Battlefield V. Gra bez charakteru

Battlefield V. Gra bez charakteru

Battlefield V. Gra bez charakteru
ezronymius
03.03.2019 08:56

O Battlefield V w sieci huczało od pierwszego trailera. Niestety, był to raczej szum wściekłości niż ekscytacji. Jak sytuacja wygląda, gdy kurz już opadł, parę tygodni po premierze? Źle. Ta gra jest nudna.

Z marką Battlefield jestem może nie od początku, ale od początku tej serii na konsolach, gdy pojawiła się mała, ledwie trójmapowa i drugowojenna część serii 1943. Chwilę wcześniej miałem okazję zapoznać się z Battlefield Bad Company, choć tu nie drgnęło. Za to w 1943 tak. Nastawiona na multiplayer, 3 wyspy, tryb walk lotniczych, ścisły podział na siły amerykańskie i japońskie, z jednoczesnym pilnowaniem realiów historycznych (tak, Japończyk biegał z japońskim sprzętem i mieczem samurajskim, a marine z M1’ką), gdzie lotnisko było lotniskiem, a w bazie stały czołgi. Immersja pełną gębą i gra pochłaniała na długie godziny. By zbytnio się nie rozwijać, kolejny BF, Bad Company 2 wciągnął mnie na 150+ godzin, Battlefield 3 trochę mniej, a najlepsza część ever - BF 4 (o czym możecie się przekonać sprawdzając tag battlefield na tym blogu) pełniła istotną część mojego growego życia, dobijając do 200 godzin. Później było różnie: Hardline z niestrawną dla mnie warstwą single (nie lubię klimatów policjanto-złodziejskich), za to z całkiem przyjemnym połączeniem pola walki z wyścigami ulicznymi, skonsumował kilkadziesiąt godzin (i to o dziwo… solo w multiplayerze), a eksperyment, który nazywałem weird war I,  czyli Battlefield 1 zakończył się zacnym wynikiem coś koło 70 h. W tę grę bardzo fajnie grało się z team’em DADS, ale i solo (zasługa dodatków DLC, szczególnie tego z Bolszewikami i Carską Rosją), mimo, że klimat gry był niszczony przez wszędobylską broń maszynową.

Obraz

Każda z powyższych miała swój klimat i co najważniejsze, chciało się w nie grać solo w multiplayerze. Bo wiadomo, każda gra, nawet najgorszy crap, z przyjaciółmi, gdy można pogadać o dupie Maryny może jawić się jako ultimate superior multiplayer experience ever! Prawdziwy jednak test gra zdaje, gdy chce się do niej wracać samemu, między innymi też po to by opowiadać o swoich przygodach, gdy zbierze się ekipa.

A czynniki, dlaczego tak się dzieje są różne: klimat, motywacja do rozwoju postaci, zdobywania sprzętu, chęć poznania tajników map - z reguły konglomerat tego wszystkiego. Jak dobrze przyprawiona zupa czy też… kotlet ;)

A jaki jest BFV? Zauważyłem też, że koledzy z DADS niezbyt się do gry garną… ciekawe dlaczego? (staliśmy się klubem posiadaczy tej gry, a nie graczy ;)) Brak klimatu Chciałem wpierw napisać coś innego, niż to co wszyscy już wiedzą (że politycznie poprawna i zakłamuje historię), lecz niestety, klimat gry to wg mnie główny czynnik tego, co ta gra oferuje graczowi, by on chciał do niej wrócić. Ja spędziłem w grze ledwie 11 godzin i nie, nie chce mi się do niej wracać.

Szwedzi, przez to, że albo na wyrost traktują (nieaktualne już) prawo by na rynku niemieckim nie pokazywać w grach swastyk, albo mają jakiś kompleks z tym, że przez pół WW2 były de facto państwem sprzyjającym III Rzeszy, z uporem maniaka wciskają do swych produktów flagi Trzeciej Rzeszy do 1935 roku. W grach drugowojennych… serio? Mówię Szwedzi, bo nie tylko DICE, ale i Paradox w swojej serii Hears Of Iron z uporem maniaka ruguje z gry Hitlera i dołącza te śmieszne flagi. Dla dociekliwych jakie flagi obowiązywały w III Rzeszy w czasie jej istnienia - link. (nie mogę się powstrzymać: a to ex-CEO Dice wyjechał do graczy, że są niedouczeni 😉

Specjalnie dla Dice, galeria gier konkurencji w temacie:

Obraz
Obraz
Obraz

Da się?

Anyways, flagi to nie wszystko - choć ilekroć widzę flagę “państw Osi” na punkcie w podboju, to mnie szlag trafia. Rugowanie symboliki Niemiec Drugowojennych spotkało również wszystkie oznaczenia na mundurach niemieckich - nie ma większości emblematów, przez co mundur wygląda jak niedorobiony.

Obraz
Obraz

Ponadto gramy żołnierzami “państw Osi” zamiast Niemcami, Hitlerowcami czy Nazistami. Ale spokojnie, w grze nie ma Japończyków czy Włochów 😉 Efekt? Gdy zrobiłem sobie sesję filmów dokumentalnych o WW II, to zachciało mi się grać. Z ręką na sercu, pomyślałem o 3 grach: Cywilizacja 6, War Thunder i World Of Tanks. BFV nawet nie zaćwierkało. Mechanika. Po równo dla wszystkich We wspomnianych wcześniej BF 1943 i BF III jednym z ciekawszych elementów było przypisanie broni do nacji. W BF III Amerykanie biegali z M4, a żołnierze z Rosji z AK-12, przy czym zamiana broni była możliwa po wbiciu któregoś tam levelu. W BF4 takiego przypisania zabrakło, ale dzięki temu, że samych broni było multum, różniły się one znacznie i miały tony dodatków (mających realny wpływ na grę) i to dodatków, które występowały w realiach tych gier (a nie z dupy, w istniejące na całym świecie trzy sztuki wersji prototypowych, których nikt nie używał) to chciało się grać dla samego zdobywania.

