Nowe twarze retro

Nowe twarze retro18.07.2010 12:07
marcindmjqtx

Sentyment do pikseli, paskudnych tekstur czy kanciastych obiektów odczuwa wielu z nas. Każdy, kto dorastał na przełomie lat 80/90 ubiegłego wieku, wzdycha do zjawisk 8-16-32 bitowych. I nie ma w tym nic dziwnego, bo jak dzieciństwo szczęśliwe, to aż miło powspominać. Wiadomym jest, że wydawcy/producenci gier nieraz stają na głowie, żeby wyciągnąć jak najwięcej mamony z naszych portfeli. Jednym ze sposobów jest właśnie wykorzystanie sentymentu i graniu na uczuciach klientów, którzy mając w pamięci ulubione klasyki chętnie wracają do starych, dobrych czasów. O tym, na czym polega przemycanie retro klimatów do świata gier video XXI wieku - tuż po przerwie.

Pierwsze słowo klucz - remake. Lub swojskie określenie "odgrzewany kotlet", czyli gra, która swego czasu święciła triumfy, ale jest szansa, że po latach niejeden się skusi na powtórkę. Aspekt kreacjonistyczny (rozumiejąc remake jako "od-tworzenie", "powtórne tworzenie") odnosi się w tym wypadku do pokazania znanej wszem i wobec zawartości w sposób nowy, dostosowany, mniej lub bardziej, do panujących obecnie standardów. I trzeba zaznaczyć, że takie zabiegi kończą się z bardzo różnym skutkiem. Z jednej strony otrzymujemy śliczne, podciągnięte do wysokiej rozdzielczości tytuły sprzed lat (Digger HD, Final Fight Double Impact), z odpowiednimi dla dzisiejszych standardów elementami (rankingi online, takaż kooperacja, system osiągnięć/trofeów), a z drugiej możemy się nadziać na baaardzo nieudane próby przypomnienia starych szlagierów. Przestrogą niech będzie pierwsza część Golden Axe ukazane w trójwymiarze na składance Sega Classics Collection (PS2).

Czy jest sens robić remake'i? Jednoznacznej odpowiedzi nie odważę się udzielić, bo rozwiązanie leży w sercu gracza, którego łączy więź emocjonalna z retro grą. Mało jest fanatyków uganiających się za pikselami, którzy świadomie odrzucają wymysły w stylu analogowej gałki na rzecz d-pada i dwóch przycisków? A z drugiej strony warto spojrzeć na gry pokroju Final Fantasy III i IV - znalazły nowy dom pod postacią NDS, gdzie jawią się w pełnym trójwymiarze, a nawet cieszą ucho czytanymi dialogami (w "czwóreczce"). Co nie zmienia faktu, że ortodoksy spojrzą na takie eksperymenty z pogardą i odkurzą pokaźnych gabarytów kartridże z tymi tytułami, wydanymi przed laty na stacjonarną konsolę Nintendo.

Okazuje się jednak, że retro w XXI wieku nie musi się odnosić tylko do wałkowania znanych i lubianych hitów, tyle że w nowych ciuszkach. Twórcy gier, a przynajmniej część z nich, zdaje się dostrzegać panującą modę na „starą szkołę” i od czasu do czasu karmi nas produkcjami, które jawnie puszczają oko do graczy zakochanych w nastu bitach. Przez ostatnie kilka miesięcy pojawiły się tytuły kuszące powabem wyraźnych pikseli, klockowatością trójwymiarowych obiektów czy po prostu same ich założenia są przesiąknięte latami '80 ubiegłego wieku. Half Minute Hero czy 3D Dot Game Heroes są żywymi przykładami prześmiewczego podejścia do staroszkolnych klimatów. Nie silą się na spektakularność w oprawie A/V, troszkę im brakuje do Killzone 2, i w tym tkwi ich siła, bo przede wszystkim postawiono na nostalgię, która ogarnia starszych graczy (mniej więcej pokolenie "barakowozów z automatami" i "pegasusa na Komunię"), jak tylko wsiąkną w klimat.

