10 najlepszych gier noir
„Nie uwierzyliśmy w twoją opowieść. Uwierzyliśmy w twoje dwieście dolarów. Zapłaciłaś więcej niż gdybyś mówiła prawdę, ale wystarczająco dużo żeby kłamstwa nam nie przeszkadzały” - Sam Spade, Sokół maltański.
Tylko jeden rodzaj mężczyzn potrafi wygłaszać takie kwestie. Kwestie, od których kobietom miękną kolana, a przestępcom lufy pistoletów. To bohaterowie opowieści noir - kryminałów czarnych jak sumienia degeneratów nawiedzających ciemne zaułki Los Angeles. Marzysz o wcieleniu się w takiego twardziela jak Spade czy Phillip Marlowe? Wystarczy wrzucić do czytnika dowolną grę z naszego rankingu.
Science-fiction jest związane z noir jak fatalne kobiety z prywatnymi detektywami w szarych prochowcach. Seria gier o dochodzeniach Texa Murphy'ego to przykład toksycznego, choć pełnego namiętności związku. Detektywistyczne przygodówki z rozbudowaną fabułą, osadzone w postapokaliptycznym San Francisco, mimo przeciętnych recenzji zdobyły grono oddanych fanów, którzy nadal liczą na wydanie kolejnej, szóstej już odsłony sagi.
Seria wyewoluowała z klasycznej gry przygodowej w stylu Indiany Jonesa do rasowego filmu interaktywnego, przemycając w każdym epizodzie coraz większe ilości kiczu i niezamierzonego humoru. Mimo wszystko nadal jest warta uwagi - pasję jej twórców widać w każdym pikselu szpanerskiej fedory, bez której Tex Murphy nie rusza się ze swego gabinetu.
Jack Orlando to facet prześladowany przez ironię losu: przed utonięciem w butelce whisky ratują go kłopoty prowadzące prosto na krzesło elektryczne. Jacka wrobiono w zabójstwo. Ze względu na chlubną policyjną przeszłość, detektyw dostaje dwie doby na oczyszczenie się z zarzutów. Wyruszając na ulice nie podejrzewa, jak głęboko sięga konspiracja, której stał się ofiarą.
Jack Orlando to klasyczna przygodówka autorstwa polskiego oddziału TopWare Interactive. Jeśli lubisz ten gatunek, powinieneś się nią zainteresować - ręcznie rysowana dwuwymiarowa grafika starzeje się wolno, jeśli nie wcale, a muzyka autorstwa Harolda Faltermeyera (tego od Top Gun i Gliniarza z Bevelry Hills) jest dziś tak samo dobra, jak w chwili premiery.
Max Payne to facet przeciętny do, nomen omen, bólu - przynajmniej według standardów gatunku noir. Gliniarz działający według własnych zasad, wrobiony w zabójstwo partnera, musi uciekać zarówno przed polującymi na niego wrogami, jak i dawnymi kolegami z posterunku. Krążąc po najbardziej plugawych zaułkach Nowego Jorku robi wszystko, aby oczyścić swoje dobre imię, przy okazji rozwiązując zagadkę śmierci własnej żony.
Mimo że Max Payne to rasowa strzelanka, klimat nowoczesnego noir wylewa się z telewizora w każdej sekundzie rozgrywki. Duża w tym zasługa odpowiednio mrocznej oprawy audiowizualnej, a także monologów Maksa, który głosem przepitego grabarza komentuje każde zdarzenie - oczywiście używając charakterystycznych kwiecistych porównań.
Condemned działa na człowieka jak whisky po męczącej nocy, pozwalając na jakiś czas uciec od całego świata. Problem w tym, że tak jak alkohol, gra nie zawsze prowadzi do miejsca, w którym chciałbyś się znaleźć. Jeśli jeszcze nie posmakowałeś życia w najmroczniejszej z wirtualnych metropolii, wyłuskaj kilkanaście złotych z portfela i ruszaj do sklepu - nie przegap jednej z najlepszych gier obecnej generacji!
Bohaterem Condemned jest Ethan Thomas, gliniarz wrobiony w zabójstwo dwóch kolegów po fachu (pewnie zaczynacie dostrzegać pewną prawidłowość...). Thomas musi oczyścić się z zarzutów, a jednocześnie rozwiązać zagadkę dręczących go demonicznych wizji. Brzmi intrygująco? Nic dziwnego - gra ma nielichy scenariusz, a jej reżyseria przywodzi na myśl kultowy film Siedem. Obecnym w Condemned mrokiem i gęstą atmosferą, łączącą kryminał z horrorem, można by obdzielić z pięć innych tytułów. Jedynie nacisk na elementy grozy sprawia, że ta wspaniała gra nie może znaleźć się na wyższej pozycji w rankingu produkcji noir.
Co by było, gdyby świat noir nagle stanął na głowie i pomieszał się z jednym z najbardziej zwariowanych uniwersów fantasy w historii literatury? Powstałby Discworld Noir, czyli przygodówka, której akcję osadzono w Ankh-Morpork - mieście znanym z powieści Terry'ego Pratchetta. Jest tu wszystko, czego można wymagać od czarnego kryminału: mrok gęsty jak smoła na podeszwach szatana, prywatny detektyw z problemami, tajemnicza piękność i ofiara, która zniknęła w tajemniczych okolicznościach.
