Kamiko - krótka przygoda w dobrym stylu
W grze mamy dostęp do trzech postaci - każda z innym orężem wyrusza w bój w czterech różniących się stylem i przeciwnikami światach. Jest więc miecz, łuk i tarcza, która wyrzucona porusza się wokół postaci, zadając obrażenia. Różnice w umiejętnościach postaci istnieją i w zasadzie tylko dlatego warto przejść tytuł trzy razy - za każdym, pomimo, że włóczymy się po tych samych lokacjach, styl rozgrywki się zmienia. Na końcu każdej z czterech plansz czeka na nas boss (tu celowo akcentuję małą literę na początku) i powiedzmy to sobie szczerze - nie jest zbyt wymagający.
I w zasadzie taka jest cała gra - niezbyt wymagająca, biegamy, ciachamy, strzelamy. Czasami trzeba coś gdzieś przenieść, czasami musimy szybko przedostać się w inne miejsce (a możemy poruszać się niezwykle szybko) w wyznaczonym limicie czasowym. Przy trzecim podejściu udało mi się ukończyć rozgrywkę w bardzo krótkim czasie - dla fanów speedrun’ów jak znalazł, można bić rekordy.
Graficznie gra jest przyjemna, choć jest to oczywiście kwestia gustu - do mnie taki rodzaj pixel artu przemawia. Muzyka i dźwięki są spójne z tym co widzimy na ekranie, jest to wszystko dopieszczone. Aż szkoda, że gra jest tak krótka (2 - 3 godziny), bo chciałoby się więcej, a do świata, po przejściu gry trzy razy nie ma po co wracać. Nic się nowego nie pojawia, nie ma nowych trybów, pustka. O fabule wspominać nie zamierzam, bo i nie ma o czym, choć absolutnie nie uważam tego za minus, taka jest konwencja gatunku.
Mimo wszystko Kamiko jest grą przyjemną, również cenowo (20 złotych). Jeśli szukasz czegoś na niedługą podróż, jest to strzał w dziesiątkę.