A co dostajemy w Battlefield V? Smutne kilka tych samych broni dla każdej ze stron. Niezależnie od tego czy gramy żołnierzem angielskim czy niemieckim, możemy sobie dobrać dowolny karabin. Bo tak, bo kogo obchodzi klimat?

Bronie można rozwijać, można odblokować różne gadżety, ba, nawet można pomalować sobie w kamuflaż każdą praktycznie część osobno. Tia… tylko po co? 99% broni w WW 2 była w wersji podstawowej, bez dodatków. Będę się trzymał klimatu kurczowo, sorry, taki już jestem 😉 Moje postacie w BFV zrobiłem tak, by Niemiec miał niemiecki sprzęt, a Brytyjczyk aliancki. A co z tego, że dzienne rozkazy psują mi tę koncepcję? Mam zrobić 10 fragów jakimś karabinkiem z Francji, by odblokować coś do niemieckiego pistoletu… Serio? Wytrąca mnie to z immersji. Więc nicniewnoszące rozkazy zabierają chęć ich wypełniania, więc tu pojawiło się po co będę grał solo, by rozwinąć broń, jak nie ma sensu tego robić? (jakoś zupełnie inaczej było z bronią w BF4) Charakter postaci

Wielkie halo było o murzynki w SS 😉 Więc pod względem postaci, można odnieść wrażenie, że siły aliantów mają naprawdę różnorodność postaci do wyboru, gdy tymczasem siły Osi… mają dokładnie tych samych żołnierzy o różnych imionach, minus wszystkie rasy nie-białe (efekt słuchania graczy po gównoburzy wynikłych z pierwszych trailerów, czyli wspomniane wcześniej wielkie halo).

Przykład? Ten o to Gunter/Stanley nie może się zdecydować po której stronie chce grać:

Niestety, niezależnie od tego jakby nie wyglądały te postacie, to jest to tylko lista imion do tych samych twarzy. Nie wiemy o tych osobach nic. Wspomniany wyżej generyczny Gunter/Stanley ma pięknie opisane bio o zawartości zero słów ;)

A tymczasem konkurencja robi to dobrze.

Dla mnie brak opisu postaci i ich klonizacja odziera to grę z charakteru jeszcze bardziej niż brak hitlerowców z klimatu drugowojennego. Nuda. Gra ma momenty, ma ciekawe mapy. Co z tego, że to szybko się kończy i by doświadczyć, trzeba mieć z kim grać… Efekt, byłem, widziałem, no strzela się fajnie. Ale gdyby chociaż było po co grać…

Tyle o multiplayerze, bo o solo to nawet nie chcę tego steku bzdur patykiem tknąć. DICE miało okazję przedstawić ciekawe historie w sposób w jaki się one naprawdę rozegrały (patrz misja w Norwegii), lecz postanowili na siłę zrobić polityczną poprawność i zamiast jak w oryginale puścić gracza w skórze norweskiego komandosa, postanowiono pokazać siłę fikcyjnej norweskiej narciarki… ręce opadają.

Kto jest ciekawy jak było naprawdę, zapraszam tu lub tu (choć akurat HBC reklamuje BFV z tą zakłamaną misją… 😉 ale film jest spoko). Jeśli chodzi o sam temat roli kobiet w WW2, to dobrym podsumowaniem mogą być głosy graczy pytających, dlaczego nie przedstawiono np. losów jakiejś rosyjskiej snajperki? Byłoby to bardziej konkretne niż zakłamująca historię fikcja. Swoją drogą, cały hejt związany z kobietą z robo-ręką osobiście zignorowałem z dwóch powodów: wychowany na 4 pancerni i pies wizja kobiet walczących na pierwszej linii frontu w WW2 nie jest mi obca, a dwa - mój dziadek, weteran walk na wschodzie stracił obie nogi i poruszał się na protezach - a miał ich kilka i to już od końca wojny (świetnie wykonana robota, przy której robo-ręka wygląda jak zabawka).

Swego czasu byłem ostro przekonywany jaka ta gra jest fajna, bo battlefield itd… No, jest to mechanika z battlefield. Szkoda, że gra została umazana błotem przez samych twórców, którzy skończyli z produktem tak miałkim, że pozbawili go kompletnie charakteru. Widać, że wysiłek developerów poszedł w bardzo złym kierunku i został najzwyczajniej w świecie zmarnowany.

Jeśli DICE chce się z tego podnieść, to raczej niech się wstrzyma z uszczęśliwianiem świata graczy na modłę szwedzką. Ratunkiem dla gry jest pokazanie prawdziwych i mocnych historii… albo lepiej odpuścić i wydać Bad Company 3, bez tym razem zadęcia?

A w battle royale w BFV, który ma wyjść w marcu po prostu nie wierzę.

Tekst oryginalnie opublikowany na moim blogu https://graniaczas.blogspot.com

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)