Discworld Noir można lubić albo nie, ale na pewno nie można jej zarzucić braku stylu. To po prostu dobry, a przy tym cholernie ładny czarny kryminał, spoglądający na własny gatunek z oryginalnej perspektywy.
Czarna Dalia to pseudonim Elizabeth Short - początkującej aktorki, brutalnie zamordowanej w Los Angeles w 1947 roku. Choć w nagłośnionym przez media śledztwie nie brakowało dowodów i poszlak, mordercy nigdy nie odnaleziono. Przez ostatnie kilkadziesiąt lat historię Dalii przedstawiono w niezliczonych filmach fabularnych i dokumentalnych, a także w jednej, zaskakująco udanej grze.
Black Dahlia jest przygodówką z ery filmów interaktywnych, przepełnioną wstawkami filmowymi, które upchnięto na przerażającej liczbie ośmiu krążków CD. Dobra grafika, wciągająca fabuła (choć mająca niewiele wspólnego z prawdziwym śledztwem) i Dennis Hopper w jednej z głównych ról sprawiają, że po grę warto sięgnąć, nawet mimo uciążliwej żonglerki płytami.
Brutalne morderstwo. Piękna kobieta. Prośba o pomoc. To mieszanka gwarantująca kłopoty, zwłaszcza gdy żyjesz z dnia na dzień w obskurnym zaułku Paryża na początku XX wieku. Gus McPherson chce raz na zawsze zakończyć karierę detektywistyczną ? od Ciebie zależy, czy doprowadzi do końca swoje ostatnie śledztwo.
Post Mortem to kolejna przygodówka - wydano ją w roku 2002. Jeśli lubisz dorosłe kryminały i nie zraża Cię grafika 3D, która zestarzała się okrutniej niż Penelopa Cruz, znajdziesz tu kilkanaście godzin solidnej rozgrywki. Osadzone w czasach współczesnych sequele, czyli Still Life 1 i 2, też są warte uwagi, choć brakuje im niepowtarzalnej atmosfery oryginału.
Filmowy Łowca androidów to najlepsze noir s-f w historii kina, pełne skąpanych w ciemnościach alejek, zadymionych i niedoświetlonych pomieszczeń, bohaterów spod ciemnej gwiazdy, a co najważniejsze - przytłaczającej atmosfery nihilizmu. Gra odwzorowuje to wszystko i dodaje coś od siebie, a mianowicie możliwość zatopienia się w realiach niszczejącego Los Angeles roku 2019.
Blade Runner to jedyna w swoim rodzaju gra przygodowa, w której każda z postaci zajmuje się własnymi sprawami niezależnie od działań gracza. Wszystkim napotykanym bohaterom możemy albo przeszkodzić, albo pomóc, albo zostawić ich w spokoju; zależnie od naszych działań (lub ich zaniechania) wpłyniemy na zakończenie opowieści. Jeśli lubisz przygodówki, przepadasz za czarnym kryminałem lub s-f - po prostu musisz w to zagrać, choć zdobycie egzemplarza Blade Runnera wymaga szczęścia porównywalnego z trafieniem szóstki w totka.
Świat utworów noir jest czarny niczym serca morderców, gwałcicieli, złodziei i oszustów, którzy każdej nocy prześladują porządnych obywateli Miasta Aniołów. Nie można pójść dalej w odwzorowywaniu jego stylistyki niż w przypadku Noir: A Shadowy Thriller. Jako przedstawiciel gatunku noir jest to gra totalna, absolutna i skończona.
Jej grafika to połączenie czarno-białych fotografii z diabelnie nastrojowymi przerywnikami - nie wyrenderowanymi, a nagranymi przez ekipę filmową. Rozgrywka wykorzystuje rozwiązania znane z klasycznych przygodówek, przeganiając bohatera po Los Angeles w poszukiwaniu zabójcy partnera. Niestety Noir nie jest i nigdy nie była idealna. Jej interfejs wydawał się przestarzały już w chwili premiery, a przejście gry sprawia mniej więcej tyle trudności, co przeklikanie się przez wszystkie dostępne ekrany. Dla gracza, który chciałby przesiąknąć atmosferą czarnego kryminału, nie będzie to jednak żaden problem.
L.A. Noire premierę ma dopiero przed sobą, ale z wszelkich obliczeń wynika, że już teraz zasługuje na pierwsze miejsce w rankingu. Rockstar + noir + otwarty świat? To się nie może nie udać. Jeśli tylko w grze znajdzie się wszystko, czego oczekujemy po czarnym kryminale ? to znaczy morderstwa, porwania, zaginieni kochankowie, damy w czerwieni, długie prochowce, wrobieni detektywi i "tommy guny" - znajdziemy się w siódmym niebie...
A raczej w piekle. W niewybaczającej błędów miejskiej dżungli, pełnej drapieżników gotowych pożreć, przetrawić i wypluć każdego naiwnego młokosa, który myśli że nosząc odznakę może cokolwiek zmienić na lepsze. Czy L.A. Noire sprosta oczekiwaniom miłośników czarnego kryminału? Sprawdzimy już w przyszłym tygodniu.