Agencie, spocznij! The Division 2 zaliczy drobną obsuwę z darmowymi rozszerzeniami
Nici z raidów w kwietniu.
Prosta sprawa - na początku kwietnia Ubisoft Massive wrzucił do swojego looter shootera (uwielbiam ten termin!) nową twierdzę (Tidal Basin) i zwiększył maksymalną barierę endgame’owego świata do poziomu piątego. Wszystko po to, aby umożliwić swoim fanatykom budowanie jednoosobowych armii oraz w efekcie idealnie przygotować do „prawdziwego” mięska - ośmioosobowych raidów, które planowo zadebiutować miały 25 kwietnia. Widocznie jednak nie ma czegoś takiego, jak reprezentant niekończących się erpegowych strzelanek BEZ ŻADNYCH komplikacji (patrz: Anthem, ale też patrz: The Division 1). W końcu zadyszka dopadła i uniwersum Toma Clancy’ego.
Trudno mi tak publicznie pisać, że chociaż nadal nie pokochałem The Division 2, za chwilę wbiję w grę-usługę Ubisoftu sześćdziesiąt godzin. A że właśnie jestem o krok od zdobycia Tidal Basin, powyższą obsuwę przyjmuję z pewnym ukłuciem w sercu. Liczyłem, że w końcu z własnej woli wezmę udział w jakimś świeżym raidzie (w naszej profesji bycie na bieżąco z podobnymi tytułami nie jest najłatwiejszym zadaniem). Ile będzie można powtarzać w kółko te same miejscówki, zebrać kilkadziesiąt rękawic, sprzedać lub rozłożyć na części 98% „łupów” (preferuję zwrot „szajsu”)? Czy jeśli „dodatkowe” prace potrwają trzy lub cztery tygodnie, moja zajawka nie zgaśnie? I dlaczego boję się, że odpowiedź brzmi: „nie”?