Super Mario Odyssey może zdetronizować Breath of the Wild
Serio. Nawet Homer tutaj się chowa.
O "odysei" dziś będzie krótko. Znacie taki motyw, że obserwowanie opinii na temat jakiegoś bliższego Wam tytułu zupełnie wystarczy do radosnego wyczekiwania jego premiery? Po E3, kiedy po raz pierwszy udostępniono fragment nowego Mariana, z zachodnich redakcji posypały się szalenie optymistyczne teksty. Uznałem wtedy, że "mnie styka", nie chciałem już psuć sobie ewentualnych niespodzianek przed premierą gry. To Paweł uświadomił mi na redakcyjnym komunikatorze - "zły zawód do takich praktyk, tutaj musisz psuć sobie wszystkie niespodzianki, które zepsuć w ogóle można i śledzić każde info o grze". I proszę - dwa miesiące później jestem na Gamescomie. Mam umówioną wizytę w Nintendo - gdzie Mario Odyssey będzie na sto procent - na czwartek, a ja już w poniedziałek trzydzieści minut stoję w kolejce podobnych mi dziennikarzy pod czerwonymi ściankami. "Raz przytnę, żeby wiedzieć, o co chodzi".
Super Mario Odyssey - Game Trailer - Nintendo E3 2017
Dwa dni później siedzę w biznesowej strefie Nintendo. "Możesz pograć we wszystko" - słyszę. Ale ja już wcześniej grałem we wszystko. Przyszedłem z konkretnym zamiarem: wycisnąć ostatnie soki z dziesięciominutowego dema Super Mario. To nie jest gra, co łaskawie opuszcza głowę odbiorcy. To narkotyk w postaci platformówki. Po godzinie poznawania na wylot pustynnego świata byłem gotowy do taktyki "na speed run". Udało się, w trakcie dziesięciu minut pokonałem wszystkie paskudne przepaście, ominąłem każdy dwuwymiarowy pocisk, zobaczyłem Bowsera w garniturze i trzy razy skoczyłem na głowę bossa tego poziomu. Moje zmagania z zainteresowaniem śledziła pracowniczka Conquestu. Jeżeli nie kłamała, to byłem pierwszą osobą, która ukończyła cały fragment.
Nie czułem satysfakcji, bo mam się za ponadprzeciętnego gracza. Takie wyczyny lepiej pozostawić prawdziwym wymiataczom. Czułem satysfakcję, bo Odyssey jest wyjątkowe. Chciałem zobaczyć wszystko w tym małym fragmencie, który i tak zaspoilerowałem sobie za wcześnie. Nintendo raz jeszcze, w innym gatunku, wykorzystuje ideę ostatniej Zeldy - to gra o nauce, odkryciach i doświadczeniach. Kolorowe królestwa pełne sekretów oraz smakowitych minigierek (to drugie szczególnie w karykaturalnym New Donk City, które kojarzycie z pierwszych zwiastunów) nijak mają się do nostalgicznych krajobrazów Hyrule, ale ich poznawaniu również towarzyszy dziecięcy zachwyt. Niemal za każdym winklem skrywa się coś świeżego, coś, o czym nie powinienem pisać.
Wspomnieć mogę o dwóch mechanikach: "opętywaniu" przeciwników i "wchodzeniu" w ściany. Pierwsza jest czymś absolutnie nowym, czyli odpowiednikiem armatki wodnej z Sunshine czy planet z Galaxy. Motyw jest prosty, ale całkiem genialny. Każdego dużego przeciwnika (oraz postaci niegrywalne, które nie chcą ukatrupić Wąsatego) można sobie na chwilę wypożyczyć - wystarczy rzucić weń tą czapką z oczkami z okładki. Wszyscy mają unikalne zdolności - wyluzowany totem na pustyni ma magiczne okularki, w których dostrzega ukryte przejścia, a Bullet Bill, jak to robi od trzech dekad, lata. Ile łącznie takich alternatyw dla Mariana będzie w całej grze? Ja nie chcę wiedzieć. Ale cierpliwie czekam na T-Rexa.
Niczego więcej nie chcę pisać. Nie żałuję, że zagrałem i wycisnąłem z demka niemal wszystko. Ale do premiery nie dotknę już żadnego nowego wycinka Odyssey. Chciałbym w tę przygodę wejść tak ślepo, jak praca mi tylko pozwoli. Po Gamescomie pewny jestem jednego - to będzie najlepsza platformówka roku, nie tylko dlatego, że konkurencja mogłaby być liczniejsza. W moim oczach ten infantylny, wychodzący antynintendowcom bokiem hydraulik ma nawet małą szansę, by zawstydzić samego Linka. Przyrzekam, że rzadko już odczuwa się podobną radość z samej rozgrywki. Jeżeli to, co zobaczyłem, jest nieśmiałym wstępem do całej przygody, dotychczasowi pretendenci do tytułu roku powinni szykować się do trudnego starcia tej jesieni.
Przeczytaj także:
- Daty premiery Super Mario Odyssey i Xenoblade Chronicles 2 oraz cała reszta małych ogłoszeń z magicznego świata Nintendo
- Super Mario Run – recenzja. Historyczny truchcik
- Super Mario Bros. X 2.0, czyli bliżej pecetowcom do Mario Makera nie będzie już nigdy
- Paper Mario: Color Splash - recenzja. Mario bez gronostaja
- Nintendo pozywa firmę, która wynajmuje gokarty ze strojami z Mario
Pod tagiem Prosto z GC 2017 znajdziesz nasze wrażenia z innych ogrywanych i oglądanych w Kolonii gier.
Adam Piechota