Tak, zobaczymy kolejnego Niera!
Nie, udział Yoko Taro nie jest pewny. Ale to akurat traktowałbym z przymrużeniem oka.
Psst, a wiecie, jak dobrą grą był ostatni Nier (Automata)? Gdybym zaliczone w tym roku produkcje oceniał wyłącznie na podstawie scenariusza oraz bagażu emocji, jakie z dwudziestu godzin wyciągnąłem, to właśnie wspólne dzieło Platinum Games i Yoko Taro uważam za najważniejszy moment całego kalendarza. Jasne, gra miała problemy typowo growe, ale pod tym względem udało się wiele rzeczy naprawić od pierwszego Niera z konsol poprzedniej generacji. Cieszyłem się, gdy gra zadowoliła wydawcę, bo Square Enix długo nie chciał wyłożyć kasy na kontynuację bardzo niszowej, kochanej przez wąskie grono klasyki. A teraz cieszę się jeszcze bardziej, bo najwidoczniej na następną odsłonę serii nie będziemy czekać siedmiu lat.
Że co? Że następny Nier mógłby powstać bez udziału twórcy całego uniwersum (przypominam - zaliczamy tutaj również Drakengardy)? To zwała, moi drodzy. Taro lubi tworzyć sobie w mediach wizerunek zboczeńca oraz skąpiradła bez sumienia. To świetnie kontrastuje z treścią jego utworów. Możemy być spokojni o jego udział (zwłaszcza że sam mówił, iż ma pomysł na ciekawe rozwinięcie tej serii) i generalnie odetchnąć z ulgą. Bo przecież to już na sto procent pewne, że będzie kolejny Nier. Wspaniała informacja.
Adam Piechota