Asterix & Obelix XXL 2: Remastered – recenzja. Czekając na więcej

Asterix & Obelix XXL 2: Remastered – recenzja. Czekając na więcej

Asterix & Obelix XXL 2: Remastered – recenzja. Czekając na więcej
Krzysztof Kempski
18.12.2018 16:13

Gerard Depardieu zajęty jest przeprowadzką do Nowosybirska, Rene Goscinny od dawna już nie żyje, jego następca cieszy się emeryturą...

..., ale na szczęście Asterix i Obeliks jeszcze czasami dają nam o sobie znać. Już 18 stycznia do polskich kin trafi „Tajemnica Magicznego Wywaru”. Będzie to animowany film o przygodach walecznych Galów, który może okazać się sporą ciekawostką z tego względu, że w odróżnieniu od poprzednich nie jest oparty fabularnie o żaden komiks. Animacja skupić ma się na losach Panoramiksa, który rozważa emeryturę, ale przecież nie pozostawi jakże ważnego urzędu drudia bez następcy.

Platforma: PC, PS4, XONE, Switch

Producent: OSome Studio

Wydawca: Microids

Dystrybutor: CDP

Data premiery: 29.11.2018

Wersja PL: brak

Wymagania sprzętowe: Windows 7/8/10, Intel Core i3-2125 (3.3 GHz)/AMD FX-4100 (3.6 GHz), 4 GB RAM, GeForce GTX 560/Radeon HD 7790,2 GB HDD

Grę do recenzji dostarczył sklep gog.com. Graliśmy na PC. Zdjęcia pochodzą od autora.

W czym oczywiście pomogą mu tytułowi bohaterowie. Wiadomość o animacji przeszła w rodzimych mediach bez większego echa, więc przytaczam ją tutaj, byście nie mieli żadnych wątpliwości, dlaczego XXL 2 zostało zremasterowane właśnie teraz.

Odrobina teorii – mamy tu do czynienia z naprawdę przyjemną platformówką 3D z 2005 roku. Żadne z tego drugie Spyro czy Crash Bandicoot, ale ponad dekadę temu... System walki wspierający kombosy angażujące dwóch bohaterów, możliwość przełączania się między postaciami, rozbudowany świat Las Vegum, złożony z sześciu zróżnicowanych dzielnic, barwna oprawa i bliski komiksom styl graficzny – jak na tytuł na licencji znanej marki, XXL 2 naprawdę pozytywnie zaskakiwało.

Teraz natomiast autorzy gry, firma Microids, postanowili wydać odświeżoną jej wersję. Od razu ostrzegając graczy, że nie należy spodziewać się wielkich cudów. Studio otwarcie zapowiedziało, że prace nad przystosowaniem tytułu do współczesnego sprzętu toczą się w zasadzie równolegle z pracami nad świeżym XXL 3, a odnowiony klasyk służyć ma raczej jako wstęp fabularny oraz promocja marki przed wydaniem kontynuacji. Przy całym moim uznaniu dla materiału źródłowego, momentami aż za bardzo widać, że był to tylko projekt poboczny.

Punkt wyjścia do naszej przygody znów jest ten sam – głupi Rzymianie próbują podbić Galię. Choć ciężko jest im równać się z Galijczykami pod względem tężyzny fizycznej, czasem między kolejnymi kieliszkami wina udaje im się wymyślić podstęp. Pewnego dnia w Galii zaczyna brakować druidów. W zasadzie to zostaje tylko jeden, o imieniu nieprzypadkowo nawiązującym do oddziału geriatrii i intensywnej opieki. Zdaje się, że rozwiązanie sekretu ich zniknięcia kryje się w Las Vegum. Podobieństwo w nazwie do Las Vegas nie jest przypadkowe, pomiędzy antycznymi zabudowaniami znajdziemy też „wieżę Eiffla” czy automaty do gier hazardowych. Świat gry to kilka dość rozbudowanych dzielnic miasta, które odwiedzać będziemy w ramach kolejnych etapów.

W każdej z nich będziemy się bić (także z bossami) oraz rozwiązywać proste zagadki, których repertuar stopniowo zwiększa się wraz z rozwojem akcji. Nie na tyle jednak, by przez około 12 godzin przygody ani razu nie odczuwać powtarzalności. Często będziemy przykładowo przełączać się między bohaterami by, dajmy na to, wystrzelić Obeliksa z wyrzutni na odległą półkę czy skorzystać z napędzanej siłą mięśni kolejki, do której zmieści się co najwyżej Asterix. Rozgrywka praktycznie w ogóle nie różni się od oryginału, co niestety jest największym minusem odświeżenia.

