4 miliony egzemplarzy - za mało dla Dead Space’a 2, w sam raz dla Resident Evil 7
Czyli krótka historia o tym, jak różne bywają oczekiwania wydawców.
18.10.2017 19:26
Pisaliśmy dziś o zamknięciu przez Electronic Arts studia Visceral Games, odpowiedzialnego za serię Dead Space. Wypowiedź jego byłego pracownika, umieszczona na Twitterze, rzuca nieco nowego światła na decyzję giganta.
Zach Wilson, aktualnie zatrudniony w Bethesdzie, napisał, że Dead Space 2 sprzedał się w 4 milionach egzemplarzy. Wynik wydawałoby się bardzo dobry, ale nie przy budżecie gry. Kosztowała ona EA 60 milionów dolarów i oczekiwania odnośnie do sprzedaży były dużo większe.
Grę uznano więc za finansową klapę i stąd późniejsza decyzja o zmianach w trzeciej części serii. Postawieniu na akcję i wprowadzenie mikrotransakcji. To niestety nie wystarczyło, by Dead Space zaczął przynosić wyniki zgodne z oczekiwaniami wydawcy.
Co warte podkreślenia, Wilson zaznacza, że nie mówi, że gra się nie zwróciła (stwierdza, że po prostu tego nie wie) - jedynie, że nie spełniła oczekiwania EA.
Wygląda więc na to, że EA po prostu coraz mniej zainteresowane jest rodzajem gier, tworzonych przez studia takie jak Visceral. Liniowych gier akcji dla pojedynczego gracza, mających siłą rzeczy bardziej ograniczone grono odbiorców niż gry w otwartym świecie czy FPS-y z trybem multiplayer.
Dziś, czytając oświadczenie wydawcy o powodach zamknięcia studia (znajdziecie je w naszej wcześniejszej informacji), widać to jeszcze lepiej. Jest tak zapewne dlatego, że EA nie chce w swoim portfolio gier zwyczajnie „dobrych”, osiągających przyzwoite wyniki. Chce samych megahitów bijących rekordy sprzedaży.
Ale przecież gry takie jak Dead Space 2, jeżeli ma się w stosunku do nich zdroworozsądkowe oczekiwania i nie przesadza z nakładami na produkcję, mogą przy takich wynikach sprzedaży być całkowicie opłacalne.
Pokazuje to inny dzisiejszy przykład - Capcomu, który ogłosił, że Resident Evil 7 zdążył już przekroczyć oczekiwania sprzedażowe firmy. Wystarczyło do tego właśnie cztery miliony egzemplarzy, dostarczone do sklepów.
Jak się więc okazuje, cztery miliony czterem milionom nierówne.
Dominik Gąska