Ukłony w stronę niegdysiejszych posiadaczy NESów wykonują także twórcy Retro Game Challenge na Nintendo DS. Zbiór tytułów stylizowanych na erę ośmiu bitów, które spokojnie mogłyby zarządzić przed 30-laty, a wydawane są dzisiaj obok trójwymiarowych,  wysokorozdzielczych, wielomilionowych produkcji? Czemu nie, najwyraźniej zapotrzebowanie na takie archaizmy nie maleje. Z tego faktu zdaje sobie sprawę niejaki Goichi Suda, znany przede wszystkim z No More Heroes 1 i 2, który bez skrupułów wciska w swoje najnowsze dzieła masę elementów z minionej epoki gier video.  Żeby tylko wspomnieć o mini gierkach rodem z NES.

Zamierzone straszenie pikselozą wykreowanego świata we współczesnych grach video osiąga swe apogeum w tytułach, które niejako zagubiły się w czasie. Utknęły gdzieś między premierą Power Glove a pierwszym kontrolerem z analogowym grzybkiem. Przyznacie sami, że wydawanie takich tytułów, jak Mega Man 9 i 10 czy kolejne, nie zmieniające od lat swej koncepcji i wyglądu gry spod znaku Metal Slug to nic innego, tylko zmaterializowane wyrazy szacunku do fanów pamiętnych szlagierów. No, ewentualnie próba wysupłania kilku dolców z portfeli tychże sentymentalnych osobników. Powrót do klasycznej, znanej z pierwszych części Mega Mana formy przy okazji dziewiątej odsłony to zabieg o charakterze niecodziennego eksperymentu, ale żywo odpowiadającego na niszowe potrzeby rynku. Widać, że odpowiedź bardzo skuteczna, bo niedawno otrzymaliśmy dziesiąty odcinek Mega Człeka w tej samej konwencji. Odchodząc od mainstreamu warto spojrzeć na podobne próby, ale o zdecydowanie mniejszym zasięgu niż działania panów z Capcom. Zupełnie nowa gra wypuszczona w 2010 roku na liczącą sobie 27 wiosen konsolę NES? Tak, tak, to możliwe. Battle Kid: Fortress of Peril to dwuwymiarowa platformówka wydana (na klasycznym, nesowym kartridżu w mniej klasycznym kolorze, bo przezroczysto-zielonym) 15 lat po ostatnich grach na tę konsolę. Brzmi nieźle i pokazuje, że stara miłość nie rdzewieje. Również jeśli mowa o podatnych na rdzę bebechach wysłużonych systemów do gier video.

Żyjemy w bardzo ciekawych czasach. Świat gier konsolowych zmienia się diametralnie co kilka lat, a to przez wprowadzenie zupełnie nowej jakości oprawy audio-wizualnej, a to za sprawą rewolucyjnych kontrolerów czy dostosowując się do wymogów globalnej łączności i przesyłu danych (internet w konsoli? Gry zassysane na dysk? 15 lat temu popukałbym się w czoło). A obok tych wszystkich nowości i fajności egzystują sobie ukochane przez wielu archaizmy. Producenci i wydawcy dostrzegają potęgę sentymentu, który jest w stanie wygenerować realne transakcje walutowe w obrębie ich produktu, i wcale się nie bronią przed karmieniem nas, graczy pamiętających kartridże i karty pamięci, kolejnymi grami z mniejszą lub większą dozą retro klimatów. Są remake'i, są gry pokroju 3D Dot Game Heroes czy ostatnie Mega Many. Wreszcie nie można zapomnieć o rosnącej bibliotece w obrębie Virtual Console i odpowiedników konkurencji. Czy tego chcemy, czy nie, retro ma się całkiem dobrze.

Jakub "guzik" Zagalski

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.