Oblivion jak góra - góry nie opłaca się remasterować
Czyli dlaczego Bethesdzie łatwiej było postawić na smoki.
Generalnie reakcja większości na remaster Skyrima była dość podobna, to znaczy mało entuzjastyczna. "Przecież Skyrim dopiero co wyszedł!" (nieprawda, młodsze gry już remasterowano), "na modach i tak wygląda lepiej!" (raczej tak), "skok na kasę!" (jak każdy remaster, cóż). Prawdą jest jednak także, że choć niewielu przyzna, konsolowa część Was z przyjemnością ogra "nowego" Skyrima. Ja ostatni raz straciłem kontakt z rzeczywistością przez tę grę na PlayStation 3. Czuję się usprawiedliwiony, chcąc sprawdzić (lub zrecenzować) ją w edycji specjalnej. Rozumiem jednak narzekających. Bo przecież mogli zacząć od Morrowinda albo Obliviona - tytułów dużo starszych i odrobinę nieprzyjemnych dziś wizualnie.
No właśnie - dlaczego tak nie zrobili? Ponieważ Skyrim mógł liczyć na wyższą sprzedaż? Na pewno. Ale to nie wszystko. Szef marketingu Bethesdy, Pete Hines, przyznał Gamespotowi, co było najważniejszym - oficjalnie - argumentem.
Przy okazji Hines wytłumaczył, jak wyglądać będzie wsparcie dla modów. Właściciele starszych modów będą musieli przepuścić je przez nowy edytor i opublikować na Bethesda Net. Dopiero wtedy staną się dostępne na konsolach. Special Edition na komputerach będzie darmowe dla graczy, którzy mają już Skyrima z zestawem DLC. I pracownik Bethesdy jeszcze raz wylał chłodny kubeł wody na fanów, przypominając, że nie doczekają się żadnej świeżej zawartości. Z drugiej jednak strony - Skyrim plus wszystkie dodatki to spokojnie nawet około dwustu godzin zabawy.
Jasne, że też zagrałbym w remake Morrowinda. Ale doświadczenie mi podpowiada, że ten prędzej czy później i tak powstanie. A w ogóle najchętniej sprawdziłbym teraz prawdziwą kontynuację The Elder Scrolls. Wiem, że czai się gdzieś za kotarą, a Special Edition tylko na nią dorabia. Generacja sprzętu bez swoich Skrolsów? Panie, daj pan spokój.
Skyrim - song Dovahkiin (Dragonborn)
Adam Piechota