Battle Isle the Andosia War (druga opinia)

O zaletach Battle Isle The Andosia War producenci trąbili od dłuższego czasu. Niestety po premierze okazało się, że produkt końcowy nie ma z zapowiadanym hitem nic wspólnego.

marcindmjqtx

18.11.2003 | aktual.: 08.01.2016 13:10

Battle Isle the Andosia War (druga opinia)

Kedaar

O zaletach Battle Isle The Andosia War producenci trąbili od dłuższego czasu. Niestety po premierze okazało się, że produkt końcowy nie ma z zapowiadanym hitem nic wspólnego.

O co tyle zamieszania?

Dawno, dawno temu, kiedy jeszcze najstarsi górale nie słyszeli o akceleratorach 3D, a pierwszy RTS, Dune II, rodził się dopiero w umysłach programistów, niemiecka firma Blue Byte stworzyła Battle Isle, genialną strategię turową, która na długo przykuła wielu graczy do klawiatury i myszki. Powodzenie było tak wielkie, że program przeszedł do klasyki komputerowej rozrywki. Później powstały dwa cieszące się nie mniejszą popularnością sequele i dwie części Incubation, doskonałej gry opartej na świecie Battle Isle. Od niemal roku obserwowałem w prasie i Internecie zapowiedzi i reklamy czwartej części programu. Producenci zapewniali, że będzie to gra doskonała. Wzbudzało to niemałe zaciekawienie graczy, którzy z niecierpliwością oczekiwali premiery. Również ja nie mogłem się doczekać. Gdy gra trafiła wreszcie w moje łapki, szybko zainstalowałem ją i odpaliłem...

Pierwsze wrażenie

Instalacja przebiegła szybko i sprawnie. Co prawda mój komputer nie chciał współpracować przy odpaleniu gierki, ale chwila krótkiej perswazji i opór głupiego blaszka został złamany. Uruchomiłem program. Ukazało mi się raczej średniej jakości, jeśli chodzi o wizję artystyczną, menu. Wybrałem Tutorial i zacząłem uczyć się walki z przeciwnikiem oraz ustawieniem kamer. Po krótkiej chwili zacząłem się lekko nudzić. Wciąż byłem jednak podekscytowany faktem, że to Battle Isle, wspaniała strategia turowa, ta, na którą czekałem tak długo. Szybko doszedłem więc do wniosku, że w końcu sam samouczek nie musi być ciekawy. Szybko zacząłem jedną z dwu dostępnych kampanii. W fabułę wprowadził mnie mało zachwycający filmik, a raczej statyczne obrazki z dialogami. Gracz wciela się w generała Bratta, który ma poprowadzić armię przeciwko sekcie "Dzieci Haris". I oto pierwsza rzecz, która nie przypadła mi do gustu: zamiast konkretnej odprawy z konkretnymi celami misji, nasz główny bohater przedstawia nam swoje „plany na przyszłość", z których mamy wywnioskować, co i jak mamy zrobić. Zapewne autorzy sądzili, że będzie to ciekawe, ale efektem jest po prostu większe zagmatwanie. Gdy w końcu wszystkie formalności miałem za sobą, zaczęła się misja.

Rozgrywka

W przebiegu rozgrywki napotykamy dość nieudolną próbę połączenia trybu czasu rzeczywistego z turowym. Sekwencje rozbudowy naszej bazy odbywają się w czasie rzeczywistym i tu w sumie wszystko jest w porządku. Walka natomiast przebiega w turach. W praktyce nie jest to więc żadne połączenie tych dwóch trybów, a zaledwie ich osobne występowanie w jednej grze. Muszę stwierdzić, że turowy charakter rozgrywki zdecydowanie nie pasuje do trójwymiarowej grafiki, przystosowanej raczej do RTS-ów. Zwykle w grach tego typu grafika stanowi jeden z mniej istotnych elementów. Często do dyspozycji mamy w miarę przejrzystą mapkę, dzięki której można skupić się na taktyce i bieżących problemach naszego wojska. Tutaj tymczasem wspaniałe efekty 3D i mnogość opcji dotyczących widoku na pole bitwy powodują, że musimy zdecydowanie zbyt wiele czasu poświecić walce z ustawieniem kamer i szukaniu jednostek w gąszczu trójwymiarowych obiektów. Powoduje to, że gra ciągnie się w nieskończoność, a czasami odnalezienie małego pojazdu terenowego lub czołgu trwa zdecydowanie za długo. Teoretycznie prędkość naszego dowodzenia powinna być dość szybka, gdyż mamy ograniczony czas na swój ruch (jednak zazwyczaj - od 5 do 10 min.), co w praktyce nie ma wpływu na całokształt. Jednak najbardziej zaskoczyło mnie, że programiści zadbali o możliwość zaznaczenia większego zgrupowania jednostek za pomocą ramki i wydania im zbiorczego rozkazu, z tym że... rozkaz ten jest wykonywany po kolei, jednostka po jednostce! Jeśli więc grupie czołgów każemy przejechać do z punktu A do punktu B, każdy pojazd zrobi to osobno. Daje to tyle, że dowodząc większą ekipą mamy do wyboru: albo wydać rozkaz i pójść zrobić sobie herbatę, albo pracowicie przesuwać po dwie, trzy jednostki. Rozumiem, że programiści pracując nad tym elementem mieli na uwadze turowy charakter gry, jednak jest wiele strategii tego typu, np. Warhammer 40000 Chaos Gate, w których ruch jednostek został żywcem przeniesiony z RTS-ów, tzn. wszystkie ruszają się jednocześnie. Takie rozwiązanie jest zdecydowanie lepsze, bo gracz nie siedzi skonsternowany przed monitorem czekając w nieskończoność, aż jednostki łaskawie wykonają jego rozkazy.

