Super Mario Odyssey może zdetronizować Breath of the Wild

Super Mario Odyssey może zdetronizować Breath of the Wild25.08.2017 12:27
Adam Piechota

Serio. Nawet Homer tutaj się chowa.

O "odysei" dziś będzie krótko. Znacie taki motyw, że obserwowanie opinii na temat jakiegoś bliższego Wam tytułu zupełnie wystarczy do radosnego wyczekiwania jego premiery? Po E3, kiedy po raz pierwszy udostępniono fragment nowego Mariana, z zachodnich redakcji posypały się szalenie optymistyczne teksty. Uznałem wtedy, że "mnie styka", nie chciałem już psuć sobie ewentualnych niespodzianek przed premierą gry. To Paweł uświadomił mi na redakcyjnym komunikatorze - "zły zawód do takich praktyk, tutaj musisz psuć sobie wszystkie niespodzianki, które zepsuć w ogóle można i śledzić każde info o grze". I proszę - dwa miesiące później jestem na Gamescomie. Mam umówioną wizytę w Nintendo - gdzie Mario Odyssey będzie na sto procent - na czwartek, a ja już w poniedziałek trzydzieści minut stoję w kolejce podobnych mi dziennikarzy pod czerwonymi ściankami. "Raz przytnę, żeby wiedzieć, o co chodzi".

Super Mario Odyssey - Game Trailer - Nintendo E3 2017

Dwa dni później siedzę w biznesowej strefie Nintendo. "Możesz pograć we wszystko" - słyszę. Ale ja już wcześniej grałem we wszystko. Przyszedłem z konkretnym zamiarem: wycisnąć ostatnie soki z dziesięciominutowego dema Super Mario. To nie jest gra, co łaskawie opuszcza głowę odbiorcy. To narkotyk w postaci platformówki. Po godzinie poznawania na wylot pustynnego świata byłem gotowy do taktyki "na speed run". Udało się, w trakcie dziesięciu minut pokonałem wszystkie paskudne przepaście, ominąłem każdy dwuwymiarowy pocisk, zobaczyłem Bowsera w garniturze i trzy razy skoczyłem na głowę bossa tego poziomu. Moje zmagania z zainteresowaniem śledziła pracowniczka Conquestu. Jeżeli nie kłamała, to byłem pierwszą osobą, która ukończyła cały fragment.

Nie czułem satysfakcji, bo mam się za ponadprzeciętnego gracza. Takie wyczyny lepiej pozostawić prawdziwym wymiataczom. Czułem satysfakcję, bo Odyssey jest wyjątkowe. Chciałem zobaczyć wszystko w tym małym fragmencie, który i tak zaspoilerowałem sobie za wcześnie. Nintendo raz jeszcze, w innym gatunku, wykorzystuje ideę ostatniej Zeldy - to gra o nauce, odkryciach i doświadczeniach. Kolorowe królestwa pełne sekretów oraz smakowitych minigierek (to drugie szczególnie w karykaturalnym New Donk City, które kojarzycie z pierwszych zwiastunów) nijak mają się do nostalgicznych krajobrazów Hyrule, ale ich poznawaniu również towarzyszy dziecięcy zachwyt. Niemal za każdym winklem skrywa się coś świeżego, coś, o czym nie powinienem pisać.

Wspomnieć mogę o dwóch mechanikach: "opętywaniu" przeciwników i "wchodzeniu" w ściany. Pierwsza jest czymś absolutnie nowym, czyli odpowiednikiem armatki wodnej z Sunshine czy planet z Galaxy. Motyw jest prosty, ale całkiem genialny. Każdego dużego przeciwnika (oraz postaci niegrywalne, które nie chcą ukatrupić Wąsatego) można sobie na chwilę wypożyczyć - wystarczy rzucić weń tą czapką z oczkami z okładki. Wszyscy mają unikalne zdolności - wyluzowany totem na pustyni ma magiczne okularki, w których dostrzega ukryte przejścia, a Bullet Bill, jak to robi od trzech dekad, lata. Ile łącznie takich alternatyw dla Mariana będzie w całej grze? Ja nie chcę wiedzieć. Ale cierpliwie czekam na T-Rexa.

Niczego więcej nie chcę pisać. Nie żałuję, że zagrałem i wycisnąłem z demka niemal wszystko. Ale do premiery nie dotknę już żadnego nowego wycinka Odyssey. Chciałbym w tę przygodę wejść tak ślepo, jak praca mi tylko pozwoli. Po Gamescomie pewny jestem jednego - to będzie najlepsza platformówka roku, nie tylko dlatego, że konkurencja mogłaby być liczniejsza. W moim oczach ten infantylny, wychodzący antynintendowcom bokiem hydraulik ma nawet małą szansę, by zawstydzić samego Linka. Przyrzekam, że rzadko już odczuwa się podobną radość z samej rozgrywki. Jeżeli to, co zobaczyłem, jest nieśmiałym wstępem do całej przygody, dotychczasowi pretendenci do tytułu roku powinni szykować się do trudnego starcia tej jesieni.

Przeczytaj także:

Pod tagiem Prosto z GC 2017 znajdziesz nasze wrażenia z innych ogrywanych i oglądanych w Kolonii gier.

Adam Piechota

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.