Activision chce sprzedawać przerywniki filmowe z gier... bez gier
Bobby Kotick, szycha z Activision (tak, ten sam, który marzył o abonamencie w CoD i podniesieniu cen gier) przedstawił swój kolejny kuriozalny pomysł.
Tym razem Kotick z chęcią zobaczyłby na sklepowych półkach filmy, będące skleconymi - wyjętymi z gier - cut-scenkami. Jakby tego było mało, twierdzi, że ludzie chętnie by za to zapłacili. I to słono.
(...) Jeśli poszlibyśmy do naszych odbiorców i powiedzieli im "Mamy świetne półtorej godziny liniowego materiału wideo (zmontowanego z cut-scenek - dop. K.B.) i możemy je wam sprzedać za 20-30$", to mielibyśmy, podczas pierwszego weekendu sprzedaży, największą sprzedaż w historii dystrybucji filmów. Szef Activision posłużył się przykładem Starcrafta II. Choć przerywniki filmowe w dziele Blizzarda stoją na naprawdę wysokim poziomie, to wątpię, czy byłyby się w stanie obronić same, bez gry. Zwłaszcza za tak horrendalną cenę. Moim zdaniem jedyne dzieło, z którym ten pomysł miałby - choć szczątkową - rację bytu to Metal Gear Solid. Tam przerywniki są długie, poprowadzone z pomysłem i - przede wszystkim - wystarczająco oderwane od rozgrywki, by miało sens publikowanie ich bez samej gry. W innych przypadkach - także tym przytoczonym przez Koticka - jest to pomysł kuriozalny. Równie dobrze można osobno sprzedawać wyjęte z kontekstu opisy z jakiejś powieści czy dialogi z filmu.
Na poparcie swoich tez Kotick zapowiedział, że w ciągu najbliższych pięciu lat Activision podejmie się takiego wyzwania. I choć wielu aktywnych graczy wyśmieje ten pomysł, to mimo wszystko taka chałtura ma szansę nieźle się sprzedać. Ot, tak toczy się światek.
[via IGN]
Kamil Bogusiewicz