Widać to przede wszystkim w starciach. Jak na platformówkę wystarczająco różnorodnych, choć często bitki z rzymianami trwają tak długo, że aż potrafią znużyć. Ilość wybiegających naprzeciw nam wrogów bywa nieraz absurdalna, zwłaszcza że część z nich potrafi też ciosy dobrze blokować i siłą rzeczy nie zawsze da się ich eliminować w typowym dla wojowniczych Galów tempie. Co nie znaczy, że jest trudno – bohaterowie muszą po prostu dużo się namachać łapami, niczym podczas piłowania choinki brzeszczotem do metalu.

Gdyby natomiast ograniczyć liczbę wrogów, walki naprawdę dają radę. Bardzo przyjemnie patrzy się na przeciwników, którzy dzięki odświeżonym animacjom dosłownie wyskakują po ostatnim ciosie z butów. Ogólne zasady przez te 13 lat ani trochę się nie zmieniły. Zwyczajne oklepywanie wrogów urozmaicają nieco kombosy, wymagające często przełączenia się na drugą z postaci. Mamy też tryb furii, czasami trafią się przeciwnicy, którym kończący cios ostatecznie zadać może tylko jeden konkretny bohater – jak na platformówkę sprzed ponad dekady całkiem nieźle.

Tym, co rzuca się w oczy już na wstępie jest odświeżona oprawa graficzna. Trudno oczywiście porównywać finalny efekt prac do tego, co znamy ze stworzonych od podstaw, wspomnianych we wstępie mistrzowskich rimejków wydawanych przez Activision. Niemniej zmiany są w większości pozytywne i widoczne gołym okiem. Przede wszystkim zwiększono rozdzielczość tekstur i podbito kolory. W wersji remastered są bardziej nasycone, a na pozytywne wrażenie wpływa też nowy (w oryginale praktycznie nie istniał), świetnie działający system cieniowania.

Zbudowano też od podstaw część najgorzej prezentujących się obiektów typu skrzynki i odświeżono interfejs, nie zmieniając jednak jakoś drastycznie jego funkcjonalności. Geometria obiektów co prawda wciąż daje nam czasami do zrozumienia, że gra powstała wiele lat temu, ale poza tym drobnym mankamentem otrzymaliśmy naprawdę ładnie wyglądający tytuł. Pochwalić nie mogę jedynie przerywników filmowych, które wyglądają tutaj dokładnie tak samo jak przed laty. Nieostre, rozpaćkane i dobrze, że chociaż można je oglądać w niewielkim okienku, bo sztucznie rozciągnięte na cały ekran wyglądają po prostu tragicznie. Taki stan rzeczy wynika zapewne z tego, że należałoby zrobić je na nowo – czego za 110 złotych (tyle kosztuje gra bez promocji) można było już oczekiwać.

Niepokoi także to, że XXL 2 jak na swój wiek działa bardzo przeciętnie. Na konfiguracji lepszej niż rekomendowana, gra ma spore problemy z wydajnością i zazwyczaj działa tylko w 40 klatkach, irytując czasami spadkami nawet o połowę. Wtedy gra się siłą rzeczy dość ciężko. Możliwe jednak, że problem dotyczy wybranych wersji, bo na forach nie wszyscy na to narzekają (grę do testów dostaliśmy od GOG-a). Szkoda tylko, że wciąż nic z tym nie zrobiono, bo piszę te słowa ponad 2 tygodnie po oficjalnej premierze.

XXL 2 mimo upływu lat wciąż pozostało naprawdę dobrym tytułem. Mimo odświeżenia wciąż miejscami nieco trąci myszką, ale z pewnością wart jest poznania. Szkoda tylko, że trwające już prace nad kontynuacją nie pozwoliły developerom bardziej rozwinąć skrzydeł. Dostaliśmy grę ładną i przyjemną, ale i momentami lekko irytującą. Nie jest to kolejny powrót sprzed lat, który tak jak Spyro czy Crash zasługuje, by wpisać go na listę obowiązkowych. Z drugiej strony jeżeli lubicie takie gry i oba powyższe macie już za sobą, jest to propozycja do rozważenia.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)