Battlefield V, czyli brzydki koniec pięknej przygody

Battlefield V, czyli brzydki koniec pięknej przygody15.05.2020 17:15

Oto dlaczego na serwerach starych części jest więcej ludzi niż w "piątce".

Battlefield V miał być perłą w koronie Dice i EA. Epickim powrotem na pola bitew drugiej wojny światowej i dowodem mistrzowskiego kunsztu twórców. Zaledwie po półtora roku od wydania BFV ma mniej graczy niż 7 lat starszy BF4, a wydawca wbił ostatni gwóźdź do trumny, kończąc wsparcie gry przed upływem dwóch lat od premiery.

Chcesz wiedzieć, co jest nie tak z "Battlefield V"? Wpisz w wyszukiwarce na YouTubie "why is bfv shit". Nie musisz nawet oglądać żadnego wideo, ale sama ich liczba powinna powiedzieć ci wystarczająco dużo: w BFV nie działa absolutnie wszystko. Praktycznie każdy większy, średni i najmniejszy youtuber gamingowy nagrał wideo o tym, że najnowsza odsłona serii Battlefield to porażka. I nie, wcale nie chodzi o to, że w drugowojennych realiach pojawiły się kobiety żołnierze. Podróżujące w czasie karabiny i czołgi też nie były najgorszymi grzechami gry.

Procedura wydania każdego kolejnego tytułu z serii Battlefield wygląda tak samo. Zaraz po premierze gracze orientują się, że gra jest ukończona w 95 procentach. Te ostatnie 5 procent jest jednak kluczowe dla płynnej rozgrywki i satysfakcji. Przez kolejne miesięcy Dice stara się naprawić swoją przedwcześnie wypuszczoną grę, a po około roku osiąga ona zadowalający poziom.

Niestety nie jest to przypadek i niestety gracze przyzwyczaili się do takiego traktowania przez deweloperów i wydawców. Wszystko wskazywało na to, ze w przypadku "Battlefielda V" będzie tak samo. Zgadzał się przynajmniej pierwszy element: gra w dniu premiery była niekompletna. Lista problemów z BFV w pierwszych dniach sięga setek. Są to zarówno pospolite bugi i glitche, ale też poważniejsze błędy, które skutecznie uniemożliwiały radość z gry albo po prostu samą grę.

To m.in. odwieczne problemy całej serii z tzw. netcodem, czyli infrastrukturą sieciową, która powodowała, że przeciwnik widział nas lub był w stanie zabić zza rogu, zanim my jeszcze go zobaczyliśmy. To nieprzyjazny interfejs użytkownika, to nieintuicyjny system progresji broni, to brak autobalansu drużyn, to brak możliwości dołączenia do znajomych, to osłabienie funkcji żołnierzy wsparcia i medyków, to potwornie długie czasy ładowania i przerwy pomiędzy mapami. A był to dopiero pierwsze dni i tygodnie z grą.

Kolejne miesiące, które powinny teoretycznie przynieść poprawę, przynosiły tylko więcej argumentów, aby BFV odstawić na półkę. Na gwiazdkę 2018 Dice całkowicie zmienił TTK (time to kill), osłabiając broń i wydłużając czas potrzebny do zabicia przeciwnika. Ta zmiana wydawała się ukłonem w stronę nowych graczy, którzy mieli znaleźć grę pod choinką - ale "starzy" gracze byli wściekli. Rozgrywka uległa całkowitej zmianie, stała się frustrująca i pozbawiona satysfakcji. Po tygodniach zwracania uwagi, narzekania, próśb, a nawet gróźb (choć to akurat nie powód do dumy) ze strony graczy, Dice uległ. Przywrócił stary TTK i powiedział, że więcej tak nie zrobi.

Na gwiazdkę 2019 zrobił to samo.

Problemów w czasie życia gry było jeszcze więcej: niedowiezione terminy dodatków i patchy, odsuwane DLC, usuwane tryby rozgrywki, tryb battle royale, którym nikt się nie zainteresował, bo przy darmowej konkurencji nie miał na to szans. Do tego doszedł brak szacunku okazywany w komunikacji z graczami ze strony Dice. Do czarnej historii przeszedł zwrot jednego z wysokich dyrektorów, który powiedział "nie podoba się wam, to nie kupujcie".

Moja osobista przygoda z BFV skończyła się dość szybko z dwóch powodów. Pierwszy był dość prozaiczny - po około 20-30 minutach gry ta się po prostu wyłączała. Nic nie pomogły reinstalacje gry i systemu, eksperymentowanie z różnymi sterownikami graficznymi i podzespołami. Jeśli chciałem grać w BFV to tylko na raty.

Drugi powód jest jednak ważniejszy, bo dotyczy samego "ducha gry". I gdyby tutaj wszystko było ok, to pozostałe błędy bym przełknął. Seria Battlefield od początku istnienia była nastawiona na - z braku lepszego słowa - "epickość". Wcześniejsze gry przyciągały żyjącymi polami bitew, na których cały czas coś się działo. Gdy biegłem do następnej przeszkody, obok mnie eksplodował czołg trafiony RPG, a nade mną myśliwiec przerabiał karabinem maszynowym śmigłowiec na złom, by po chwili zmienić się w kulę ognia. W BF4 walił się na mnie wieżowiec, a BF1 (czyli części między BF4 a BFV, nie doszukujcie się logiki) z nieba spadał płonący sterowiec.

W porównaniu do poprzedników Battlefiedowi V brakuje tego czegoś, trudnego do opisania, co do tej pory wyróżniało serię na tle innych shooterów. Faktem jest, że BFV jest przepiękny graficznie, ale nie ma tu adrenaliny i właśnie tej epickości, z której słynie seria. Przez większość czasu rozgrywka przebiega w schemacie: spawn-kill-die-repeat, która bardziej pasuje do klimatu Call of Duty i tzw. arena shoterów.

Duch prawdziwego Battlefielda za to nadal jest żywy w częściach BF4 i BF1. Dlatego nie dziwię się w ogóle, że mają one więcej graczy niż nowsza i ładniejsza "piątka". Sam ściągnąłem ostatnio BF4 i w niedługim czasie przekroczyłem 400 godzin spędzonych w grze. Do "piątki" nie wrócę.

Wiadomo, że Dice pracuje nad kolejną częścią. BF6 prawdopodobnie znów przeskoczy do czasów współczesnych. Ale ryzyko, że "szóstka" nie powróci już do korzeni, jest duże. Ze studia odeszło wielu weteranów serii, a w każdej kolejnej części widać coraz silniejszą rękę wydawcy, czyli Electronic Arts. Jego decyzje podejmowane przy grach online coraz częściej mocno tracą balans między nastawieniem na zarobek (loot boxy, zmiany w TTK) a robieniem fajnych gier.

Szkoda by było, gdyby taka bogata seria jak Battlefield, umarła. Bo chociaż mamy Fornite'a, Modern Warfare, Apex Legends czy Valorant, to żadna z nich nie dostarcza podobnie epickich wrażeń. A może po prostu przez kolejne 16 lat będziemy grać dalej w BF4 i BF1.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.