną dla nas datą pojawił się na rynku Sudden Strike 4, który tłumaczy nam meandry sterowania tego RTS-a na… "Bitwą na Polskę w 1939".
Garstka żołnierzy, kilka pojazdów opancerzonych, most i stacja kolejowa. Nic wielkiego, żaden tam konflikt na wielką skalę czy tytułowa bitwa, a raczej potyczka. W której, przy odpowiednim ustawieniu opcji, sterując żołnierzami III Rzeszy strzelamy do krzyczących coś tam po polsku obrońców II Rzeczpospolitej. Czy tylko ja poczułem tutaj lekki niesmak?
Rola Polski w historii II wojny jest notorycznie pomijana, nie tylko w grach, ale ogólnie kulturze. Cóż, historię piszą zwycięzcy, a chociaż my teoretycznie należymy do ich grona, to niewiele po II wojnie mieliśmy do powiedzenia. I wciąż nie mamy, walcząc nie tylko z zakłamywaniem historii ("polskie obozy śmierci"...), ale też bardzo wybiórczym jej traktowaniem. Bo dla anglojęzycznego Zachodu II wojna toczyła się przecież w latach 1941 - 1945, dopiero po ataku na Pearl Harbor, mobilizacji Amerykanów i zbrojnym zderzeniu III Rzeszy z ZSRR. Wcześniejsze wydarzenia nie do końca są znane ludziom spoza Europy Środkowo-Wschodniej. Fakt, że Stalin nie zawsze był "Wujkiem Joe" - przyjacielem "Wuja Sama", też rzadko kiedy jest należycie akcentowany - ciekawie pisze o tym Norman Davies w swoich książkach. Nie wymagam od drugoligowej strategicznej gry komputerowej propagowania trochę mniej anglocentrycznej wizji historii XX wieku, ale atak na Polskę jako tutorial wydaje mi się jednak lekką przesadą.
Gdyby to był chociaż jakoś logicznie wyjaśniony prolog całej gry. Niech już będzie w roli III Rzeszy, dla pokazania dysproporcji sił albo lepszego zobrazowania ekspansjonistycznej polityki ówczesnej niemieckiej polityki. Ale wyrwany z kontekstu, w żaden sposób później niewyjaśniony fabularnie etap-samouczek, gdzie musimy wcielić się w, było nie było, oprawcę?
Nie wiem, jakoś dziwnie mi się zrobiło ogrywając tę misję. Podobnie jak przy torturach na GTA V. W grze Rockstar musieliśmy zrobić straszną rzecz, ale jednak na fikcyjnej postaci, inną fikcyjną postacią. Tutaj gramy w grę historyczną, która dosyć dziwnie stawia akcenty – każąc nam nie tylko wcielić się w najeźdźcę, ale też między wierszami sugerując, że atak na Polskę to była taka tylko rozgrzewka. Samouczek właśnie.
Wyobrażacie sobie, żeby tutorialem do gry akcji czy tam RTS-a był atak w skórze Japończyków na Pearl Harbor, obserwowanie Londynu z perspektyw luku bombowego Luftwaffe, albo bardziej współcześnie - zdetonowanie się jako samobójca w jakiejś zachodniej stolicy? Ja tak, ale pod warunkiem, że byłby to dobrze przemyślany środek stylistyczny budujący narrację i różne historyczne konteksty, jasno pokazujący moralny podział na dobro i zło. W Sudden Strike 4 tego nie dostrzegłem.
Nie posądzam twórców Sudden Strike 4 o działanie z premedytacją. Podejrzewam, że po prostu ktoś niewystarczająco ten tutorial przemyślał, a ktoś inny zbyt pochopnie go przyklepał. Daleko mi też do bogoojczyźnianych tonów, w które dziś wielu ludzi wpada. Ale to tym bardziej pokazuje, że coś tu poszło nie tak. Skoro nawet mnie to ruszyło.
I niejako odpowiada na pytanie, dlaczego akcja tak wielu gier toczy się w jakichś abstrakcyjnych realiach, gdzie strzelamy do ufoludków.
Druga refleksja – jak fatalnie muszą się czuć nasi zachodni sąsiedzi po premierze każdej drugowojennej gry, gdzie muszą strzelać do niemieckich żołnierzy.
Paweł Olszewski