Panie Hawranek, obraz i nagłośnienie dla dowództwa!

Grafika Battle Isle The Andosia War jest całkowicie trójwymiarowa. Trzeba przyznać, że została wykonana naprawdę porządnie. Brakuje jej jednak charakteru. Z jednej strony, wbrew zapewnieniom umieszczonym na pudełku, nie jest realistyczna, jednostki wyglądają jak wzięte żywcem ze starego filmu science-fiction, teren jest raczej jednolity, pokrywające go wzniesienia przypominają bardziej modele z masy plastycznej niż pokryte trawą pagórki, drzewa zaś nieodparcie kojarzą mi się z zabawkami z Kinder-Niespodzianki. Z drugiej jednak strony brakuje jej jakiejś ciekawej wizji twórczej. Zupełnie nierealistyczny wygląd pojazdów mógłby być ciekawy, gdyby ktoś go pomysłowo zaprojektował, jak np. w Starcrafcie. Tutaj najwyraźniej zabrakło weny twórczej... Jednostki i budynki są zbiorem solidnie wyrenderowanych brył bez polotu i fantazji. Graficy z Blue Byte brak pomysłu nadrobili solidnością. Muzyka została utrzymana na przeciętnym poziomie. Najważniejsze, że nie jest uciążliwa i nie przeszkadza podczas gry. Efekty wybuchów czy klekot karabinów maszynowych są całkiem niezłe. Tu jednak kończą się pozytywy, gdyż głosy polskich lektorów brzmią, mówiąc łagodnie, tragicznie. Być może jest to wada tylko naszej rodzimej wersji. W czym leży problem? Pamiętacie na przykład dialogi marines ze Starcrafta? Tam było słychać, że mamy do czynienia nie z wymoczkiem oderwanym granatem od biurka, ale z żołnierzem, twardzielem, który przeszedł swoje, wśród płomieni, wybuchów i wszystkiego, co może człowieka na wojnie spotkać. Tymczasem, gdy w Andosia War wydajemy jednostce jakiś rozkaz, nasz żołnierz potwierdza jego przyjęcie tonem bardziej kojarzącym mi się ze Smerfami niż z polem walki. Do tego jest on jednostajny i bez wyrazu, co zdecydowanie utrudniało odpędzenie uczucia senności.

Cienko, choć solidnie

Wbrew zapowiedziom producentów, gra firmy Blue Byte niestety przebojem się nie stanie. Powiem więcej: nie jest to udany produkt, szczególnie biorąc pod uwagę możliwości jej twórców. Co ciekawe, Battle Isle The Andosia War nieodparcie przywodzi mi na myśl Earth 2150. Co prawda, może nie powinno się zestawiać strategii turowej ze strategią rozgrywaną w czasie rzeczywistym, jednak w obydwu grach nasze zaplecze przemysłowe znajduje się w głównej bazie, skąd nowe oddziały są dostarczane na pole bitwy. Podobna jest grafika, choć w niemieckim produkcie wygląda ona zdecydowanie mniej atrakcyjnie. Istnieje natomiast jedna duża różnica: w Earth 2150 grało mi się przyjemnie, zaś Battle Isle usypiał mnie przed monitorem. Jednym z niewielu atutów gry jest jej porządnie wykonanie, jak na niemiecki produkt przystało. Główne błędy zostały jednak popełnione już w fazie koncepcyjnej, a całości brakuje charakteru. Dla przeciętnego gracza, gra może okazać się nie do przebrnięcia ze względu na niedobór grywalności. Do przejścia mamy dwie kampanie po 23 misje każda, ale sądzę, że niewielu ukończy obydwie. Za zakupem przemawiać może także znajdująca się w pudełku znakomita turowa gra akcji Incubation. i jej ścieżka dźwiękowa. Choć jest to produkt dość stary, moim zdaniem dostarcza zdecydowanie więcej rozrywki niż Battle Isle The Andosia War. Jest to porządnie wykonana, ale zaledwie przeciętna gra.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)
© Polygamia
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.