A gdyby każde życie w Nex Machina kosztowało złotówkę?
Autorom tak tęskno do czasów automatów do gier, że naprawdę to rozważają. Gracze mówią "nie".
O tym, że Nex Machina jest warta uwagi każdego maniaka dwugałowych strzelanin z żyłką do rywalizacji pisałem w recenzji. To kolejny tytuł fińskiego Housemarque, który powinien widnieć w encyklopedii pod hasłem arcade.
Ale autorom zdaje się to nie wystarczać. Arcade'owa rozgrywka to jedno, ale przenoszenie do domów modelu biznesowego rodem z budy z automatami jest pomysłem cokolwiek dziwnym. Wszak po to kupowało się PSX, by nie karmić już złotówką automatu za każdym razem, gdy Tekken skopie nam tyłek. Tymczasem Mikael Haveri w rozmowie z Gamasutrą chyba ucieszył się na pytanie o możliwe wszycie mikrotransakcji do gry.
Ciągnąc porównanie do salonów z automatami dojdziemy do wniosku, że pewnie nie byłyby tak popularne, gdyby za wejście do nich trzeba by było bulić, a potem jeszcze karmić gry złotówkami. Gdyby Pure Arcade było zupełnie osobnym bytem - oddzielonym od gry, darmowym trybem jeszcze miałoby to wszystko jakiś sens.
Haveri twierdzi, że takie mikrotransakcje mogłyby być formą opcjonalnego wsparcia developera. Podaje też przykłady Halo 5, DOTA czy League of Legends jako gier, w których w ten sposób funduje się nagrody w rozmaitych turniejach społeczności. Tyle tylko, że dwie najważniejsze gry na tej liście to tytuły free-to-play...
Nic nie jest jeszcze przesądzone. Autorzy chcą konsultować swoje kroki ze społecznością, więc trzymajmy kciuki, by faktycznie słuchali jej głosu. Jakikolwiek by on nie był. A póki co gracze są bardzo na nie.
Maciej Kowalik